W Namysłowie sadyści też strzelają do zwierząt

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Postrzelony Kot Bolek o którym pisaliśmy niedawno, czuje się coraz lepiej. Głuchołaska policja wciąż prowadzi poszukiwania człowieka, który strzelał do kota z wiatrówki.
Postrzelony Kot Bolek o którym pisaliśmy niedawno, czuje się coraz lepiej. Głuchołaska policja wciąż prowadzi poszukiwania człowieka, który strzelał do kota z wiatrówki. Archiwum
Komuś przeszkadzały koty żyjące bezpańsko w ogrodach działkowych w Namysłowie. Sadysta postrzelił zwierzaki z wiatrówki.

Oprawców strzelających do zwierząt z wiatrówek jest na Opolszczyźnie niestety więcej. Niedawno opisaliśmy bulwersujący przypadek kota Bolka z Głuchołaz. Ktoś złapał żyjącego na wolności, ufnego kota. Przywiązał go do drzewa za szyję, a następnie urządził sobie strzelanie do zwierzęcia. Wykonane potem zdjęcie rentgenowskie pokazało w ciele zwierzaka osiem kawałków śrutu.

Dziś Bolek jest po dwóch operacjach i dochodzi do siebie w domu dobrych ludzi. Przypadek sadysty z Głuchołaz nie jest niestety wyjątkiem. Przed tygodniem pod opiekę fundacji "Azyl Nadziei" w Opolu trafiły dwa roczne koty z Namysłowa. Oba od roku żyły na wolności w rejonie kompleksu ogrodów działkowych. Oba zostały przez kogoś specjalnie postrzelone. Lekarz weterynarii także wyjął śrut z ich ciała.

- Nie mamy dowodów niczyjej winy, ale podejrzewamy jednego z właścicieli ogródków, któremu nagle koty zaczęły przeszkadzać - opowiada mieszkanka Namysłowa, prosząc o zachowanie anonimowości. - Koty żyły sobie w altance u jednej z pań, która je przygarnęła, karmiła i leczyła na własny koszt. Po znalezieniu tych dwóch kociaków z ranami od śrutu sami chodzimy po okolicy i zbieramy inne bezpańskie zwierzęta, żeby nie padły ofiarą tego sadysty
- Jeden z kotków został trafiony w kręgosłup i przeszedł operację we Wrocławiu - mówi Alicja Jaśkiewicz z fundacji "Azyl Nadziei", która opiekuje się chorymi, kalekimi i opuszczonymi zwierzętami. - Kot ma bezwładne nogi, nie wiemy, czy będzie mógł chodzić. Jego brat został trafiony w łapę i prawdopodobnie był jeszcze czymś podtruty. Po trzygodzinnej operacji ma szansę, że będzie sprawny.

Koty z Namysłowa nie są pierwszymi z ranami postrzałowymi pod opieką opolskiej fundacji. Dwa lata temu przyjęła ona pod opiekę kota z Katowic, rannego w kręgosłup. Zwierzak do dziś nie może chodzić i nie kontroluje swoich czynności fizjologicznych. Wymaga stałej opieki.

- Rok temu, także w Namysłowie, ktoś postrzelił dwumiesięczne śliczne czarne kocię - opowiada Alicja Jaśkiewicz. - Niestety, kotek już do końca życia ciągnął za sobą bezwładne łapki. Nigdy nie słyszałam, żeby policja ustaliła i ukarała odpowiedzialnych za taki sadyzm.

Tymczasem w Głuchołazach trwają intensywne poszukiwania oprawcy kota Bolka. W poniedziałek, po anonimowym zgłoszeniu, policja zabezpieczyła u 30-letniego mieszkańca miasta trzy wiatrówki. Będą wysłane do badań laboratoryjnych, aby sprawdzić, czy śrut wyciągnięty z ciała kota nie pochodził z którejś z tych wiatrówek. Ich właściciel zaprzecza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska