Umiera handel w centrach opolskich miast

Radosław Dimitrow
W opolskich miastach ogłoszenia o likwidacji sklepów i wynajmie lokali można natknąć się niemal na każdej ulicy.
W opolskich miastach ogłoszenia o likwidacji sklepów i wynajmie lokali można natknąć się niemal na każdej ulicy. Paweł Stauffer
Jeszcze nigdy w regionie nie stało tyle pustych lokali do wynajęcia. Prowadzenie małych sklepów i punktów usługowych przestało się opłacać.

Zdobycie wolnego pomieszczenia na sklep w  centrum Krapkowic jeszcze kilka lat temu było marzeniem niejednego sprzedawcy. W takim miejscu można było liczyć nie tylko na stały dopływ klientów, ale także spore zyski.

Dziś w środku miasta stoi aż kilkanaście pustych lokali i nie ma na nie chętnych - splajtował m.in. sklep odzieżowy, salon kosmetyczny, fryzjer i krawiec. Opustoszały nawet boksy na targowisku, które stoi w bliskim sąsiedztwie.

- Skończyła się epoka tradycyjnego handlu w rynkach miast - uważa Krystyna Botta, prezes krapkowickiej spółdzielni "Społem”. - Ludzie przestali przyjeżdżać do centrum, żeby robić tutaj zakupy. Widać to codziennie w godzinach popołudniowych. Ulice w okolicy rynku pustoszeją.

Ludzie w tym czasie robią zakupy w marketach na obrzeżach miasta. Miejscowi przedsiębiorcy twierdzą, że nie z powodu niższych cen, ale wygody - tam mają zapewniony bezpłatny parking i większy wybór towarów.

Tymczasem na rynku postój kosztuje i trzeba poświęcić więcej czasu na zakupy, odwiedzając osobno np. piekarnię, mięsny, drogerię itp.

- Przede wszystkim jednak ludzie mają mniej pieniędzy w portfelach - przyznaje Małgorzata Biemek z Krapkowic, która od 25 lat prowadzi sklep z artykułami dekoracyjnymi.  - Obroty spadły w ostatnich latach o ponad połowę. Tak źle nie było jeszcze nigdy...

Zmiany zakupowych zwyczajów przysparzają problemów nie tylko przedsiębiorcom. Prowadzą także do degradacji centrów miast, które niegdyś tętniły życiem. Po  tym, jak upadają kolejne sklepy, klienci mają coraz mniej powodów, żeby się tam pojawiać. W ten sposób handel zamiera.

Dzieje się tak nie tylko w centrum Krapkowic, ale także w innych miastach. Sporo pustych lokali czeka na najemców np. w Kędzierzynie-Koźlu, Brzegu, Strzelcach Opolskich, Zawadzkiem czy Głogówku.

W Głogówku jeszcze kilka lat temu panował deficyt lokali w centrum miasta. Właściciele kamienic zaczęli więc przerabiać mieszkania na parterach w taki sposób, żeby można tam było prowadzić sklep - zmieniali układ ścian, wstawiali witryny.

W ten sposób mogli kasować wyższy czynsz. Dziś chętnych do prowadzenia biznesu w centrum brakuje. - Kartki z napisem "lokal do wynajęcia” wiszą, choć mamy wiosnę, czyli teoretycznie najlepszy moment, żeby otworzyć własną działalność - dziwi się Marek Gesler z Głogówka, pracownik sklepu.

W Strzelcach Opolskich i Krapkowicach najemcy lokali narzekają z kolei na wysokie czynsze - te windują zarówno prywatni właściciele, jak i gmina. Handlowcy zmuszeni są ciąć koszty, więc zwalniają ekspedientki i coraz częściej sami stają za ladą.

Urzędnicy przekonują natomiast, że nie mają zbytnio możliwości, by wspierać lokalny biznes. - Czynsze są wysokie, bo przetargi na wynajem lokali organizowaliśmy w czasach, gdy koniunktura była bardzo dobra - mówi Romuald Haraf, wiceburmistrz Krapkowic. - Wtedy najemcy sami podbijali ceny. Teraz musielibyśmy zorganizować przetargi od nowa, ale wcale nie mamy gwarancji, że ożywi to rynek, bo nie wiemy, jacy najemcy się zgłoszą.

W Opolu miejsca po zlikwidowanych sklepach pozajmowały głównie banki i sklepy z używaną odzieżą. Branża spożywcza wyniosła się stąd niemal całkowicie. Trudno też kupić cokolwiek z artykułów dla domu.

- Żeby kupić żarówkę albo otwieracz do konserw, trzeba zjeździć pół miasta, choć kiedyś takie rzeczy można było bez problemów dostać w centrum - narzeka Bogdan z Opola.
Roman Kozieł, prezes Stowarzyszenia Handlowców Ziemi Opolskiej, uważa, że będzie jeszcze gorzej.

- Jeżeli rząd i samorządy nie będą wspierać drobnych przedsiębiorców, to wkrótce centra małych miast zupełnie opustoszeją, bo markety przejmą cały rynek - tłumaczy Kozieł. - My nazywamy takie koncerny "odkurzaczami”, bo tylko wyciągają gotówkę od klientów i transferują ją za granicę.

Degradację centrów miast przyspieszyć może dodatkowo wzmożona aktywność marketów, które starają się przyciągać klientów, stosując coraz bardziej nietypowe metody. Tesco przy ul. Ozimskiej w Opolu urządziło np. targowisko. Ludzie mogą tam w niedzielę sprzedawać swoje rzeczy, a przy okazji zrobić zakupy w markecie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska