Pomysł chodził mi po głowie od dawna, bo gromadziłem przez lata różne rzeczy związane z naszą wsią. Nazbierało się tyle, że nawet żona krzyczała, bym się z tym wynosił - żartuje kustosz wiejskiego muzeum. - Okazja nadarzyła się wreszcie w tym roku, kiedy to zwolniła się sala w naszej świetlicy wiejskiej w domu, w którym do 2000 roku była szkoła. Nietypowa placówka nosi nazwę „Małe Goreckie Muzeum” - Przez „o”, tak jak na co dzień wymawiamy nazwę naszej wsi - wyjaśnia pan Lachnik.
Największym eksponatem w muzeum jest potężny drewniany magiel na korbę, z początku XX wieku.
- Stał na strychu domu, w którym jest teraz punkt apteczny, a przed wojną był sklep Johanna Klossa - wyjaśnia pan Lachnik. - Waży chyba tonę, więc z pomocą szwagra przez 3 dni rozbierałem go na części, przeniosłem i zmontowałem z powrotem w sali muzealnej.
Z dawnego sklepu pochodzi wiele innych eksponatów. Jest m.in. puszka po paście do butów „Nigrin”, wielka puszka na kostki przyprawy „Maggi” a nawet skrzynka po produkowanej w Brunszwiku margarynie.
- Jest tu chyba wszystko, co potrzebne było dawniej w typowym wiejskim domu czy gospodarstwie, oprócz łóżka - mówi Stanisław Lachnik. Meble, obrazy, naczynia, narzędzia ogrodnicze, zegary. Sprzed I i II wojny i nieco nowsze. Są radia lampowe, a niebawem dostanę jeden z pierwszych polskich telewizorów - „Belweder”.
W zbiorach jest m.in. ponad 200 reprodukcji zdjęć z rodzinnych albumów.
- Zdarza się, że ktoś z zaskoczeniem mówi: „Popatrz, przecie to jest moja oma!” - cieszy się pan Lachnik. - Eksponatów przybywa, bo ludzie, którzy kiedyś śmiali się ze mnie, że złom zbieram, po obejrzeniu ekspozycji zrozumieli, że pamiątki z dziejów naszej wsi to wielka sprawa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?