Uzależnieni

Redakcja
Wojtek przez dwie doby praktycznie nie odrywał się od komputera, bo grał. Nie odszedł nawet za potrzebą. Załatwił to do butelki.

Czemu dzieci i młodzież uzależniają się od gier i komputerów

Brak kontaktu lub słabe relacje z rodzicami (nieobecni, zapracowani, za granicą). Poczucie wyizolowania, poczucie niezrozumienia przez własnych rodziców, niskie poczucie własnej wartości, mała skuteczność w nauce i edukacji.
Poszukiwanie bliskości, wrażeń, likwidacji poczucia pustki. Odnajdywanie tego wszystkiego w sieci, podczas zakupów, w hazardzie.

Tu znajdziesz pomoc

Tu znajdziesz pomoc

Wojewódzki Ośrodek Terapii Uzależnień i Współuzależnienia
ul. Głogowska 25 b
45-315 Opole
tel. 77 45 52 535

Przy kompie można robić wszystko: jeść, pić, załatwiać potrzeby fizjologiczne. - Szkoda każdej chwili - mówi Wojtek. - Sen? Nie chce się spać albo śpi się godzinę, dwie. Śnią się gry.

Uwaga, są wakacje

Ksiądz Marcin Marsollek, który prowadzi w Opolu terapie od uzależnień, tzw. behawioralnych, czyli nie od substancji chemicznych:

- Osoba uzależniona od gier czy hazardu na komputerze nie chce się rozstawać z monitorem. Nie traktuje go jako narzędzia, tylko jako swe najbliższe środowisko.
To środowisko zaspokaja wszelkie potrzeby: bliskości, akceptacji, bycia z innymi. Często się gra w gry sieciowe, gdzieś tam, przy innym komputerze, jest drugi gracz, z którym nie należy tracić kontaktu.

Wakacje to szczególnie groźny moment dla młodych: sporo wolnego czasu, mniejsza kontrola ze strony opiekunów - przyznaje terapeuta. - Zwiększa się ryzyko nie tylko pierwszego kontaktu z narkotykami - mówi ksiądz. - Młodzi sporo czasu spędzają, grając na komputerze czy komórkach i to może być początek fatalnego uzależnienia.

Wojtek jest w trakcie terapii. Odciął się od sieci. Kompa wprawdzie całkowicie nie mógł się pozbyć, bo jest uczniem, komputer winien być narzędziem pomocnym w nauce. Ale dostanie go dopiero we wrześniu.

Jeszcze rok temu - bycie w "sieci" zdominowało życie chłopca, odciągnęło od rodziny oraz szkoły.

- Miałem 16 lat i zacząłem grać podczas ferii. Było fajnie - coraz lepsze wyniki, coraz wyższe poziomy. I zacząłem nawet zarabiać. No czad! - mówi. Gdy zaczął drugie półrocze w szkole, zamiast skupić się na nauce, wciąż grał. - Coraz rzadziej przychodziłem na lekcje. W końcu skupiłem się tylko na zaliczeniu sprawdzianów, aby mieć jakieś świadectwo i rodzice się nie wściekali - mówi.

Najpierw na biurku z domowym kompem rodzice znajdowali resztki jedzenia i picia. Chłopak przestał się też myć, bo przecież kompa nie można wziąć pod prysznic i na nim grać. Gdy mama (ojciec zwykle jest za granicą, tam ma pracę) odkryła przy biurku butelkę z moczem, zaczęła szukać pomocy specjalistów dla syna.

- To był straszny czas, kłóciłem się z mamą, krzyczałem, rzucałem w nią przedmiotami - przyznaje chłopak. - Nie chciałem poddać się terapii. Mama powiedziała więc, żebym odszedł z domu. Spakowałem się i wyprowadziłem. Ale wkrótce wróciłem, bo okazało się, że nie mam tak naprawdę u kogo się schronić. Przyjaciół miałem tylko w sieci, a to nie są realni przyjaciele.

Zamiast kupić pieluchy - grała

Ewelina przebywa w ośrodku monarowskim pod Opolem, leczą ją tu z uzależnienia od narkotyów, ale i hazardu. - Ćpałam i grałam na automatach. Grałam, a przy tym ćpałam. I tak w kółko - streszcza swoje życie.

Ma 23 lata, zaczęła grać, gdy miała 18. Urodziła dwoje dzieci, nawet nie zauważyła, jak pięknie się rozwijają, robią postępy w mówieniu. Nie to było dla niej ważne.

- Grałam na maszynach, które stały wszędzie: w barach, dyskotekach, oczywiście w kasynach. Od razu zaczęłam przegrywać, ale nie robiło to na mnie wrażenia, nie odstraszyło - wspomina.

Kasę dawał jej chłopak. Narkotyki, szantaże, sprawy związane z zabójstwami - to było jego zajęcie. Nie żałował Ewelinie prochów i pieniędzy. - Kiedyś grałam tydzień z paroma krótkimi przerwami na sen, spałam po parę godzin. Przegrałam ponad 30 tysięcy, potem tyle samo wygrałam, następnie znów przegrałam. Nie było problemu - mówi. - Facet dawał kasę i nie miał żalu o przegraną, a mnie było wszystko jedno.

Zaszła w ciążę, urodziła Kacpra - to było 4 lata temu. Rok temu przyszła na świat Oliwia. - To są fantastyczne dzieciaki, dają tyle radości - mówi Ewelina. - Szkoda, że wcześniej tego nie dostrzegałam.

Dziewczyna ma ograniczone prawa rodzicielskie, dzieci wychowywane są przez babcię, czyli mamę Eweliny.

- Ja sama muszę odzyskać zaufanie swej mamy - mówi dziewczyna. - Parę razy przyjmowała mnie do domu i dała się zwieść obietnicom, że odetnę się od gier i narkotyków. Oszukiwałam ją. Wychodziłam z domu po pozorem kupna odżywki czy pieluch dla dzieci i szłam do kasyna. Nie wracała nawet przez tydzień, dwa.

Przegrać firmę

Tomek przebywa w tym samym podopolskim ośrodku leczenia z uzależnień, co Ewelina. Ma 31 lat. Gdy dał się wciągnąć w hazard na automatach, stracił niezłą pracę (przedstawiciel firmy farmaceutycznej, zarabiał poważne pieniądze).

- Chęć gry była nie do opanowania - mówi. - Znajomy wsiąkł podobnie jak ja, on miał firmę transportową z całą flotą ciężarówek. Przegrał ją w kasynie. Zaciągał długi, brnął w hazard, liczył, że się odegra. Tak się nie stało, stracił natomiast dom, rozwiodła się z nim żona. Jest nikim.

Tomek zaczął grać na maszynach, gdy był uczniem liceum. Na automatach w barach czy pubach przegrywał początkowo po 20-30 zł. Brał je codziennie od babci - na wydatki związane ze szkołą.

- Myślała, że kupuję czipsy, colę... - mówi.

Później, jako dorosły mężczyzna, przegrywał za jednym posiedzeniem po kilkaset złotych. Raz wygrał 7 tysięcy złotych. Innym razem przegrał 20 tysięcy. Potem wygrał tyle samo. I znów przegrał.

- W tym szaleństwie nigdy nie wychodzisz na swoje finansowo, zaś zawsze rujnujesz życie rodzinne, towarzyskie - mówi. - Nie wiem co gorsze: narkotyki czy automaty.

Najmłodszym hazardzistą, z jakim rozmawiam w zbickim Monarze, był Adam. Najmłodszym, bo zaczął grać, gdy miał 12 lat. Rodzice dużo pracowali, także za granicą, więc niczego nie zauważyli. Także tego, że z szuflady z pieniędzmi znikało 50-100 dolarów. - Raz zabrałem 600 dolców - mówi Artur. - I nic.

Zaczął uciekać z domu, na giganty wybierał się do dużych miast, gdzie nie brakowało barów z automatami. Sypiał gdzie popadło, żebrał, potem zdarzały się drobne kradzieże. Wreszcie zaczął pracować jako barman i wykonując tę pracę zjeździł całą Polskę. Trzymał się dużych miast i wypoczynkowych miejscowości. Tam można poszaleć na automatach. Praca w nocy, w dzień - pobyt w kasynach, salonach z automatami.

- Podsumowałem, że na automatach straciłem - na czysto, a więc biorąc pod uwagę także to, co jednak udało się "po drodze" wygrać - z 30 tysięcy złotych.

Pamięta, jak raz wysoko obstawił i wygrał 10 tysięcy złotych. Przez chwilę pomyślał: "Wezmę do domu, kupię jakiś sprzęt RTV".

- Ale to była tylko chwila, następnie wszystko, a nawet jeszcze więcej, przegrałem.

To jest magia?

Uzależnienia behawioralne, czyli niezwiązane z zażywaniem substancji psychoaktywnych, występują coraz częściej i dotyczą ludzi w każdym wieku. - To nie tylko uzależnienia od gier na komputerze czy hazardu. Są też uzależnienia na przykład od zakupów, te najczęściej dotyczą kobiet oraz od wszelkich gadżetów, szczególnie elektronicznych - to domena mężczyzn - mówi Marcin Marsollek.

Ksiądz prowadził terapię mężczyzny, który miał dosłownie obsesję na punkcie nowoczesnego sprzętu komputerowego. - Miał komputer lepszy od sprzętu w NASA - mówi ksiądz Marsollek. - Po co? Żeby cieszyć się nim. Komputery zastąpiły mu realne życie, także rodzinne.

Uzależnienia mogą mieć przyczyny genetyczne, jeśli jednak osoba z takimi predyspozycjami nie trafi na sprzyjające warunki, nie muszą się one rozwinąć - uważają psycholodzy. Podłożem uzależnień behawioralnych są tak naprawdę inne problemy: osobiste konflikty, samotność, impulsywność. A także przewaga myślenia magicznego nad racjonalnym.

- Kiedyś na szkolenie terapeutów przyjechało kasyno - wspomina ksiądz Marsollek. - Chodziło o to, aby terapeuci na własnej skórze przeżyli emocje związane z hazardem. Mogliśmy też obserwować sztuczki krupierów.

I tak terapeuci poczuli ogromną zwyżkę adrenaliny, gdy pojawiała się wygrana, nieodpartą chęć dalszego obstawiania i przekonanie, że cuda jednak się zdarzają, bo ponownie wygrywali, obstawiając magiczne liczby, naprawdę szczęśliwe!

- A potem było mrugnięcie krupiera i nagle cały świat się zawalał, ale i pojawiała się chęć odegrania, przekonanie, że szczęście zaraz powróci - mówi terapeuta. Nie dziwi się więc, że grając - ludzie tracą rodziny, majątki i firmy. Działają wbrew sobie, jak zahipnotyzowani.

Pozwoliła się pobić

Szacuje się, że ponad milion Polaków jest uzależnionych od gier hazardowych. Niektórzy przegrali dziesiątki tysięcy i zaciągają długi. Tydzień temu jedna z opolanek przegrała na automatach przetarg ze sklepu, gdzie pracowała. Potem upozorowała wraz ze znajomym napad na siebie, aby wmówić wszystkim, że została okradziona. Pozwoliła się nawet pobić.

Z badań Instytutu Psychologii Zdrowia wynika, że coraz częstsze są też uzależnienia w gimnazjach. Kilka procent uczniów nałogowo gra na automatach, jeszcze więcej jest uzależnionych od internetu. Sygnałem, że uzależniamy się jest to, że przebywamy w sieci 4 lub więcej godzin dziennie, albo spędza tam czas w godzinach nocnych.

- I gdy odczuwamy przymus, by korzystać z internetu, bo to poprawia nam humor - mówi ksiądz Marcin Marsollek.

W województwie opolskim to spory problem dzieci, których rodzice (lub jedno z rodziców) pracują za granicą. Chłopcy uzależniają się od gier sieciowych, natomiast dziewczyny od czatowania.

- Na skutek słabych więzi z rodzicami albo braku rodziców, wypełniają deficyty emocjonalne światem wirtualnym, spędzając przed komputerem wolny czas poza kontrolą rodziców. Natomiast samotne kobiety, których partnerzy pracują za granicą, szukają pociechy w hazardzie i zakupach. Zakupoholizm jest częstym uzależnieniem diagnozowanym u młodych kobiet, których partnerzy borykają się z piciem albo uzależnieniem od hazardu lub substancji psychoaktywnej - informuje terapeuta. - Zastanówmy się: w centrach handlowych jest hałas, sztuczne oświetlenie - to działa niekorzystnie na system nerwowy. Ale tysiące osób tam przebywają po kilka godzin. Nawet niekoniecznie robiąc zakupy, wystarczy im, że chodzą, oglądają, przymierzają. Czy to normalne?

Uzależnić się można także od kupowania rzeczy z katalogów, oglądania kanałów z telezakupami czy zamawiania prezentacji domowych, sprzętu kuchennego: garnków, odkurzaczy, opiekaczy, kołder zdrowotnych, ekologicznych.

Inne zjawisko to pracoholizm. - On dotyczy najczęściej dorosłych mężczyzn, którzy opuścili swoje rodziny, wyjeżdżając do pracy za granicę. Możemy zauważyć takie problemy jak: utrata rodziny, rozpad małżeństwa, brak relacji z dziećmi, brak relacji emocjonalnej, samotność, poczucie izolacji, nieradzenie sobie z rozłąką. Cały świat, przestrzeń życiowa zostają zawężone do pracy - mówi ksiądz.

Pracoholizm jest diagnozowany najczęściej u osób po 50. roku życia. Bywa, że uzależnieni od pracy sypiają nawet w swej firmie, a gdy na urlopie mają być parę dni z rodziną to... dostają szału: kłótnie, krzyki, złość oraz przerwanie urlopu i powrót do pracy - tym kończy się urlop z najbliższymi.

Czasami praca wymyka się całkowicie spod kontroli i staje się prawdziwą obsesją, która doprowadza do chorób - zwykle udarów i zawałów. Są też w województwie opolskim rodziny, gdzie wszyscy członkowie w różnym stopniu są dotknięci tym uzależnieniem.
Zdarzają się też rodziny, w których mężczyzna jest uzależniony od hazardu i alkoholu, kobieta od zakupów, a dzieci od komputera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska