Urzędnicy popsuli jej życie

fot. Daniel Polak
Aleksandra znów robi to, co jest sensem jej życia. Boi się tylko, że urzędnicy nie dadzą jej spokoju i będą chcieli znaleźć jakiś powód, by nie mogła pomagać potrzebującym.
Aleksandra znów robi to, co jest sensem jej życia. Boi się tylko, że urzędnicy nie dadzą jej spokoju i będą chcieli znaleźć jakiś powód, by nie mogła pomagać potrzebującym. fot. Daniel Polak
Aleksandra Kamińska załamała się nerwowo, w jednej chwili jej życie zawodowe i prywatne legło w gruzach. Wystarczyło widzimisię urzędnika.

- Jak jest po teologii, to może w kurii pracować, a nie w pomocy społecznej jako specjalista pracy socjalnej - zza niedomkniętych drzwi Aleksandra Kamińska usłyszała, jak urzędniczka z Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego kontrolująca Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Strzeleczkach mówi do jej szefowej.
To było o niej. Usłyszała jeszcze, jak jej szefowa próbuje tłumaczyć: "Ale ona nie poprzestała na studiach teologicznych, bo zrobiła jeszcze trzy "podyplomówki", a od roku jest na liście mediatorów sądowych, bo ukończyła specjalne szkolenie".
Nie przekonało to urzędniczki. Zaleciła zdegradować Aleksandrę do stanowiska, od którego zaczynała pracę w GOPS.

To było pół roku temu. - Podłamałam się wtedy, bo po osiemnastu latach pracy w pomocy społecznej usłyszałam, jak ktoś pyta, czy ja w ogóle jestem tutaj potrzebna - opowiada Aleksandra. - Kontrolerzy z urzędu wojewódzkiego sprawdzili, jak pracuję. Nie mieli zastrzeżeń. To o co w tym wszystkim chodzi? Ciągle nie Mogę dojść do siebie, wylądowałam na długim zwolnieniu, bo przez to wszystko wysiadły mi nerwy. Wtedy to nawet pomyślałam, że jak mi nie pozwolą wrócić do GOPS-u, to poszukam pracy w zoo.

Na wsi jest inaczej
Idziemy główną uliczką w Dobrej, to jedna z siedmiu miejscowości, skąd pochodzą podopieczni Aleksandry. - Pani Olu, pani Olu! - rozlegają się za nią dziecięce okrzyki. - Kiedy znowu będziemy bawić się w drzewo?
- Były na półkolonii, prowadziłam też z nimi zajęcia socjoterapetyczne w naszych szkołach - wyjaśnia Aleksandra.

- Tutaj wszyscy się znają, inaczej niż w mieście - dodaje. - Nie można być sztywniakiem, bo albo człowieka zaakceptują, albo nie. A jak nie zaakceptuję, to traktują jak nadzorcę, wtedy trudno podać im rękę. Bo żeby pomóc, trzeba otworzyć się na drugiego człowieka.

Po chwili już maluchy oblegają Aleksandrę. - A ja będę chciała być tym żuczkiem! - upiera się jedno z dzieci.

- Mówi o postaci z zabawy, po której odczytujemy nastrój dziecka - tłumaczy Aleksandra. - To jest otwarte dziecko, ma poczucie swojej wartości. Tylko szkoda, że tak mało spotykam takich dzieci pośród swoich podopiecznych. W wielu miejscowościach są świetlice środowiskowe, prowadzimy tam terapie. Podczas takich zajęć "wyławiamy" ich problemy, próbujemy zaradzić. A tych w naszych gminach nie brakuje - ojcowie za granicą, a matki same wychowują.

Po chwili ktoś ją znowu zatrzymuje, słychać tylko fragmenty rozmowy - starsza kobieta ma problem z zięciem alkoholikiem. A jej i córce wysiadły już nerwy.
- Pani Gazelo, jutro będę na panią czekała - Aleksandra zwraca się do starszej kobiety. - I powiem jeszcze, jak z tym dofinansowaniem do opału.
Odchodzimy, a Aleksandra dodaje: - Na wsi ta praca nigdy się nie kończy…

Potraktowali jak wieśniaków
Bronisław Kurpiela, wójt Strzeleczek, na pytanie o zastrzeżenia urzędu wojewódzkiego wobec Aleksandry wzrusza ramionami.
- Zawsze obchodzą się z nami stereotypowo - stwierdza wójt. - Kontrolerzy z województwa traktują nas jak tubylców, żyjących z dala od miasta. Zdziwiło ich pewnie to, że pracownik na wsi może być światły i wykształcony. A taką osobą jest właśnie Aleksandra Kamińska. Jestem wójtem od pięciu kadencji, więc znam ją już długo. Ta pani bardzo lubi swoją pracę, nigdy się też nie ogranicza tylko do tego, co musi, bo oprócz swoich obowiązków robi dużo więcej. Jest nagradzana za swoją pracę. Powiem jeszcze tylko, że pani Aleksandra opiekuje się rodzeństwem z domu dziecka.

Opinia

Opinia

Dr Danuta Berlińska, socjolog z Uniwersytetu Opolskiego:

- Bez wątpienia mamy do czynienia z asekurancką postawą i zaściankowym myśleniem urzędników, którzy zrobią wszystko, żeby podczas kontroli się wykazać i być w zgodzie z literą prawa. A powinni uruchamiać zdrowy rozsądek, o czym nie można powiedzieć w tym konkretnym przypadku. Przecież teologia to nie jest studiowanie Pisma Świętego, to nauka pokrewna do nauk społecznych. Ustawa zawsze daje szeroką możliwość interpretacji, ale jak widać nie każdy urzędnik chce i potrafi z tego skorzystać. Osoby, które tak jak pani Aleksandra pracują z taką pasją, ciągle się kształcą i mają szerokie horyzonty, trzeba wyróżniać, podawać jako przykład. Bo jest typem współczesnego człowieka przygotowanego do zmieniającego się rynku pracy. Tylko szkoda, że sąd pracy musiał tracić czas na orzekanie w tak oczywistej sprawie.

Według urzędników z OUW "odpowiednie" wykształcenie dla pracowników socjalnych to m.in. pedagogika, psychologia, politologia bądź studia kierunkowe dla pracowników socjalnych.

- Tak wynika z ustawy, w której nie ma mowy o teologii - podkreśla Joanna Chmura z wydziału polityki społecznej Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Co w takim razie ze studiami podyplomowymi, za które z własnej kieszeni płaciła Aleksandra? Z pedagogiką prawa i readaptacji niedostosowanych społecznie, socjoterapią w Łodzi, zakończoną certyfikatem. I podyplomową szkołą o specjalności "Fundusze strukturalne Unii Europejskiej", szkoleniem dla mediatorów sądowych?

- Od pracownika socjalnego nie są wymagane studia podyplomowe, mogą go wzbogacać, ale nie są mu konieczne - stwierdza Joanna Chmura. - Jeśli skoncentrujemy się na "podyplomówkach", to zgubimy istotę, jaką jest wymagane tutaj wykształcenie. My kontrolujemy, czy realizacja zadań przebiega zgodnie z ustawą. I czy pracownicy mają właściwe kwalifikacje. Na stanowisku pani Kamińskiej mógłby pracować ktoś z licencjatem czy wykształceniem pomaturalnym pracowników służb społecznych. Ale nie po teologii ze specjalnością duszpasterską, to nie ma nic wspólnego z wymogami ustawowymi.

Niech sąd się wypowie
Aleksandra nie rozumie, dlaczego przez osiemnaście lat nikomu nie przeszkadzała kończona przez nią teologia.

- Przecież gdyby choć raz ktoś zwrócił mi uwagę, to zamiast "podyplomówki" skończyłabym jakąś policealną szkółkę - mówi rozżalona Aleksandra. - Pojechałam do urzędu wojewódzkiego, żeby wytłumaczyć, że przecież kiedyś zezwolono mi na taką pracę. To było straszne, bo ja przez cały czas uczę się rozmawiać z podopiecznymi, a tutaj moje słowa napotykały na mur. Pani Chmura w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać…

Joanna Chmura wyjmuje teczkę z protokołami kontrolnymi. Teczka jest gruba, gromadzono ją przez ponad pół roku.
- Wystąpiliśmy nawet do ministerstwa edukacji, żeby rozwiał wątpliwości, czy teologia to nauka pokrewna do pedagogiki - wyjaśnia kierowniczka Chmura. - Nie mieli wątpliwości, że to jest niezgodne z ustawą. Dla pewności skierowaliśmy jeszcze pytanie do ministerstwa pracy i polityki społecznej. Stamtąd także dostaliśmy odpowiedź, że ustawa nie dopuszcza kogoś po teologii.
Wójt nie miał wyboru, zdegradował Aleksandrę.

- To nie my wypowiedzieliśmy dotychczasowe warunki pracy, naszym zadaniem było tylko skontrolowanie, jak przebiega realizacja ustaw - tłumaczy Joanna Chmura. - I wydaliśmy zalecenia pokontrolne, a decyzje personalne należą do kierownika.

Co by było, gdyby nie wykonano zaleceń? - Trudno przewidywać, bo jeszcze nie było takiej sytuacji - wyjaśnia Chmura. - Ale zawsze kontrolujemy, jak realizuje się nasze zalecenia.

Aleksandra nie ukrywa swojego wzburzenia: - To kompletni ignoranci, oni myślą, że na teologii uczy się religii.

Mówi, że jak zgodziłaby się z decyzją o degradacji, to byłaby dla niej śmierć zawodowa. - Zaczynałabym od zera i dużo mniejszej wypłaty - tłumaczy. - I nie mogłabym już jeździć do ludzi ani z nimi rozmawiać, bo wszystko musiałoby się odbywać pod nadzorem pracowników z "odpowiednim" wykształceniem.
Skierowała sprawę do sądu pracy. Sąd nie miał wątpliwości, nakazał przywrócić Aleksandrę na stanowisko, a w uzasadnieniu do wyroku napisał, że ma wykształcenie i kwalifikacje wyższe od wymaganych w jej pracy.

Wójt znów nie miał wyboru, przywrócił Aleksandrę na poprzednie stanowisko. Aleksandra znów robi to, co lubi i w co wkłada całe serce. Tak będzie do następnej kontroli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska