VII Diecezjalne Święto Rodziny i VIII Jarmark Cysterski w Jemielnicy [DUŻO ZDJĘĆ]

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
VII Diecezjalne Święto Rodziny i VIII Jarmark Cysterski w Jemielnicy
VII Diecezjalne Święto Rodziny i VIII Jarmark Cysterski w Jemielnicy Krzysztof Ogiolda
Opolanie podczas Diecezjalnego Święta Rodziny przed południem modlili się do św. Józefa, a teraz bawią się na jarmarku w Jemielnicy.

Pani Małgorzata Woszek-Rajtor na święto rodziny przyjechała z mężem Rafałem i bratanicami Zosią i Paulinką. - Jesteśmy tu, żeby podziękować za zdrowie i życie rodzinne – mówi. - Jest dużo pokus, które poowdują, że rodzina może się rozpaść szybciej niż kiedyś. My mamy pracę na miejscu, ale wielu Opolan pracuje za granicą. Takie małżeństwo na odległość wcale niełatwo utrzymać.
- Pobyt tutaj to dobry przykład dla dzieci – dodaje mąż. - Zamiast kisić się w domu przy takiej pogodzie, lepiej być razem w Jemielnicy. A po mszy wybieramy się na jarmark.

- Jak ostatnio byliśmy, to na jarmarku byli rycerze. Może się też czegoś nauczymy od cystersów – mówi Paulinka. - A ja kupię sobie coś na pamiątkę i myślę, że pójdziemy na lody – dodaje Zosia.

Agata i Adam Janiccy z dziećmi - Nikodemem, Martyną i Antonim przyjechali aż z Głubczyc. - Jestem członkiem Bractwa Świętego Józefa, więc to naturalne, że jesteśmy tutaj, aby oddać mu cześć. To jest już nasza rodzinna tradycja. Rodzina to nie jest nic trudnego. Zwłaszcza jak się wie, do czego się dąży i liczy na pomoc Pana Boga.

Święto Rodziny to dzień, w którym Bractwo Świętego Józefa liczące blisko 800 osób przyjmuje nowych członków. Tym razem było ich 46.

- Jestem jego członkiem od początku istnienia – mówi Roman Kus z Jemielnicy. - Józef jest ciekawą postacią i dobrym przykładem dla ojców i mężów. Wspomaga też tych, którzy cierpią i umierają. Ja sam częściej z nim rozmawiam, odkąd do bractwa należę. Spojrzałem na moje małżeństwo inaczej. On mnie fascynuje, bo to był przecież normalny chłop z krwi i kości. Ale potrafił przyjmować takie życie, jakie mu Pan Bóg zaplanował. W dzisiejszym zbuntowanym świecie daje do myślenia.

Rowerem ze Zdzieszowic do Jemielnicy przyjechał Marian Nizio. - Jestem piaty raz, bo mam się za kogo modlić. Jestem ojcem pięciu córek. A rowerem, bo dla zdrowia. Warto się poruszać. Tylko raz, jak padało, przyjechałem do Jemielnicy autem razem z żoną.

- Rodzina wywiera ogromny wpływ na życie człowieka. Jego umiejętności, zdolności i kulturę osobistą – mówił w kazaniu bp Andrzej Czaja. - Wpływ najbliższych – rodziców, dziadków, rodzeństwa jest ogromny. Prośmy Boga, by w naszych rodzinach było jak najwięcej wychowania w duchu Nazaretu – w bliskości, w duchu wspólnoty, w miłości wymagającej, która kształtuje myślące serce i umysł wrażliwy. Podejmujmy trud na rzecz duchowego rozwoju nas i naszych dzieci.

Wiele atrakcji znaleźli także uczestnicy Jarmarku Cysterskiego. Mogli oglądać dawne tańce dworskie i chłopskie i uczestniczyć w grach i zabawach z rycerzami. Uczniowie gimnazjum w Jemielnicy pokazali przedstawienie o duchach i talentach, czyli o tym, co łączy cystersów sprzed stuleci z dzisiejszymi gimnazjalistami. Późnym popopłudniem zaplanowano „Bieg po dyszkę” łączący w sobie cel sportowy i charytatywny – pomoc Diecezjalnej Fundacji Ochrony Życia.

Sześcioletnia Natalka z mamą i młodszą siostrą Janiną zatrzymała się przy stanowisku łuczników. Z niewielką pomocą znakomicie trafiała do tarczy.

- Jesteśmy tu co roku. Natalka bardzo lubi pracować z garncarzem, w tym roku postrzelała z łuku – mówi mama dziewczynki, pani Ewelina Kurek z Kamienia Śląskiego. - Atmosfera jest bardzo przyjemna, jest cieplutko. Dziewczyny są zainteresowane wszystkim, co odbiega od standardów, od tego, co oglądają na co dzień.

My jesteśmy z Bractwa Łuczniczego Kluczbork. Strzelamy razem od kilku lat. Trenuje nas kilkudziesięciu - mówi Henryk Welt z Komorzna. - Promujemy łucznictwo tradycyjne. Odciągamy młodzież od komputerów, siedzenia w domu i jedzenia chipsów. Jak się trafi do tarczy jest satysfakcja. Ale jak się nie trafi, również. Chodzi o zabawę na powietrzu i o dobre towarzystwo.

Tobiasz Chojnacki i jego Husycka Rota Piesza przyjechali do Jemielnicy aż z Jeleniej Góry.
- Odtwarzamy husycką piechotę, artylerię i zaczynamy już działać z lekką jazdą – mówi pan Tobiasz. - Historię warto kultywować, bo kto jej nie zna, jest skazany na powtarzanie tych samych błędów. Nasze dzieje pokazują, do czego prowadziły wojny religijne. My chcemy przypominać do czego prowadzi nietolerancja i konflikty religijne i konflikty w ogóle. A przy okazji takie cofnięcie się do przeszłości jest fajną zabawą.

Przy stanowisku kowala artystycznego reporter nto spotkał Janusza Grabelusa z Krośnicy. - Oglądam ciekawostki z dawnych czasów. Bractwa rycerskie przyjechały z różnych stron, są pięknie ubrani w historyczne stroje. Jestem obieżyświatem i różne rzeczy mnie interesują. Tu czuję się bardzo dobrze.

Zabawa na jarmarku potrwa do wieczora.

OPOLSKIE INFO - 27.04.2018

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska