Utrzymanie dziecka słono kosztuje

Mirela Kaczmarek [email protected]
fot. sxc
fot. sxc
Z początkiem roku ceny artykułów dziecięcych oszalały. Podrożały nie tylko ubranka, na które wzrósł podatek VAT, ale również żywność i pieluchy.

- Ceny ubranek dziecięcych zawsze były koszmarnie drogie, więc zwiększenie VAT-u z 8 do 23 proc. to tylko pogrążanie rodziców - mówi pan Jacek, ojciec 4-letniej Marysi i 5-miesięcznej Marty. - Za T-shirt z nadrukiem dla starszej córki musiałbym zapłacić w sklepie ponad 30 złotych. Dziecko rośnie błyskawicznie, dlatego kupowanie nowych rzeczy po prostu się nie opłaca. Wolimy pójść z żoną do sklepu z używaną odzieżą, bo ciuchy czasami wyglądają jak nowe, a naprawdę można na nich dużo zaoszczędzić - mówi młody tata.

Zobacz: Ubranka i buciki dziecięce będą miały 22 proc. VAT

- Z ubioru nowe kupujemy właściwie tylko buty, które czasami kosztują niemal tyle, ile buty dla dorosłego człowieka - wtóruje Jackowi żona Dorota. - Za parę zimowych kozaczków trzeba zapłacić 100 złotych, a przecież w następnych sezonie będą już za małe, więc i tak będzie trzeba kupić nowe - mówi.

Pan Jacek i jego żona pracują w jednej z dużych firm na stanowiskach kierowniczych, więc jak mówią, na zarobki narzekać nie mogą. Mimo to zgodnie przyznają, że utrzymanie dzieci jest coraz droższe.

- W ubiegłym roku za jedno opakowanie mleka dla córki płaciłam 11 zł, teraz jest ono o 3 złote droższe. Gdyby mała piła je dwa razy dziennie, to jedno opakowanie wystarczyłoby mi maksymalnie na 1,5 tygodnia - wylicza Dorota.

- Pieluchy też podrożały o kilka złotych. Do niedawna płaciliśmy za nie ponad 40 złotych. Teraz nawet w promocji nie ma co liczyć, że uda się je kupić za mniej niż 50 złotych - mówi Jacek.

Zobacz: MF: ulga na dzieci może zrekompensować likwidację ulgi internetowej

Koszty utrzymania dziecka drastycznie rosną, kiedy oboje rodzice pracują.

- Na miejsce w żłobku nie było nawet co liczyć, więc musieliśmy zatrudnić opiekunkę. Za siedem godzin opieki nad dzieckiem w ciągu dnia, płaciliśmy miesięcznie 900 złotych. Pracujemy do późna, więc całe szczęście, że po południu dziecko przejmowała babcia, bo inaczej - mimo niezłych zarobków - poszlibyśmy z torbami - śmieje się Jacek.

Żeby nie nadwerężać uprzejmości babci, jedzenie dla córki kupowali gotowe, takie które wystarczy podgrzać i od razu można podawać.

- Ceny są horrendalne, bo za malutki deserek trzeba zapłacić około 4-5 złotych, a przecież na jednym słoiczku dziennie się nie kończy - mówi Dorota. - Do tego trzeba dokupić obiadek czy soczek w podobnej cenie, kaszkę za 7 złotych i w skali miesiąca 400 złotych robi się z tego jak nic. - mówi Dorota.

Jacek zawczasu bierze kartkę i liczy, czy ich budżet wytrzyma, gdy Dorota wróci po urlopie macierzyńskim do pracy.

- Starszą córkę poślemy do przedszkola, czyli wyniesie nas to jakieś 300 zł. Młodsza pójdzie do żłobka. Na publiczny nie ma co liczyć, więc będzie trzeba zapłacić za prywatny. Na szczęście do tego, w którym znaleźliśmy miejsce dopłaca miasto, więc to “tylko” 600 złotych - wylicza. - Trzecie dziecko? Pewnie, że bym chciał. Ale nie stać nas na taki luksus - śmieje się Jacek.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska