- Dwa miesiące temu byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Zostałam po raz drugi mamą, synek wydawało się okazem zdrowia i nic nie zapowiadało, że za moment będziemy walczyć o jego życie - mówi Alicja Oszywa z Nysy, która jest mamą 3,5-rocznej Ani oraz dwumiesięcznego Wojtusia. - Wszystko zaczęło się, gdy synek miał trzy tygodnie. W ciągu dwóch dni jego brzuszek zrobił się nienaturalnie ogromny i był przy tym twardy jak kamień. Nie wyglądało to jak zwykłe wzdęcia, które przecież zdarzają się u noworodków. W tym czasie synek miał mieć rutynowe badania kontrolne, ale z powodu epidemii lekarz nas nie przyjął. Skończyło się na wysłanym zdjęciu brzuszka i teleporadzie.
Lekarz uspokoił młodą mamę, że przyczyną dolegliwości jest mleko modyfikowane, które powoduje u malca wzdęcia. Zalecił stosowanie odpowiednich preparatów, bo to miało rozwiązać problem.
- Miałam złe przeczucia, dlatego umówiłam wizytę prywatnie. Lekarz zbadał synka, ale też uznał, że winne jest mleko. Uparłam się, żeby dał nam skierowanie na USG i on dał mi je dla świętego spokoju. Zażartował, że po to, bym mogła spać spokojnie.
Wkrótce okazało się, że pani Alicja nieprędko odzyska spokojny sen. U Wojtusia zdiagnozowano IV stadium nowotworu złośliwego nadnercza z przerzutami. Guz był ogromny, miał wielkość 9 na 7 centymetrów.
- Nowotwór, na który cierpi synek, jest bardzo rzadki. Na milion urodzeń w Polsce z taką dolegliwością rodzi się sześcioro dzieci - mówi mama chłopca. - Guz jest bardzo niebezpieczny. Potrafi podwoić swoją masę w ciągu jednej nocy. U Wojtusia dał już przerzuty do wątroby.
Chłopiec trafił do wrocławskiego Przylądka Nadziei, który specjalizuje się w leczeniu dzieci z chorobami nowotworowymi. Wojtuś jest już po drugiej chemii. Dzisiaj (18.06) ma mieć tomograf, który pokaże, czy terapia działa i guz się zmniejsza.
- Bez tego nie ma mowy o operacji. Dopiero, gdy guz się zmniejszy możliwe będzie usunięcie chorej nerki. To dla niego jedyna szansa - mówi Alicja Oszywa. - Synek ma przetaczaną krew. Jego stan jest bardzo ciężki. Modlę się, żeby przeżył...
Wojtuś dzielnie znosi silną chemię. Jego mama nie może się nadziwić, że w maleńkim ciałku drzemie taka siła.
- Przed nami długie i kosztowne leczenie. Będę walczyć o synka, nawet gdyby trzeba było szukać pomocy za granicą. Jedyną barierą są koszty - mówi mama chłopca. - Nie darowałabym sobie, gdyby synek umarł, bo zabrakło pieniędzy na jego leczenie...
Leczenie Wojtusia można wesprzeć za pomocą portalu Siepomaga TUTAJ
Wpłat można też dokonywać tradycyjnym przelewem: Fundacja Siepomaga, ul. Za Bramką 1, 61-842 Poznań, nr rachunku: 89 2490 0005 0000 4530 6240 7892, tytułem: 22309 Wojtuś Oszywa darowizna. Dla przelewów zagranicznych: IBAN: PL89249000050000453062407892. Kod BIC/SWIFT: ALBPPLPW