Unia ogranicza, a rolnik martwi się o ochronę roślin

Lucyna Talaśka-Klich
Wycofanie kolejnych substancji czynnych może wpłynąć na obniżenie jakości i ilości surowców roślinnych, zmusza rolników do stosowania środków wbrew prawu
Wycofanie kolejnych substancji czynnych może wpłynąć na obniżenie jakości i ilości surowców roślinnych, zmusza rolników do stosowania środków wbrew prawu Lucyna Talaśka-Klich
Unijne ograniczenia w stosowaniu pestycydów miały pomóc środowisku. Rolnicy są za poprawianiem prawa, ale nie w sposób, który daje odwrotny efekt.

 

- Przez unijne ograniczenia mamy coraz gorsze plony rzepaku - mówi Leszek Kardasz z Gierałtowic (woj. dolnośląskie), który gospodaruje na ok. dwustu hektarach. - Brakuje skutecznych środków zwalczających np. śmietkę kapuścianą.

 

Piotr Koźlikowski, rolnik z Wyrzyska (Wielkopolska) rzepak ozimy tej wiosny zaorał, bo doszedł do wniosku, że nie ma już czego ratować. Inni rolnicy postąpili podobnie. - A wielu twierdzi, że w ogóle zrezygnuje z uprawy rzepaku - dodaje Kardasz. - To efekt zakazu stosowania zapraw neonikotynoidowych. Rolnicy są przekonani, że spadek wielkości plonu rzepaku w Polsce to tym razem efekt nie tylko wymarznięć, ale i zakazu stosowania zapraw neonikotynoidowych do ochrony rzepaku ozimego. 

 

Rośliny już przed mrozami były osłabione przez szkodniki - głównie śmietkę kapuścianą. Brały to pod uwagę także niektóre firmy ubezpieczeniowe, które czasami nie wypłacały odszkodowania za ujemne skutki przezimowania upraw, jeśli widoczne było działanie szkodników. 

 

- Przedstawiciel ubezpieczyciela powiedział mi, że na moim polu zabrakło właściwej ochrony przed śmietką - mówi rolnik z woj. zachodniopomorskiego. - Stosowałem dozwolone pestycydy, ale one są znacznie mniej skuteczne. Ten pan, który szacował straty, przyznał mi nawet rację, ale powiedział, że polisa dotyczyła ujemnych skutków przezimowania, a nie szkodników. Będę walczył przed sądem. Zamierzam napisać skargę do Komisji Europejskiej, żeby swoje decyzje przemyślała! 

 

Coraz więcej substancji czynnych jest wycofywanych 

Prof. dr Marek Mrówczyński z Instytutu Ochrony Roślin PIB w Poznaniu wyjaśnia, że Unia Europejska od prawie 20 lat wycofuje substancje czynne środków ochrony roślin: - Aktualnie w Unii Europejskiej znajduje się prawie 500 substancji czynnych, natomiast na początku obecnego wieku było około 1000. Odwrotna sytuacja panuje w USA, gdzie obecnie jest ponad 1300 substancji czynnych, a było ich 1000.

 

Mniej środków na rynku, Coraz trudniej zwalczyć agrofagi

Zdaniem profesora Mrówczyńskiego zmniejszenie liczby substancji czynnych wpłynęło na powstanie nowych problemów, ponieważ istnieją trudności  ze zwalczaniem agrofagów, czyli szkodników, chorób roślin i chwastów. 

 

Wyjaśnia, że mniejsza liczba tych substancji, to również powstawanie odporności agrofagów na stosowane preparaty, co zwiększa chemizację środowiska, ponieważ trzeba wykonać więcej zabiegów ochronnych.  - To prawda - przyznaje rolnik z Mazowsza. - Ja zaorałem swój rzepak, bo był zniszczony. Jednak widziałem, jak moi sąsiedzi walczyli ze szkodnikami. Tylu oprysków już dawno nie zrobili! Moim zdaniem wiele zabiegów nalistnych bardziej szkodzi środowisku niż jedno zaprawianie nasion. Zatem wystarczyło - przynajmniej na razie - ograniczyć stosowanie  zapraw neonikotynoidowych  w roślinach jarych, zostawić w ozimych, zamiast wprowadzać zakazy. 

 

Paweł Kochański, prezes Agencji Nasiennej: -Powszechnie wiadomo, że zaprawianie nasion przy użyciu zapraw nasiennych ma na celu zapewnienie ochrony przed patogenami oraz optymalnego wzrostu plantacji. Zaprawianie nasion jest jednym z podstawowych zabiegów zapewniających ochronę od momentu siewu do fazy wykształcenia pierwszych liści właściwych. Dzięki temu dokonywana jest również prewencja na kolejne fazy wzrostu zdrowej plantacji, co zdecydowanie ogranicza zabiegi ochrony roślin i wprowadzanie dodatkowych pestycydów do środowiska.

Unia ogranicza, a rolnik martwi się o ochronę roślin

Za rok Bruksela może zmienić zdanie w sprawie neonikotynoidów

Profesor Mrówczyński przypomina: - Od1 grudnia 2013 roku Unia Europejskawprowadziła zakaz stosowania zapraw nasiennych zgrupy neonikotynoidów, które zwalczają szkodniki powschodach rzepaku, kukurydzy izbóż jarych. Zakaz ten miał obowiązywać przez 2 lata, ale niestety dopiero w2017 roku Unia Europejskapodejmie decyzję oewentualnym przywróceniu możliwości zaprawiania.
Zdaniem profesora zakaz stosowania zapraw spowodował, że chemizacja wzrosła, ponieważ istniała potrzeba wielokrotnego opryskiwania całych plantacji: - Brak zapraw wpłynął na rozwój m.in. śmietki kapuścianej w rzepaku i warzywach kapustnych, co spowodowało często potrzebę likwidacji plantacji.

 

Michał Gmys, rolnik z Wtelna (woj. kujawsko-pomorskie) uprawia m. in. brokuły i kalafiory: - Takiego zagrożenia ze strony śmietki jeszcze nie widziałem! Nalotów owadów na pola jest bardzo dużo. To może być ogromnym problemem nie tylko dla producentów rzepaku, ale i warzyw. 

 

Zdaniem gospodarza z Wtelna do takiej ekspansji śmietki mógł się przyczynić unijny zakaz dotyczący neonikotynoidów. Obok śmietki, uprawy zaatakowały w tym roku także: tantniś krzyżowiaczek oraz pchełki. - W niektórych krajach Wspólnoty dopuszczono stosowanie neonikotynoidów  - zauważa gospodarz z Dolnego Śląska. - A niby jesteśmy w tej samej Unii Europejskiej!

 

Wycofanie zapraw jest jak czubek góry lodowej 

Juliusz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych podczas spotkania w resorcie rolnictwa powiedział m.in.:  -Brak zapraw do rzepaku i uszkodzenia jesienne przez śmietkę i pchełkę przyczyniły się do zwiększenia strat mrozowych. Wycofanie zapraw to czubek góry lodowej. Szykują się kolejne - w tym wycofanie glifosatu. Nie możemy na to pozwolić!

 

Profesor Mrówczyński  dodaje: - W najbliższych latach Unia Europejska planuje głównie ograniczyć liczbę substancji czynnych fungicydów, które zwalczają choroby grzybowe roślin. Niektóre choroby grzybowe wytwarzają mikotoksyny, które często są związkami rakotwórczymi.

 

Zdaniem profesora wycofywanie kolejnych substancji czynnych może wpłynąć na obniżenie jakości i ilości surowców roślinnych oraz zmusza rolników i ogrodników do stosowania środków ochrony roślin, które jest niezgodne z aktualnymi przepisami prawa.

 

Przeciwnicy pestycydów też widzą minusy nieprzemyślanych zmian

- Chemia w rolnictwie to generalnie nic dobrego, ale nawet ograniczenia takich środków trzeba robić z głową - uważa rolnik ekologiczny z Lubelszczyzny. - Bo na razie efekt jest taki, że niektórzy rolnicy łapią się różnych sposobów, by ratować plony - nawet tych nielegalnych. 

 

Rolnik, który produkuje żywność ekologiczną wie, że niektórzy gospodarze konwencjonalni kupują nielegalne środki na Ukrainie. - To jeszcze bardziej niszczy środowisko, więc jeśli dowiem się, że sąsiad używa lewych pestycydów, to nie będę siedział z założonymi rękoma - dodał. 

- Złe prawo sprzyja szarej strefie - uważa Leszek Kardasz. 

 

Przemycają nielegalne środki z Ukrainy i wpadają w ręce celników

Podkarpacka Służba Celna - Izba Celna w Przemyślu podała w sierpniu br., że 60 opakowań środków ochrony roślin usiłował przemycić przez granicę 42-letni obywatel Ukrainy. Nie miał stosownych dokumentów na przewóz przez granicę tego typu towaru. Wyjaśnił funkcjonariuszom, że towar kupił we Lwowie dla znajomego sadownika w Sandomierzu. Służba Celna wszczęła przeciwko niemu postępowanie karne skarbowe, zarekwirowała nielegalny towar oraz tysiąc złotych na poczet kary.

 

Celnicy podkreślają, że na przewóz przez granicę środków ochrony roślin potrzebne jest zezwolenie ministra rolnictwa. „Opakowania jednostkowe środków ochrony roślin wprowadzanych do obrotu powinny być szczelnie zamknięte i nieuszkodzone, zaopatrzone w zatwierdzoną i sporządzoną w języku polskim etykietę. Niezbędne jest także spełnienie wymagań określonych w zezwoleniu na wprowadzanie środka ochrony roślin do obrotu. Przeprowadzone badania laboratoryjne wykazały, że w wielu przypadkach nielegalnego importu niezarejestrowanych i niedopuszczonych do obrotu w Unii Europejskiej środków ochrony roślin, zawarte były substancje niedopuszczone do produkcji, a tym samym niebezpieczne dla roślin i środowiska. Pozostałości tych substancji w spożywanych przez ludzi i zwierzęta roślinach, są bardzo niebezpieczne dla zdrowia.”

 

Zdaniem przemyskich celników z  reguły przemycane są pozornie nieduże ilości tych środków, np. 4-5 litrów lub 10 - 20kg, należy mieć świadomość, że ta ilość w produkcji rolnej lub sadowniczej używana jest w znacznym rozcieńczeniu, w związku z tym jej działanie jest zwielokrotnione.

 

W 2015 r.  funkcjonariusze Służby Celnej w woj. podkarpackim udaremniły 240 prób przemytu środków ochrony roślin, zatrzymując 211  kilogramów i 335 litrów niedopuszczonych do obrotu preparatów, zaś od początku 2016 r. do 22 sierpnia br.  ujawniły 48 przypadków przemytu tego rodzaju towarów, zatrzymując łącznie 393 litry oraz 268 kg środków.

 

Inspekcja ostrzega - za łamanie prawa grożą dotkliwe kary 

Tadeusz Łączyński, zastępca głównego inspektora ochrony roślin i nasiennictwa  wyjaśnia: „Środki ochrony roślin podlegają ścisłym, zharmonizowanym na poziomie Wspólnoty Europejskiej regulacjom prawnym. Każdy środek przed wprowadzeniem do obrotu jest poddany wieloletnim badaniom oraz ocenie. Jeżeli środek przejdzie pomyślnie ten proces, uzyskuje zgodę właściwego organu, w przypadku Polski, Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, na dopuszczenie do obrotu i stosowania. Preparaty znajdujące się w obrocie powinny być zaopatrzone w zatwierdzoną, sporządzoną w języku polskim etykietę”.

 

Inspektor podkreśla, że „Zgodnie z art. 55 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1107/2009 z  21 października 2009 r. dotyczące wprowadzania do obrotu środków ochrony roślin i uchylające dyrektywy Rady 79/117/EWG i 91/414/EWG środki ochrony roślin muszą być stosowane właściwie. Obejmuje to stosowanie zasad dobrej praktyki ochrony roślin oraz respektowanie podanych w etykiecie środka ochrony roślin informacji, tj. dawki oraz gatunki roślin, na których można wykonać zabieg ochrony danym preparatem. Zgodnie z art. 76 ust.I pkt. 18 oraz 19 ustawy z dnia 8 marca 2013 r. o środkach ochrony roślin (Dz. U. z 2015 r., poz. 547), kto wykonuje zabiegi ochrony roślin z zastosowaniem środka, który nie może być stosowany lub stosuje środek ochrony roślin niezgodnie z zawartymi w etykiecie wymaganiami, podlega karze grzywny”.

 

Tadeusz Łączyński zauważa: - Zarówno w przypadku osoby wprowadzającej do obrotu, jak i stosującej nielegalne środki ochrony roślin kary mogą być bardzo dotkliwe. Oczywiście, może być to ww. kara administracyjna, lecz nie tylko. Użytkownik stosujący takie środki może również ponieść straty w postaci zniszczenia plantacji i utraty plonu z powodu nieprawidłowego działania środka nieposiadającego zezwolenia. Ale to niejedyne konsekwencje. Świadoma sprzedaż, czy stosowanie nielegalnych środków to nic innego jak sprowadzanie zagrożenia dla siebie i innych, a w odniesieniu do tego rodzaju działań mogą być zastosowane przepisy karne, łącznie z pozbawieniem wolności. To, co należy podkreślić to, że poprzez sprzedaż nielegalnych środków ochrony roślin, czy ich stosowanie można stać się również uczestnikiem procederu kierowanego przez grupy przestępcze. 

 

Zdaniem inspektora, kontrole mogą wykazać nieprawidłowości: - Kwestia prawidłowego stosowania środków ochrony roślin przez użytkowników profesjonalnych weryfikowana jest przez inspektorów Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa podczas kontroli w gospodarstwach oraz w trakcie monitorowania pozostałości środków ochrony roślin w płodach rolnych. W przypadku stwierdzenia przekroczenia najwyższych dopuszczalnych poziomów pozostałości środków ochrony roślin stwarzających zagrożenie dla zdrowia konsumenta tych płodów rolnych, zakazuje się przeznaczania tych płodów rolnych do spożycia przez ludzi i wprowadzania do obrotu.

 

- To bardzo dobrze, że inspekcja może ukarać za złamanie prawa, ale co my mamy zrobić, jeśli zmian w prawie jest tyle, iż można się pogubić w gąszczu przepisów - uważa rolnik z Małopolski. - Dotyczy to także środków ochrony roślin.

 

Paweł Kochański, prezes Agencji Nasiennej: - Zachęcam rolników do zwiększania ilości wysiewanego, profesjonalnie zaprawionego, kwalifikowanego materiału siewnego. Ponieważ jednak posiadacze gruntów rolnych także mogą korzystać z odstępstwa rolnego, tj. możliwości ponownego siewu nasion własnych pod warunkiem uiszczenia opłaty na rzecz hodowcy, uważam, że powinni mieć dostęp do pełnej gamy skutecznych zapraw nasiennych pod warunkiem zaprawiania w profesjonalnych jednostkach spełniających standardy ESTA (Europejska Gwarancja Jakości Zaprawiania Nasion). Mamy w Polsce wiele podmiotów posiadających certyfikat ESTA, a z pewnością ich liczba szybko będzie rosła w najbliższym czasie. Nasiona zaprawiane zgodnie z normami praktycznie nie emitują pyłów mogących zaszkodzić owadom.

 

- Porządni rolnicy, a takich jest w Polsce zdecydowana większość, dbają o środowisko, także o bezpieczeństwo pszczół - mówi Piotr Doligalski, prowadzący w Kowrozie (woj. kujawsko-pomorskie) 800-hektarowe gospodarstwo. - Jednak unijny zakaz dotyczący neonikotynoidów przyniósł więcej szkody niż pożytku. Oprócz trudniejszej walki np. ze śmietką pojawił się także problem dotyczący wzrostu kosztów produkcji. Kilkakrotne opryski, to większy wydatek nie tylko na środki, ale i na paliwo, koszty robocizny. 

 

- Moim zdaniem Komisja Europejska ulega naciskom lobby chemicznego, które stara się wykreślić niektóre substancje czynne, by w ten sposób pozbyć się konkurencji - uważa gospodarz z Gierałtowic.

 

Walka z chwastami 

- Jeśli Unia Europejska zakaże także stosowania glifosatu, to może być kolejny problem - jak walczyć z chwastami? - dodaje Piotr Doligalski. Zdaniem gospodarzy z różnych części kraju skutek unijnych obostrzeń  odczują również  przetwórcy, np. producenci oleju, a na końcu także konsumenci. - Zapłacą więcej za coś, co wcale nie wyrosło w zdrowszych warunkach - uważa rolnik z Kujaw, producent rzepaku, który w tym roku - po raz pierwszy od wielu lat nie wysieje tej rośliny. - Po co? Żeby śmietka miała co jeść?

 

Unijne ograniczenia dotknęły także europejskich producentów kukurydzy i słoneczników.  Mimo wszystko plantacji słoneczników w Austrii i we Włoszech przybywa, bo tamtejsi rolnicy uważają, że walka ze szkodnikami (np. z omacnicą słonecznikówką)  i tak jest łatwiejsza niż ze szkodnikami atakującymi rzepak i warzywa kapustne. 

 

- Rolnik zawsze będzie szukał alternatywy - dodaje Piotr Doligalski. - Jednak na uprawianie słoneczników w naszym klimacie może być trochę za zimno. Poza tym potrzebni byliby odbiorcy, przetwórcy...

 

-  W Polsce uprawia się tylko słonecznik oleisty - dodaje prof. Mrówczyński. - Aktualnie brakuje odmian,  które można uprawiać w warunkach Polski, szczególnie odpornych na szarą pleśń, która niszczy koszyczki słonecznika.

 

Gospodarze, którzy z powodu unijnych ograniczeń dotyczących środków ochrony roślin rezygnują z produkcji rzepaku i warzyw kapustnych najczęściej deklarują, że zwiększą uprawy zbóż. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Unia ogranicza, a rolnik martwi się o ochronę roślin - Gazeta Pomorska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska