W tej kopalni dzieją się niewyjaśnione rzeczy. Legendy mówią o niemieckiej broni i znikających pod ziemią zwierzętach

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Kopalnię w Dzierżysławiu odwiedzają eksploratorzy wyposażeni w specjalistyczny sprzęt i ubezpieczani przez ratowników. Zwykły człowiek może tutaj łatwo stracić życie.
Kopalnię w Dzierżysławiu odwiedzają eksploratorzy wyposażeni w specjalistyczny sprzęt i ubezpieczani przez ratowników. Zwykły człowiek może tutaj łatwo stracić życie. Blog Leniwy Emil
Stara kopalnia gipsu w Dzierżysławiu jest częściowo zalana, a na niektórych poziomach w ogóle nie ma tlenu. Mimo to znajdują się śmiałkowie, którzy chcą ją penetrować. W tle są legendy o zapadającej się ziemi i tajnej niemieckiej broni.

To jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na Opolszczyźnie i jednocześnie bardzo mało znane. Niektórzy mówią, że jest tak upiorne, że można byłoby tutaj kręcić "Władcę pierścieni".

Miejscowi przez lata mówili o przypadkach, "wessania" krowy pod ziemię, albo nagłego osiadania budynków. Ponad wszelką wątpliwość kopalnia cały czas zapada się, przez co zapadlisk, których już jest tutaj wiele, będzie przybywało.

Na szczęście jej teren jest bardzo trudno dostępny, przez co nie jest obiektem wycieczek dla przypadkowych ludzi. O tym, jak do niej dojść i co się tam znajduje, wiemy od doświadczonych eksploratorów. Do starego zakładu górniczego nie prowadzi obecnie żadna droga.

- Trzeba przedzierać się przez bardzo gęstą roślinność, wśród której występuje między innymi bardzo niebezpieczny Barszcz Sosnowskiego, powodujący rozległe oparzenia - mówią eksploratorzy. - Jeden z nich przyznał, że bardzo łatwo się tu zgubić w zimie, gdy roślinność jest uboga. Zaś latem to dżungla, po której bez kompasu można byłoby błądzić przez wiele godzin.

Złoże gipsu Dzierżysław znajduje się 4 kilometry na południe od Kietrza. Odkryto je na początku XVIII wieku. Kopalnię otwarto w 1812 roku. Przed zakończeniem drugiej wojny światowej uciekający stąd Niemcy zabrali wszystkie możliwe urządzenia a kopalnię wysadzili i zalali wodą. Wcześniej, wg lokalnych źródeł, do pracy zmuszali to około 250 jeńców radzieckich.

Po wojnie kopalnię przejęła Polska Rzeczpospolita Ludowa. W latach 1949-1952 odwiercono tu kilkadziesiąt otworów wiertniczych w celu określenia budowy złoża i dokładnego określenia zasobów. Złoże gipsu Dzierżysław było eksploatowane do roku 1972 na pięciu poziomach eksploatacyjnych do głębokości 40 metrów.

Dlaczego kopalnię zamknięto, pomimo, że wciąż znajduje się tam 7 milionów ton gipsu? Ówcześni inżynierowie przekonywali, że tradycyjna kopalnia podziemna jest po prostu nieopłacalna i niebezpieczna. Bardziej wskazana w tym miejscu byłaby kopalnia odkrywkowa.

Podobna zresztą istnieje po czeskiej stronie (Dzierżysław leży tuż przy granicy z Republiką Czeską). Obecnie sztolnia „Anna” zalana jest wodą po ok. 30m od wejścia. Sztolnia „Ferdynand” jest niedostępna po zaledwie kilku metrach. Z kolei nierozpoznana sztolnia „Felix” uległa całkowitemu zawałowi.

Nie ma tu żadnych punktów orientacyjnych

Wśród osób, które były w kopalni jest między innymi eksplorator prowadzący bloga "Leniwy Emil". Na miejsce pojechał z pontonem, licząc na to, że będzie mógł popływać po częściowo zalanych podziemiach. Przy pierwszym szybie okazało się, że poziom wody jest tak wysoki, że dostęp do niego mogą mieć tylko nurkowie. Wspólnie z kompanami szukał innych wejść. Udało im się jednak spenetrować tylko zaledwie kilka metrów dostępnych podziemi. Więcej szczęścia mieli koledzy nurkowie. Uczestnicy wyprawy przyznali, że miejsce ma bardzo specyficzny klimat.

- Niby ten lasek nie jest jakiś wybitnie rozległy, ale wystarczy chwila nieuwagi, by się w nim zgubić. I to tak na amen. Całość wygląda, jakby ktoś stworzył te zieleń używając "ctrl+c i ctrl+v". Efektem tego kopiowania i wklejania, jest kompletny brak charakterystycznych punktów orientacyjnych - opisuje Leniwy Emil.

Na forach eksploratorów możemy się dowiedzieć, że na terenie kopalni znajduje się m.in. szyb wentylacyjny nazwany przez nich „Wśród trzcin“, który jest obecnie jest zamulony na jeden metr, a wejście blokuje pęknięta betonowa płyta. Jest także wyrobisko „W Leju“, które powstało wskutek zapadnięcia się stropu jednaj z komór kopalni. Zapadlisk takich jest tu sporo, ale tylko nieliczne prowadzą do podziemnej części. Ciekawe według eksploratorów jest także wyrobisko „Pod ścianą“. Wg informacji od przewodnika, na którego powołują się odkrywcy, jeszcze kilka kilka lat temu wchodził do rozległej części korytarzy. Wyrobisko „Pod ścianą“ kryje zamulone niskie wnęki prowadzące zapewne kiedyś do dalszych partii kopalni oraz sporą, ale krótką wnękę, idącą krótką pochylnią ku górze.

Tajna niemiecka broń? Czesi mają swoją hipotezę

Sensacyjną hipotezę dotyczącą przeznaczenia kopalni w Dzierżysławiu postawili Czesi na łamach magazynu Patriot. Cztery lata temu na portalu ukazał się artykuł w którym napisano, że pod Kietrzem w czasie drugiej wojny światowej mogła się znajdować fabryka tajnej broni. Hipotezę tę opierają na fakcie, że okolice te wizytował pod koniec wojny Hans Kammler. To jeden eden z największych hitlerowskich zbrodniarzy, odpowiedzialny m.in. za rozbiórkę warszawskiego getta w 1943 i usprawnienie komór gazowych i krematoriów. Pod koniec wojny był też szefem tajnych badań nad niemiecką wunderwaffe.

Jak piszą Czesi w czasie wojny w dawnej lokalnej fabryce dywanów odbywała się strategiczna produkcja jednostek napędowych do rakiet V2. Ich zdaniem podziemia pod Dzierżysławiem miały stać się miejscem podobnej produkcji nadzorowanej przez koncern Argus Motoren Gesellschaft. Autor artykułu podkreśla, że to idealne miejsce do tajnej produkcji broni.

Czesi wybrali się do kopalni, aby zweryfikować swoje informacje. "Odnaleźliśmy zachowane wejścia do krużganków z portalami i schodziliśmy jak najdalej. Niestety, całe systemy podziemne są zalane. Zachowane części naziemne znajdują się na odludnym i zarośniętym terenie. Pozostałości budynków, szybów wentylacyjnych i związanych z nimi jednostek technologicznych są nadal widoczne w wielu miejscach. Choć jest to romantyczne miejsce z mnóstwem jezior i zagłębień, na pewno nie polecamy tam spacerów, bo jest też bardzo surowe i niestabilne, a miejscami można wpaść w stare korytarze" - czytamy w relacji.

Czesi podkreślają również, że cała dokumentacja z okresu wojny została zniszczona podczas odwrotu wojsk niemieckich, a wejścia do podziemia zostały wysadzone w powietrze. Potem nastąpiło wypędzenie pierwotnych mieszkańców i dlatego nigdy nie udało się znaleźć bezpośredniego świadka tych wydarzeń.

Tu jest bardzo, ale to bardzo niebezpiecznie

Kopalni nikomu nie polecamy zwiedzać. Szczególnie, że na forach eksploratorów można znaleźć informacje o tym, iż w chodnikach nagle pojawiają się miejsca, gdzie nie ma tlenu. Ponadto zapylenie gipsem może powodować powolne podduszanie się. W okolicy znajduje się także rezerwat Gipsowa Góra do którego jednak także nie zaleca się wchodzić. Poruszanie się w granicach rezerwatów jest bardzo ograniczone. Ze względu na wartość przyrodniczą chronionych fragmentów przyrody, zaledwie w kilku z nich wyznaczone zostały szlaki dla ruchu pieszego.

- To jest niesamowicie ciekawe miejsce z bardzo interesującą historią. Jednocześnie z wielu powodów nie powinno się i z prawnego punktu widzenia nie można zwiedzać - mówi jeden z eksploratorów. - Dotyczy to szczególnie kopalni w której bez aparatu tlenowego po prostu możemy stracić przytomność i nikt nie udzieli nam pomocy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska