Uratowali sąsiada z płomieni, ale nie czują się bohaterami

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Opolanie uratowali mężczyznę z pożaru.
Opolanie uratowali mężczyznę z pożaru. Krzysztof Świderski
Trzech opolan wyważyło drzwi do mieszkania i wyniosło nieprzytomnego mężczyznę z dymu i płomieni. Dziś odebrali w ratuszu gratulacje.

- Tamtego dnia mieliśmy spotkanie grupy biblijnej - wspomina wydarzenia z 17 marca tego roku Jarosław Muzolf, który mieszka w kamienicy przy ul. Kośnego w Opolu. - Spojrzałem w okno i zauważyłem dym. Zszedłem piętro niżej i zorientowałem się, że wydobywa się on ze szpar wokół drzwi sąsiada.

Na miejscu pojawiło się jeszcze dwóch mężczyzn, którzy ruszyli na pomoc. - Metalowych drzwi nie dało się wyważyć kopniakiem ani barkiem, jak to się dzieje w filmach. W końcu ktoś przyniósł łom i pokonaliśmy te drzwi - wspomina pan Jarosław. - Przez moment miałem chwilę zawahania. Pomyślałem, że być może sąsiad przypalił jajecznicę, a my wchodząc zniszczymy mu drzwi.

Wewnątrz paliła się wersalka. Mężczyźni podejrzewali, że w mieszkaniu może znajdować się starszy pan. - Dymu było już tak dużo, że widziałem właściwie tylko czubek własnego nosa - opowiada Łukasz Morski-Żmij. - Kołdra była ułożona w kształcie człowieka i przez sekundę pomyślałem, że to sąsiad płonie. W mieszkaniu nie dało się oddychać, dlatego kilka razy wybiegałem na korytarz, żeby zaczerpnąć powietrza, a później wracałem do środka. W końcu znalazłem sąsiada w łazience.
Dwaj towarzyszący mu mężczyźni walczyli w tym czasie z płomieniami. - Wodę przynosiliśmy wiadrami ode mnie z łazienki, ale ciśnienie było tak niskie, że na niewiele się to zdało - relacjonuje Wiesław Najbar. - Chwyciliśmy nawet za wodę mineralną, ale bez efektu - opowiada.

Mężczyznom wydawało się, że ta walka trwa całą wieczność, choć straż pożarna na miejscu pojawiła się błyskawicznie.

Dzisiaj za swój bohaterski czyn odebrali gratulacje i upominki z rąk prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego oraz bryg. Pawła Kielara, komendanta miejski PSP w Opolu.

- Na co dzień jeździmy do pożarów i niesiemy pomoc, ale od świadków takich zdarzeń oczekujemy właściwie tylko tego, aby w porę wezwali służby - mówił komendant Kielar. - Ci mężczyźni zrobili znacznie więcej, bo zaryzykowali własne życie. W ciągu 6 minut, jakie upłynęły do naszego przyjazdu, wykonali pracę, która uratowała człowieka.

Mężczyźni nie czują się bohaterami. Mówią, że każdy na ich miejscu tak by zrobił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska