Unikają komornika, nie chcą płacić na własne dzieci

Archiwum
Ściągalność alimentów wynosi zaledwie kilkanaście procent i nie ma pomysłu jak ją podwyższyć.
Ściągalność alimentów wynosi zaledwie kilkanaście procent i nie ma pomysłu jak ją podwyższyć. Archiwum
Państwo nie jest w stanie wyegzekwować zasądzonych alimentów, Dłużnicy uciekają się do różnych sposobów, by nie podejmować pracy. Legalnej.

Wydawałoby się, że wyrok sądu, który zobowiązuje ojca do płacenia alimentów na swoje dziecko lub dzieci, powinien być kresem trudnej drogi matek, domagających się finansowego udziału w utrzymaniu potomstwa. Tak jednak nie jest.

- Średnio kwota zasądzonych na dziecko alimentów to 3oo zł - informuje Anna Radlak, dyrektor Miejskiego Centrum Świadczeń w Opolu - To jest zaledwie cząstka wydatków ponoszonych przez matkę na utrzymanie dziecka, większość ojców-alimenciarzy nawet tego jednak nie płaci.

Ściągalność alimentów wynosi zaledwie kilkanaście procent i nie ma pomysłu jak ją podwyższyć. Mężczyźni wynajdują wiele sposobów, by przedstawić siebie jako ofiarę rynku pracy. Twierdzą, że nikt ich nie chce zatrudnić, choć często pracują "na czarno".

Swój majątek zapisują na rodziców, więc nie ma z czego ściągnąć zadłużenia.Część dłużników wyjeżdża zagranicę i tam pracuje. Kiedy zapadnie wyrok sądu, który zobowiązuje ojca do płacenia alimentów, a ten się z obowiązku nie wywiązuje, takiego niesubordynowanego tatusia wzywa pracownik Miejskiego Centrum Świadczeń.

Po przeprowadzeniu wywiadu, kieruje go do Powiatowego Urzędu Pracy. - Czasem bywa tak, że dłużnicy rzeczywiście nie mogą znaleźć pracy, choć się starają - przyznaje Daria Bakanowicz, doradca zawodowy z PUP w Opolu - Powodem jest długotrwałe bezrobocie i brak poszukiwanych na rynku kwalifikacji. Dla takich osób organizujemy warsztaty, uczymy poruszać się po rynku pracy. Proponujemy także kursy i szkolenia, by mogły zdobyć nowy zawód.

Dostają też od nas oferty pracy. - Niestety, tylko niektórzy z nich korzystają - dodaje Irena Lebiedzińska, wicedyrektor PUP w Opolu. Większość dłużników alimentacyjnych robi wszystko, żeby pracodawcy, do których trafiają, ich nie zatrudnili. Powód jest oczywisty: po zawarciu umowy to pracodawca będzie ściągać alimenty z wypłaty na wniosek komornika. Natomiast uchylający się od łożenia swojego potomka "alimenciarze" mówią tak: - Nie będę robił na komornika. Jakby nie rozumieli, że to są pieniądze dla ich dziecka.

Na pewno chce pracować mężczyzna skierowany przez PUP i od niedawna zatrudniony - na czas określony - przez MOPR.

- To jest tzw. zatrudnienie ze wsparciem - tłumaczy Maciej Baumert, szef Klubu Integracji Społecznej - PUP częściowo refunduje płace, ale i my ponosimy z tego tytułu dodatkowe koszty, więc mogliśmy sobie pozwolić tylko na zatrudnienie 6 osób ( po dwie co dwa miesiące). Ale i tak nie wszyscy skierowani chcą pracować.

Na podobnych zasadach gminy mogłyby organizować roboty publiczne, ale - jak mówi Irena Lebiedzińska - zniechęcają je właśnie dodatkowe koszty i obowiązki związane z organizowaniem prac. Trzeba przecież dać ludziom odzież roboczą, przeszkolić z bhp, zapewnić nadzór.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska