Uwaga - oszuści!

Agata Jop [email protected]
Taką umowę, bez pieczątki i adresu podpisała nasza czytelniczka.
Taką umowę, bez pieczątki i adresu podpisała nasza czytelniczka.
Podali się za pracowników Zakładu Usług Lokatorskich. Twierdzili, że przysłał ich administrator do naprawy okien.

Jak się uchronić przed oszustami
Jeśli administrator planuje jakieś większe prace w budynku, daje wcześniej ogłoszenie na tablicy informacyjnej. Jeśli przysyła własnych pracowników - zawsze mają oni przy sobie identyfikatory z logo zarządcy, imieniem, nazwiskiem, funkcją i aktualnym zdjęciem jej przedstawiciela.
Jeśli administracja korzysta z usług wynajętej firmy - jej pracownicy dysponują upoważnieniem z pieczątkami i podpisami szefów administracji. Muszą lokatorowi pokazać ten dokument.
Dla własnego bezpieczeństwa warto też przed wpuszczeniem ekipy zadzwonić do zarządcy i upewnić się, czy kogoś przysłał.

Wzięli za robotę grube pieniądze. Oszukali starszą kobietę. Tajemniczy mężczyzna zaproponował pani Marii, samotnie mieszkającej w kamienicy przy ul. Krakowskiej, szlifowanie i malowanie starych ram okiennych. Powiedział, że współpracuje z administracją. Hasło "administracja" otworzyło "fachowcom" drzwi do domu 76-letniej kobiety.

Przyszło ich dwóch. Od razu, w środę 3 sierpnia, wzięli od starszej pani zaliczkę - 700 zł. Nie powiedzieli, jaki będzie koszt robót. Jeden mężczyzna miał około 40 lat i wąsy. Drugi miał lat 20 kilka, blondyn, szczupły, z krótkimi włosami. Następnego dnia przyszli z trzecim kolegą. Podszlifowali, posilikonowali, poszpachlowali, pomalowali, wymienili trzy szyby. Cenę za usługę ustalili po robocie.
Na umowie-zleceniu datowanym na 3 sierpnia nie ma żadnej pieczątki ani adresu, tylko nazwa: Zakład Usług Lokatorskich. Jest też zakres prac, koszt - ogółem 1500 zł, w tym pobrana zaliczka 700 i suma pozostała do zapłacenia - 800 zł. Dawałoby to razem rzeczywiście 1500, gdyby ktoś nie dopisał ołówkiem jeszcze 200 zł. 76-letnia pani Maria zapłaciła za wszystko 1700 zł. Potem pokazała umowę i efekt pracy rzemieślników swojemu synowi.

- To zwykłe oszustwo! - stwierdził pan Stanisław, bo nie tylko umowa, ale i jakość robót jest mocno podejrzana. Syn postanowił ustalić, kto naciągnął jego matkę.
Na zleceniu jest odręcznie zapisany wrocławski numer telefonu. Łatwo można się dowiedzieć, że należy on do Dariusza S. Najpierw dzwonił tam pan Stanisław, potem także my. Za każdym razem słuchawkę podnosiła kobieta podająca się za matkę Dariusza S.
- Nie znam adresu syna - twierdziła kobieta. - Miał kiedyś telefon, ale się go pozbył. Jak do mnie zadzwoni, to mu przekażę, żeby się skontaktował.
Zdeterminowany pan Stanisław pojechał do Wrocławia. Sąsiedzi potwierdzili, że Dariusz S. trudni się pracami remontowymi. Nikt nie zna jego adresu ani nikt nic nie wie o Zakładzie Usług Lokatorskich.

O takim zakładzie nie słyszał także w Opolu Mieczysław Nawrot, prezes spółki, Enter zarządzającej kamienicą, w której mieszka pani Maria.
- Mieliśmy sygnały także spod innego adresu, że ktoś podszywa się pod administrację i wykonuje remonty - mówi Nawrot. - Z pewnością nikomu ich nie zlecaliśmy. Niestety, często się zdarza, że ktoś powołuje się na administratora budynku. Sam mieszkam w bloku i przychodzą do mnie przedstawiciele różnych firm. Kiedy pytam o upoważnienie, wykonują w tył zwrot.
Zdaniem prezesa, podejrzane jest samo zażądanie zaliczki.
Syn pani Marii nie zamierza popuścić oszustom. - Nie można bezkarnie oszukiwać starszych osób - mówi.
Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska