W co wierzy Polak

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Wciąż w kolejce do konfesjonału przed Wielkanocą ustawia się ponad 3/4 z nas.
Wciąż w kolejce do konfesjonału przed Wielkanocą ustawia się ponad 3/4 z nas. Archiwum/WIC
W najbliższą niedzielę kończy się w Kościele Rok Wiary. Ale nie powinna się kończyć troska o nią. Kościelni statystycy alarmują, że spadają liczby praktykujących i odczuwających więź z Bogiem.

Nie oznacza to, że ogłoszony jeszcze przez papieża Benedykta XVI Rok Wiary był czasem zmarnowanym. Zdarzyło się w tym czasie naprawdę dużo. Nie tylko w skali Kościoła powszechnego, ale i w poszczególnych parafiach.

W wielu z nich odbywały się nie tylko okolicznościowe nabożeństwa, ale i spotkania poświęcone poznawaniu Katechizmu Kościoła katolickiego czy postanowień ostatniego soboru.

Zazwyczaj cieszyły się one dobrą frekwencją. Ale jednocześnie daleko było do masowego nawracania się całych wspólnot. Taki rezultat przyniósł - jak donoszą tamtejsze media - Rok Wiary we Włoszech, gdzie liczba wracających do Kościoła liczona jest w grube setki tysięcy (niektórzy komentatorzy uważają to za "efekt papieża Franciszka").

Mało nas

Jeśli na wiarę Polaków patrzeć przez pryzmat liczb, to na tle reszty Europy wciąż jest nieźle. Wprawdzie spadła w ciągu ostatnich 20 lat liczba przystępujących do spowiedzi wielkanocnej, ale wciąż w kolejce do konfesjonału ustawia się w tym czasie więcej niż trzy czwarte z nas.

W niedzielę w mszach świętych uczestniczy trochę ponad 40 procent społeczeństwa. I tu już - jak mówią młodzi - szału nie ma. Nie tylko dlatego, że odstajemy od wzorca wyznaczonego przez pierwszych chrześcijan, którzy nie mogli żyć bez Eucharystii.

Od roku 1981 ubyło w naszych kościołach 11 procent uczestników niedzielnych nabożeństw. Jak ktoś chce się pocieszać, powie, że to nie tak wiele jak na okres ponad 30 lat i potężną falę sekularyzacji, która w tym czasie spłynęła na Polskę razem z wolnością, globalizacją i rozwojem społeczeństwa internetowego.

Czterdzieści procent tzw. dominicantes to wciąż kilka razy więcej niż w sąsiednich Niemczech i ponad 10 razy więcej niż w Wielkiej Brytanii.

Nie wolno jednak zapominać, że to jest średnia statystyczna między blisko 70 procentami uczestników mszy w diecezjach tarnowskiej, przemyskiej czy krakowskiej i sytuacją w Warszawie, Szczecinie, Łodzi i innych wielkich miastach, gdzie w niedzielę do kościoła przychodzi mniej niż co piąty mieszkaniec.

A skoro tak, to naiwnością byłoby sądzić, że w neopogańskiej Europie jesteśmy wciąż chrześcijańską zieloną wyspą.

Z punktu widzenia duszpasterzy do myślenia daje ogromna rozbieżność tego, w co Polacy wierzą i w co... nie wierzą. Według badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w zmartwychwstanie Chrystusa wierzy aż 85 procent Polaków. Tylko o jeden punkt mniej - w Trójcę Świętą.

W życie wieczne - 73 procent z nas, ale już w istnienie piekła tylko 68 procent pytanych. To, że Bóg jest osobą, akceptuje 72 procent pytanych, ale wśród młodzieży wskaźnik ten nie przekracza 60 procent.

I to jest jedna z wielu klasycznych polskich niekonsekwencji. Prawie wszyscy wierzymy w zmartwychwstanie Syna Bożego, ale tylko trochę więcej niż połowa - że Bóg jest czymś więcej niż ideą. Jeśli do tego dodać, że - w różnych badaniach - od 5 do 30 procent pytanych deklaruje, że wierzy w reinkarnację, a co dziesiąty Polak w to, że znaki zodiaku mają wpływ na nasz charakter i życie, widać wyraźnie, że wiara Polaków jest ogromnie niekonsekwentna. Jak wszystko.

Może po prostu tacy jesteśmy. Nic u nas nie jest do końca. Ani komunizm w okresie PRL-u, ani chrześcijaństwo.

Wiara tak, etyka nie

Największa rozbieżność między kościelnym nauczaniem i stanem społecznej świadomości dotyczy jednak nie chrześcijańskiej doktryny, ale wynikających z niej moralnych konsekwencji, ze szczególnym uwzględnieniem etyki seksualnej.

Młodzi Polacy wciąż częściej niż ich rówieśnicy na Zachodzie przyjmują sakrament małżeństwa, ale jednocześnie 60 procent z nich deklaruje dopuszczalność seksu przed ślubem.

Z anonimowych badań prowadzonych przez Duszpasterstwo Rodzin Diecezji Opolskiej wynika, że także wśród narzeczonych przygotowujących się do przyjęcia sakramentu znaczny procent akceptuje sztuczną antykoncepcję, związki partnerskie, nie uważa swojego przyszłego małżeństwa za nierozerwalne i dopuszcza, w trudnej sytuacji społecznej, aborcję.

I problem nawet nie w tym, że życie osób wchodzących w małżeństwo nie przystaje do wymogów kościelnego nauczania. Pewnie tak do końca nigdy nie przystawało. Kto nie wierzy, niech zajrzy do parafialnych ksiąg sprzed lat. Szybko się przekona, jak wiele dzieci - w pokoleniu naszych babć - rodziło się przed i poza małżeństwem. Tyle że owe babcie i dziadkowie mieli poczucie, że to grzech, spowiadali się z tego i w miarę możliwości starali nawracać. Dziś to poczucie grzechu bardzo mocno spadło.

Podobnie jak widoczna gołym okiem obecność w kościelnej przestrzeni ludzi młodych. To ich ubyło najbardziej. Nie jest to wyłącznie problem Kościoła. Młodzieży coraz częściej "nie mają" także rodzice, partie polityczne, organizacje społeczne itd.

Sformułowania "nie mają" w odniesieniu do młodych w polskim Kościele trzeba zresztą używać ostrożnie. Liczba młodzieży skupionej w 150 ruchach, wspólnotach i stowarzyszeniach katolickich na pewno znacznie przekracza milion. To oni zasilają piesze pielgrzymki na Jasną Górę, jeżdżą tysiącami do Lednicy i modlą się - zarówno prywatnie, jak i publicznie, nie uważając tego za obciach.

Równocześnie jednak spory procent ich rówieśników - nawet jeśli tego jeszcze nie deklaruje w badaniach, trzyma się od Pana Boga i od Kościoła z daleka. Nie jest przypadkiem wysiłek Kościoła - także opolskiego - by nie tylko wydłużyć, ale i jak najlepiej wykorzystać okres przygotowania do bierzmowania, by zaszczepić gimnazjalistom w tym czasie możliwie dojrzałą wiarę. Nie zawsze się udaje.

Duszpasterze żartują gorzko, że dla części tych młodych ludzi sakrament chrześcijańskiej dojrzałości jest równocześnie kościelnym ostatnim namaszczeniem. Więcej już nie przyjdą. No, może na ślub.

Kościół to ja

Wydaje się, że ten proces "rozwierania nożyc" będzie się w polskim społeczeństwie pogłębiał. Zaangażowani chrześcijanie często - także pod wpływem ostrej krytyki Kościoła - przylegają do niego mocniej i wzmacniają swoje pobożnościowe praktyki i zaangażowanie dobroczynne.

Ci, których przy Kościele trzymała dawniej tradycja - to, że rodzice też chodzili, opłatek i święconka - coraz częściej odpadają od Kościoła albo jeszcze na pasterkę i rezurekcję przychodzą, ale za tym niekoniecznie idzie ich wiara.

Spadające - wolno, ale konsekwentnie - statystyki kościelne być może po prostu pokazują prawdziwszy obraz rzeczywistości.

Ta tendencja do ostrych wyborów jest dla Kościoła w Polsce wyzwaniem. Żeby wierzyć, trzeba mieć więź z Panem Jezusem i dobrze jest wiedzieć, w co się wierzy. Na razie ani jedno, ani drugie nie jest mocną stroną polskich katolików.

Wielu z nas wie, czego Kościół uczy o aborcji, eutanazji i in vitro, ale już dawno nie miało w ręce Pisma Świętego, nie umiałoby choćby najprościej powiedzieć na czym polega w mszy Przeistoczenie, i zrezygnowało - tłumacząc się codziennym zabieganiem - z modlitwy.

A bez tego wiary nie ma. Można być co najwyżej wyznawcą religijnego światopoglądu.

Inne wyzwanie wynika ze sposobu widzenia przez polskich chrześcijan Kościoła. Pamiętam, jak kilku z moich przyjaciół, także tych chodzących co niedziela na mszę, kwitowało 11 lutego niespodziewaną rezygnację papieża Benedykta XVI: No to mają problem. Oni Kościół, nie my Kościół. Oni: korporacja biskupów i księży uzupełnionych o siostry zakonne. Ten stan świadomości jest dla wiary w Polsce bardziej niebezpieczny niż wracający w publicznym dyskursie motyw pedofilii księży.

Zwłaszcza jeśli naprawdę konsekwentnie będzie prowadzona polityka "zero tolerancji". Ukształtowanie w wiernych świadomości, że oni też są Kościołem, a co za tym idzie - mogą i powinni wpływać na jego kształt, od rad parafialnych poczynając, zajmie prawdopodobnie lata. Nie mówiąc o poczuciu, że świętość i grzeszność Kościoła zależy nie tylko od kardynała w Rzymie, ale i ode mnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska