W naszych sercach zostanie na wieki

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Po wielogodzinnej podróży autokarem Teresa, Henryk i ich córka Agnieszka Nowakowie byli zmęczeni, ale uśmiechnięci.
Po wielogodzinnej podróży autokarem Teresa, Henryk i ich córka Agnieszka Nowakowie byli zmęczeni, ale uśmiechnięci. Mirosław Dragon
- W Rzymie minął mi lęk przed śmiercią - mówi Henryk Nowak. - Bo wiem, że Tam ktoś już jest i na mnie czeka.

Spełniło się nasze marzenie, pożegnaliśmy Jana Pawła Wielkiego osobiście - mówią Henryk i Teresa Nowakowie z Wojciechowa w powiecie oleskim, którzy wczoraj wieczorem wrócili z Rzymu.
- Wszyscy Włosi nazywają go już świętym - dodaje ich 22-letnia córka Agnieszka, która była z rodzicami na pogrzebie papieża.

Do Rzymu Nowakowie wyjechali już w środę wraz z 50 innymi mieszkańcami Olesna i okolic. Wyjazd organizowała jedna z oleskich firm turystycznych. - Nie mówiliśmy tego głośno, ale trochę obawialiśmy tego wyjazdu - przyznaje pani Teresa. - Przecież media mówiły na okrągło, że miliony pielgrzymów zablokują Rzym, że będzie niebezpiecznie...
- Okazało się, że Włosi specjalnie wprowadzali w błąd pielgrzymów, żeby wszyscy nie pchali się na plac Świętego Piotra - opowiada Agnieszka. - Na autostradach nie było wcale korków, a Rzym wcale nie był zamknięty dla turystów.
W piątek, w dzień pogrzebu, autokar z oleskimi pielgrzymami wyruszył z hotelu położonego 70 kilometrów od Rzymu o 2 w nocy. Dojechał 30 kilometrów dalej, do placu Tor Vergata. Tutaj przy wielkich telebimach część pielgrzymów została. Ci, którzy chcieli dostać się na plac Świętego Piotra, wsiedli do autobusów miejskich.
- O czwartej wysiedliśmy koło Tybru, ale most prowadzący do Watykanu był zamknięty - opowiada Agnieszka. - Ludzie spali na chodnikach, ścisk był nieprawdopodobny.
O 6 rano karabinierzy otwarli most i tłum ruszył w kierunku placu Świętego Pawła. - Dotarliśmy niemal do samego placu, staliśmy przy ogromnym telebimie - cieszy się pani Teresa.
O 10 rozpoczął się pogrzeb. - To było niesamowite przeżycie, tam byli ludzie ze wszystkich stron świata i każdy modlił się po swojemu - mówi Agnieszka. - Włosi klaskali, Meksykanie śpiewali skoczne piosenki, Hiszpanie skandowali jak na stadionie.
- Kiedy Włosi dowiadywali się, że jesteśmy Polakami, od razu otaczali nas specjalną opieką, mówili: "To był wasz papież, Polacco" - dodaje pan Henryk.

Panią Teresę bardzo wzruszyło kazanie kardynała Ratzingera, zwłaszcza końcowe słowa: "Jan Paweł II nadal stoi przy swoim oknie i błogosławi nam". - On zostanie w naszych sercach nie na sto, ale na tysiąc lat - podkreśla pani Teresa. - Płakaliśmy na pogrzebie z tęsknoty za Ojcem Świętym, ale też klaskaliśmy z Włochami i śpiewaliśmy z Meksykanami, bo była tam atmosfera radości.
Dlatego chociaż Nowakowie byli na pogrzebie, to wysiadali wczoraj z autokaru uśmiechnięci. - To nie był zwykły pogrzeb, to była jedna z najważniejszych chwil w życiu - tłumaczy pan Henryk. - Mogę powiedzieć, że w Rzymie minął mi lęk przed śmiercią, bo teraz wiem już, że ktoś Tam już na pewno jest i czeka na mnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska