W internecie kwitnie handel nielegalnymi lekami

Redakcja
Chętnych na ich zakup nie brakuje. Ludzie, którzy je zażywają, nie zdają sobie sprawy z zagrożenia.

Nawet 90 proc. leków i suplementów diety, sprzedawanych w sieci, może być sfałszowanych, zawierać substancje, których zażycie grozi poważnymi konsekwencjami - wynika z szacunku specjalistów związanych z branżą farmaceutyczną. W Polsce było np. głośno o silnych zatruciach preparatami odchudzającymi, zawierającymi sibutraminę. Ale specyfiki te, pod różnymi nazwami, można nadal kupić w internecie.

- Prawdą jest, że sibutramina zmniejsza łaknienie, ale działa depresyjnie i były przypadki podejmowania prób samobójczych po jej zażyciu - podkreśla Marek Brach, wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu. - Niestety, handel różnymi preparatami rozwija się na dobre. Ostatnio zaszokowało mnie, że nawet Allegro jest zaśmiecane substancjami, które oferowane są jako leki. Nie wiadomo, jakiej są jakości, skąd się wzięły. I jak na razie nikt sobie z tym nie może poradzić, ani policja, ani żadna państwowa instytucja.

Okazuje się bowiem, że serwery, dzięki którym funkcjonują różne strony internetowe z ofertami pseudoleków, są zakładane za granicą i nawet policja jest wtedy bezradna.
Wśród specyfików, którymi w sposób nielegalny handluje się w internecie, prym wiodą preparaty odchudzające, sterydy i tabletki na potencję. Ale też coraz częściej pojawiają się - jak alarmują farmaceuci - podróbki leków na nadciśnienie, HIV, raka czy depresję.

- Wiadomo, że w przypadku ciężkich chorób, jaką jest rak, pacjent, jak i jego rodzina, przysłowiowej brzytwy się chwytają - mówi Marek Brach. - Tymczasem hieny w sieci, bo tylko tak tych handlarzy można nazwać, perfidnie to wykorzystują. Taki lek nie tylko nie pomoże, ale może jeszcze przyspieszyć śmierć.

Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że Polacy wydają co roku blisko 100 mln zł na podróbki lekarstw sprzedawanych w internecie. To samo źródło podaje, że w połowie suplementów diety są substancje, o których w dołączanych ulotkach się nie pisze.

Tymczasem mogą to być np. środki, które uszkadzają wątrobę. Wiadomo już, że występują one np. w odżywkach dla kulturystów.

Wśród specyfików rozprowadzanych przez internet stale wielką popularnością cieszą się środki na potencję. Mężczyźni, chcąc ominąć całą procedurę związaną z uzyskaniem recepty od lekarza, wybierają nieraz drogę na skróty.

Czytaj**Policjanci z CBŚ przejęli 50 tys. fałszywych tabletek na potencję**

- Pewnie bardzo by się zdziwili, co faktycznie łykają - dodaje Marek Brach. - Otóż policjanci przynajmniej kilka razy trafili na producentów rzekomej viagry w Polsce. Zastawali taki oto obrazek: siedział facet w piwnicy i malował na niebiesko tabletki przypominające viagrę. Jak się okazywało, były one wcześniej wyrabiane z... cementu lub gipsu. Taka viagra może nikomu za bardzo nie zaszkodziła, ale też i nie pomogła.

Jeśli kupujemy leki w aptece, to mamy pewność, że nad bezpiecznym ich stosowaniem czuwa inspektorat farmaceutyczny na danym terenie. Kontrola obejmuje dwie rzeczy: czy lek nie jest zepsuty i czy nie jest sfałszowany.

- Jeśli ktoś kupuje lek przez internet, czyni to na własną odpowiedzialność - stwierdza Katarzyna Kaniut, opolska farmaceutka. - Ludzie jednak nieraz opowiadają, że w ten sposób zaopatrują się w leki na odchudzanie i na potencję, bo jest wtedy taniej. Jeden pan chwalił się, że kupił w sieci viagrę za jedyne 15 zł. A to niemożliwe, bo cztery tabletki kosztują normalnie około 100 zł. Ten sam mężczyzna wyznał jednak potem, że viagrę reklamował u sprzedawcy w internecie, bo nie przyniosła oczekiwanego efektu. Odpowiedź brzmiała: “każdy pacjent reaguje indywidualnie" i na tym się skończyło...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska