W Chrząstowicach bocian wypadł z gniazda

Redakcja
Agnieszka Malek pilnowała boćka, żeby w ogrodzie nie przydarzyło mu się jakieś nieszczęście.
Agnieszka Malek pilnowała boćka, żeby w ogrodzie nie przydarzyło mu się jakieś nieszczęście. fot. Sławomir Mielnik
Młody bociek przechadzał się po ogrodzie. Wrócić do gniazda pomogli mu ludzie.

Zamiast siedzieć w gnieździe, bocian prawdopodobnie postanowił rozprostować skrzydła. Lot się nie udał, bociek wylądował na trawie przed domem Malków. Był przestraszony, lekko utykał i tęsknie spoglądał na swoje gniazdo na słupie, gdzie siedzi dwójka jego rodzeństwa. Z domu wyszedł, a raczej wypadł, w poniedziałek wieczorem, a że jeszcze latać nie umie, a gniazdo wysoko - nie mógł tam sam wrócić.

- Siostry się śmieją, że dostałam bociana na osiemnaste urodziny, bo właśnie w dzień moich urodzin ten mały pojawił się w naszym ogródku - mówi Anna Malek.
Cała rodzina troskliwie zajęła się niespodziewanym gościem. Bociek dostał wodę i przekąskę.

- Tylko co z tym ptakiem teraz mamy zrobić. Przecież powinien wrócić do rodziny - tłumaczy Agnieszka Malek, siostra Anny.

Skontaktowaliśmy się z ogrodem zoologicznym. Grzegorz Rolik, asystent dyrektora do spraw hodowli ptaków, wyjaśnił, że wśród bocianów przypadki wypadnięcia z gniazda często się zdarzają.
- Kiedy są bardzo małe i jest ich w gnieździe za dużo, rodzice sami pozbywają się najsłabszego potomstwa - mówi Grzegorz Rolik. - Same zaś wypadają, gdy podejmują pierwsze próby wzbicia się w powietrze. Niestety, czasem taki pierwszy lot, który jest przecież najtrudniejszy, kończy się właśnie upadkiem. Takiego bocianiego "małolata" można nakarmić. Najlepiej podać mu na przykład świeże podroby, posiekaną wątróbkę albo serca.

- I trzeba zrobić wszystko, żeby znów umieścić go w gnieździe - tłumaczy Dorota Skupińska, szefowa opolskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. - Oczywiście, jeżeli ptak nie jest za bardzo potłuczony.

Bociek z Chrząstowic utykał, więc mieszkańcy, którzy się nim zajęli, poprosili o radę weterynarza. Po telefonicznych konsultacjach uznano, że ptak może wrócić do gniazda. A kto mógłby mu w tym pomóc? Strażacy.

- Pojechali gasić pożar, ale jak tylko wrócą z akcji, zajmą się tym boćkiem - obiecał wczoraj w południe Witold Trojnar, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu.

I słowa dotrzymał. Po południu bociek znów był w swoim gnieździe. Rodzina Malków ma nadzieję, że następny lot już mu sie uda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska