Urząd po niemiecku. Jak święty Mikołaj pomaga firmom w tarapatach

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Jazda na rowerze i poznawanie świata to jedno z ulubionych zajęć radnej ze Strzeleczek. Na zdjęciu w muzeum w Dreźnie.
Jazda na rowerze i poznawanie świata to jedno z ulubionych zajęć radnej ze Strzeleczek. Na zdjęciu w muzeum w Dreźnie. Archiwum prywatne
- Kto w starostwie w Ebersberg nie zarejestruje auta w godzinę, ten może liczyć na darmową myjnię - mówi Brygida Wiencek ze Strzeleczek. Takich "wpadek" zaliczają w roku... kilka.

Brygida Wiencek

Pasjonatka samorządności. Ma 30 lat, mieszka w Łowkowicach. Po raz drugi została radną gminy Strzeleczki, a pierwszy raz przewodniczącą rady. Szefuje Towarzystwu Społeczno-Kulturalnemu Niemców na Śląsku Opolskim w gminie Strzeleczki. Wcześniej działała w kole DFK Komorniki - Łowkowice i OSP Ściborowice. Doświadczenie w działalności politycznej i społecznej zdobywała m.in. w Kuźni Młodych Liderów, organizowanej przez Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej i Szkołę Liderów. Dotychczas pracowała m.in. jako pilot wycieczek i opiekun praktyk uczniowskich za granicą.

Ebersberg - miasto powiatowe w Niemczech, w Bawarii, w tak zwanym tłustym pasie wokół Monachium. Leży około 30 km na wschód od stolicy landu. W całym powiecie mieszka ok. 130 tys. ludzi, a w samym mieście ponad 11 tysięcy. Brygida Wiencek, świeżo upieczona przewodnicząca Rady Gminy Strzeleczki w powiecie krapkowickim, spędziła tam trzy miesiące na płatnym stypendium.

- W ubiegłym roku na Barbórkę na jednym ze spotkań poznałam niemieckiego polityka należącego do Związku Ślązaków w Niemczech. Zapytałam go, czy mogłabym zobaczyć, jak wygląda od kuchni praca niemieckiego samorządu. Obiecał, że rozezna sprawę. W maju dostałam odpowiedź, że znalazł powiat, który razem z ministerstwem pokryje mój trzymiesięczny pobyt w Niemczech. Tak trafiłam do starostwa w Ebersbergu - opowiada Brygida Wiencek.

Znalazła się w ścisłej kadrze zarządzającej przy staroście i sekretarzu powiatu, co pozwoliło jej na poznanie wielu sfer funkcjonowania niemieckiego urzędu. Napatrzyła się na zachodni styl samorządzenia i przynajmniej niektóre z tych rozwiązań młoda radna chciałaby przenieść na rodzimy grunt.

- Największym zaskoczeniem była dla mnie sprawność obsługi w wydziale komunikacji w Ebersbergu, w którym jeszcze jakiś czas temu - jak informowali rządzący niemieckim landkreisem - nikt nie chciał pracować, bo to na niego najczęściej utyskiwali mieszkańcy załatwiający tu sprawy. W dodatku to powiat chętnie wybierany przez cudzoziemców, więc problemem było także porozumiewanie się - opowiada Brygida Wiencek.

Szefostwo tak przeorganizowało pracę, że dziś zarejestrowanie auta trwa tam nie dłużej niż kilkanaście minut. Na pierwszym stanowisku składa się dokumenty, które jadą potem na specjalne taśmie od urzędnika do urzędnika. W tym czasie klient w innym pomieszczeniu odbiera tablice. Kiedy z nimi wraca, otrzymuje jeszcze ostatnią pieczątkę. Kto w ciągu godziny sprawy nie załatwi, ten może w ramach rekompensaty liczyć na darmowe mycie samochodu. Takich "wpadek" urzędnicy z Ebersbergu zaliczają kilka... w ciągu roku.
Brygidzie Wiencek spodobało się także to, że w urzędach wydzielony jest czas urzędowania i czas przyjmowania petentów.

- To pozwala na przygotowanie dokumentów potrzebnych do sprawnego załatwienia sprawy, a z drugiej strony nie wprowadza niepotrzebnej nerwówki, kiedy petent trafia w moment najmniej dogodny.

W ośmiogodzinnym dniu pracy każdy z urzędników może sobie zrobić półgodzinną niepłatną przerwę, podczas której może wyjść z urzędu pod warunkiem, że zarejestruje to na elektronicznym czytniku.

W czasie przerwy jego obowiązki przejmuje inna osoba, żeby nie doszło do sytuacji w stylu "chwilowo zamknięte, zaraz wracam". W niemieckim urzędzie nie ma też mowy o braku zastępstwa na czas wyjazdu służbowego, choroby czy urlopu.

- Ale sprawnej organizacji niewątpliwie służy liczba pracowników, z których część pracuje w mniejszym wymiarze etatu niż cały. Z jednej strony pozwala im to na godzenie obowiązków domowych z pracą, z drugiej na zapewnienie pełnej obsługi dla petentów. W naszych - szczególnie tych małych urzędach - jedna osoba bywa specjalistą od wielu spraw - analizuje Brygida Wiencek. Ale też niemieckie pensje, nawet na niepełnych etatach, pozwalają godniej żyć niż na polskich pełnych.

Partnerstwa się nie boją

Hala sportowa w Ebersbergu została wybudowana w formule trzy P, czyli Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. Za jej wybudowanie zapłaciła prywatna firma, której rolą jest także zapewnienie obsługi obiektu przez 20 lat, a gmina i powiat korzystają z niej, płacąc za to firmie. Nie musiały jednak zaciągać kredytów na budowę. Z wyliczeń niemieckich urzędników wynika, że daje to oszczędności sięgające do 20 procent. W formule PPP budowane są też szkoły, do tego pasywne, żeby zaoszczędzić na kosztach utrzymania budynków.

Także przedszkola prowadzone są tam przez firmy prywatne. Gminie opłaca się użyczyć na ten cel zmodernizowany budynek komunalny, a nawet sfinansować utworzenie ogrodu zimowego przy jednej z placówek, który ma działać jak magnes na rodziców i dzieci. - Tamtejszy samorząd wychodzi z założenia, że jego rolą jest pobudzanie drobnej przedsiębiorczości i tworzenie miejsc pracy właśnie w taki sposób - wyjaśnia Brygida Wiencek.

Troska o najmniejszych przedsiębiorców objawia się także przez powołanie przy starostwie rady doświadczonych rzemieślników, której rolą jest udzielanie porad osobom rozpoczynającym działalność np. przy tworzeniu biznesplanu lub niedoświadczonym biznesmenom, którzy popadli w kłopoty. To o tyle ważne, że wielu rozpoczynających działalność biznesową to emigranci, którym bywa trudno odnaleźć się w niemieckich realiach gospodarczych.

- Nie zapomnę historii drobnych sklepikarzy, którzy prowadzili handel na osiedlu i zawisło nad nimi widmo egzekucji komorniczej i bankructwa - wspomina Brygida Wiencek. - Usłyszeli, że powinni wycofać wszystkie produkty, które im nie schodzą i ograniczyć koszty stałe. Porady były tak szczegółowe, że dotyczyły też konieczności konsolidacji kredytów i wyboru banku, który zaoferuje lepsze warunki prowadzenia rachunku firmowego. Seniorzy dociekali, czy na przykład lodówki z lodami, które czerpią dużo energii, przynoszą adekwatny zysk - opowiada radna Wiencek.

Doradcy nie owijali w bawełnę. Byli surowi w sądach, ale i życzliwi, tak, że małżeństwo wyszło z uśmiechem nadziei na ustach, a na kolejnym spotkaniu z seniorami-biznesmenami raportowało zachodzące zmiany na lepsze . - Zastanawiam się, czy nasze okołobiznesowe organizacje jak Lions Cluby, czy BCC nie mogłyby udzielać takich porad na podobnych zasadach. Za darmo - dopytuje radna.

Starostwo w Ebersbergu nie dość, że nie ma długów, to jeszcze wychodzi na plus (za co skarbniczka została nagrodzona). Niezadłużanie się jest obecnie "modne" wśród niemieckich samorządów.

Niemieckie wzory, polskie drogi

Strzeleczki - typowo śląska gmina w powiecie krapkowickim, licząca 7500 mieszkańców, słynąca z zabytkowego pałacu w Mosznej. Na jej stronie internetowej można przeczytać, że mieszkańcy to ludzie pracowici i gościnni. 60 proc. z nich pracuje poza rolnictwem, z czego gros poza krajem.

Podczas ostatnich wyborów samorządowych w Strzeleczkach doszło do przewrotu. Długoletniego (rządził 24 lata) wójta Bronisława Kurpielę (63 lata) z mniejszości niemieckiej wysadził z siodła 34-letni Marek Pietruszka (startujący z własnego komitetu). Zdecydowanie odmłodniała też rada. Jej nowa przewodnicząca Brygida Wiencek wiąże z tym pewne nadzieje, także z wójtem - mimo że nie reprezentuje jej ugrupowania - liczy na porozumienie, choćby z racji wieku. Wiencek - zwolenniczka ciągłego uczenia się - chce zaproponować radnym, szczególnie nowym, szkolenie z praw i obowiązków, żeby jak najlepiej weszli w rytm pracy.

Radnej ze Strzeleczek podczas stypendium w niemieckim samorządzie spodobał się nienormowany czas pracy urzędników. Marzy jej się, aby jej rodzima gmina także zrobiła ukłon, szczególnie w stronę migrantów zarobkowych, którzy w tej typowo śląskiej gminie zwykle zjeżdżają do domów w piątki, a w niedzielę je opuszczają. - Gdyby urząd był dłużej czynny w piątki albo nawet w soboty, to wiele spraw mogliby oni pozałatwiać, bez konieczności brania urlopów - wyjaśnia radna.

W Niemczech duże wrażenie wywarły na strzelecczance sesje wyjazdowe, podczas których niemieccy rajcy - bez względu na pogodę - rozeznawali problemy w terenie, np. sprawę śmieci składowanych w lesie czy problem zablokowanej przez jednego z gospodarzy drogi. Powiatowym radnym w drugim przypadku towarzyszyli radni z sejmiku, bo i ich ten temat dotyczył.

- Komisje i sesje zaczynały się w Ebersbergu nie szybciej niż o 16.00, żeby mieszkańcy mogli brać w nich udział. Mnie w ubiegłej kadencji udało się przesunąć sesje z 10.00 na 12.00, więc może teraz pójdziemy o krok dalej - sugeruje Brygida Wiencek. Chce ona także uzbroić radnych w elektroniczny sprzęt, żeby nie trzeba było drukować ton dokumentów, tylko móc przeglądać je na tabletach, a podczas sesji wyświetlać na rzutniku.

- Kto nie da się namówić, tego zmuszać nie będę, ale sam przekona się, jaka to duża wygoda - sugeruje radna.

Jest ona też m.in. zwolenniczką tworzenia nowoczesnych, dobrze wyposażonych szkół za cenę likwidacji małych, wiejskich, których największą zaletą jest bliskość od domu. - Dowożenie to dziś żaden problem, a zapewnienie odpowiedniego poziomu nauczania powinno być najważniejsze - mówi.

Masz głos, masz wybór

W 2013 roku Brygida Wiencek włączyła się w ogólnopolską akcję "Masz głos, masz wybór", organizowaną przez Fundację Batorego i Szkołę Liderów, z której się sama wywodzi. Uczestnicy (samorządy, biblioteki, szkoły, organizacje, domy kultury itp.) miały do wyboru zadania do wykonania. W Strzeleczkach radna wzięła na tapetę dwa tematy "dostępni radni" i "dostępne sesje rady gminy". - Podczas uroczystego otwarcia naszego rynku po remoncie zorganizowałam dyżury radnych. Mieszkańcy mogli wówczas rozmawiać z prawie wszystkimi radnymi oraz zgłaszać problemy - opowiada Brygida Wiencek. - Co zaskakujące, spotkało się to ze sporym oddźwiękiem wśród młodych ludzi. Narzekali oni, że w ich wsiach brakuje im miejsc do spotkań, uprawiania sportu i rekreacji oraz inicjatyw bezpośrednio skierowanych do nich.

Radna namówiła też kolegów radnych, aby na stronie internetowej gminy udostępnili swoje e-maile oraz numery telefonów.

Nie wszyscy wyrazili wówczas na to zgodę. Za realizację tych projektów Brygida Wiencek otrzymała wówczas wyróżnienie (odbierała je w pałacu prezydenckim, bo Bronisław Komorowski objął tę akcję patronatem) i zapowiedziała, że w przyszłości chce , aby Strzeleczki powalczyły o tytuł "Super Samorządu".

Okaże się więc, czy niemieckie pomysły w połączeniu ze śląską pracowitością, pozwolą na zdobycie tytułu dla najlepszych inicjatyw włączających mieszkańców we współpracę z urzędem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska