Uzależnieni od hazardu. Co trzeci opolski nastolatek przyznaje się, że grywa na pieniądze

sxc
Z badań wynika, że co trzeciemu opolskiemu gimnazjaliście zdarzyło się grać na pieniądze.
Z badań wynika, że co trzeciemu opolskiemu gimnazjaliście zdarzyło się grać na pieniądze. sxc
Nieletni w szponach hazardu. Część z nich uprawia hazard, by zarobić na nowoczesne telefony albo markowe ciuchy.

Z najnowszych badań CBOS wynika, że w nałóg hazardu wpadło ponad 50 tys. Polaków, a kolejnych 200 tys. narażonych jest na ryzyko uzależnienia.

- Niepokojące jest to, że najbardziej zagrożone są osoby poniżej 18 lat, czyli te, które zgodnie z prawem z hazardem nie powinny mieć nic wspólnego - mówi Danuta Muszyńska, kierownik Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych, który zlecił przeprowadzenie badań. - Początkowo gra na pieniądze wygląda na niewinną zabawę, dlatego część rodziców, nawet jeśli o tym wie, bagatelizuje sprawę.

Z badań wynika, że co trzeciemu opolskiemu gimnazjaliście zdarzyło się grać na pieniądze.

Dziecko myśli, że jak raz mu się poszczęściło, to uda się kolejny raz. i dalej gra...

- W szkołach ponadgimnazjalnych odsetek ten jest jeszcze większy i wynosi ponad 37 proc. - dodaje Mirosława Olszewska, specjalistka od uzależnień i pełnomocnik zarządu województwa opolskiego ds. przeciwdziałania narkomanii.
Opolszczyzna w tej niechlubnej statystyce nie odstaje na tle kraju. Tylko w miesiącu poprzedzającym badanie hazardu próbował co jedenasty polski gimnazjalista i co dziesiąty uczeń szkoły ponadgimnazjalnej. Żeby oddać się hazardowi, wcale nie trzeba spędzać czasu w kasynach i zakładach bukmacherskich. Wystarczy wejść do baru, gdzie stoją automaty o tzw. niskich wygranych. - Pokusa jest ogromna, bo taki młody człowiek uświadamia sobie, że inwestując 5 złotych, może wygrać dwadzieścia razy więcej - wyjaśnia Muszyńska.

Ryzyko popadnięcia w nałóg rośnie, kiedy nastolatkowi przy pierwszych próbach się poszczęści. - Bo nawet jeśli słyszał wcześniej, że na hazardzie łatwiej stracić, niż się wzbogacić, to myśli sobie, że skoro raz wygrał, tak już będzie zawsze - tłumaczy Danuta Muszyńska.

Nastolatków kusi wizja łatwych pieniędzy

Nastolatki nie grają dla samego grania. Oczami wyobraźni widzą już gadżety, które za wygraną będą mogli kupić. - Marzą im się nowoczesne telefony albo markowe ubrania, a rodziców nie zawsze stać na to, żeby kupić dzieciom takie drogie prezenty - mówi Danuta Muszyńska z Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych. - Wtedy młodzi biorą sprawy w swoje ręce i nie wiedzą nawet, że stąd droga do uzależnienia jest już bardzo prosta.

Nastolatków nie odstrasza nawet to, że mimo kolejnych prób wielka wygrana nie przychodzi. - Jeśli udaje im się wyciągnąć z maszyny drobną sumę, to grają po to, żeby mieć jeszcze więcej. Jeśli przegrywają - to inwestują, żeby się odkuć - tłumaczy mechanizm prof. Mariusz Jędrzejko z Mazowieckiego Centrum Profilaktyki Uzależnień.

Jeśli pieniędzy zaczyna brakować, to oszukują rodziców i np. zamiast kupić bilet miesięczny na autobus, wydają wszystko na gry, a do szkoły jeżdżą na gapę. Z badań przeprowadzonych w ub.r. wynika, że potrzebę inwestowania w hazard coraz większych pieniędzy czuje 7,3 proc. uczniów trzecich klas gimnazjów i co jedenasty uczeń drugich klas szkół ponadgimnazjalnych.

Popularne wśród młodych są tzw. automaty, które można spotkać w wielu barach. Prof. Jędrzejko nazywa je małpomatami. - Wrzuca się do nich niewielkie kwoty, złotówkę lub 2 złote, a one ogłupiają kolorowymi światełkami i mamią wizją szybkiej wygranej - tłumaczy prof. Jędrzejko. Szansa na wyciągnięcie pieniędzy jest spora, bo jak słyszymy, średnio co 12. próba kończy się wygraną.

- Ale to tylko pozorny zysk - mówi prof. Jędrzejko. - Cała zabawa jest tak skalkulowana, żeby gracz, wrzucając 12 złotych, mógł wygrać 5 złotych. Młodzi ludzie cieszą się z wygranej, nie licząc, że i tak są 7 złotych do tyłu - wylicza.

Specjaliści podkreślają, że dziś hazard można uprawiać bez wychodzenia z domu. Wystarczy do tego telefon komórkowy. Chęci mieć nie trzeba, bo organizatorzy sami bombardują nas propozycjami tzw. pewnej wygranej.

- Ostatnio dostałem esemesa, którego nadawca, zwracając się do mnie po imieniu, napisał, że chociaż w nic nie grałem, dostałem się do drugiego etapu konkursu i mogę wygrać samochód - przytacza swój przykład Mariusz Jędrzejko.
- Ja zignorowałem tego esemesa, ale wielu młodych pewnie daje się nabrać. Ślą kolejne płatne esemesy, nie zdając sobie sprawy z tego, że wiadomości o podobnej treści dostało w tym czasie 10 tys. osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska