Uffff...

fot. Archiwum
fot. Archiwum
I po świętach... Powiada się, że są one po to, abyśmy mogli celebrować to, co odświętne, co wzniosłe, tajemnicze.

A ja uważam, że święta są po to, żebyśmy mogli docenić uroki codzienności. To trochę jak z tą kozą z porady rabina: wprowadź ją do ciasnego domu, potem przegoń, a odczujesz ulgę.

Bo oto znowu, po trzech dniach udawania, że nam smakuje, odstawimy nijaki kompot z suszu i powrócimy do swojskiej coca-coli. Damy sobie spokój z zajeżdżającym mułem tłustym rybskiem i ponownie zaczniemy jadać wysportowane w morzu tuńczyki i morszczuki.

Wywalimy do kubła resztki mdłej ciapy z maku i miodu i znów będziemy chrupać kupowane na tankszteli snickersy i twixy. A w radiu zamiast Rynkowskiego, który bieży do Betlejem, znów usłyszymy Możdżera, a jak Bóg da, to i Led Zeppelin.

Aha, i nareszcie będzie można czytać przy stole gazetę bez narażania się na wymówki, że to niekulturalne. Niech się święci... codzienność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska