Jedynie 12-osobową ekipę mieli w Kolonowskiem goście z Dobrzynia. - Wczoraj w drużynie było wesele i część zawodników na nim była - tłumaczył tak skromny skład grający trener Victorii Andrzej Piwowarczyk. - Nie chcę obwiniać tych, którzy nie dotarli na mecz. Wesele jest przecież raz w życiu. Dla nas sukcesem jest to, że w ogóle przyjechaliśmy.
Do momentu utraty pierwszej bramki, to nawet przyjezdni groźniej atakowali bramkę miejscowych. Ale na strzał z 25 metrów zdecydował się Jacek Mańczyk. - Przejąłem piłkę w środku pola i na moment się zawahałem - przyznał Mańczyk. - Chciałem próbować "kiwki", ale piłka dobrze ułożyła się do strzału, więc zdecydowałem się uderzać na bramkę i padł gol.
Ostatnia bramka w spotkaniu była dziełem Marcina Bogdoła. - Obrońca podszedł do mnie trochę lekceważąco - zauważył Bogdoł. - Minąłem go i zobaczyłem, że bramkarz odkrył długi róg. Tam też uderzyłem, a swoje trafienie dedykuję babci i narzeczonej Ani. - Były momenty dobrej gry, ale były też momenty chaosu - podsumował grę swojej drużyny Piwowarczyk. - Unia była też mocniejsza fizycznie. Nie wiem czy ktoś to zliczył, ale średnia wzrostu w tej drużynie to jakieś 185 centymetrów.
Bogdoł, Adam Dudarewicz i Mariusz Szymik to prawie dwumetrowe dryblasy. - Wszyscy wysocy to rocznik 1982 - wyjaśnił chyba najwyższy z nich Bogdoł. - Brak innych sekcji w naszej miejscowości sprawił, że wszyscy kopaliśmy piłkę. Trener Ryszard Skudlik sprawił, że wszyscy trafiliśmy do klubu i gramy w nim. Jak takie małe Kolonowskie grają w okręgówce, to jest to dobre osiągnięcie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?