W Nysie fani przywitali mistrzów Europy w siatkówce

fot. Klaudia Bochenek
Bartek Kurek po przyjeździe z Turcji nie ma dla siebie chwili czasu, wszystkie poświęca na spotkania z kibicami. Wczoraj m.in. przez ponad godzinę rozdawał autografy i fotografował się z wielbicielkami.
Bartek Kurek po przyjeździe z Turcji nie ma dla siebie chwili czasu, wszystkie poświęca na spotkania z kibicami. Wczoraj m.in. przez ponad godzinę rozdawał autografy i fotografował się z wielbicielkami. fot. Klaudia Bochenek
Bartosz Kurek i Piotr Gacek po powrocie do domu nie mają czasu na sen i własne rodziny. Miasto oszalało z radości, a najlepsi siatkarze Europy są rozrywani przez wielbicieli.

Pamiętam go jako takiego bajtla! - rozpromieniony Stanisław Antonowicz pokazuje, jak mały mógł być Bartosz Kurek, gdy zobaczył go po raz pierwszy. Antonowicz mieszka w tej samej klatce co świeżo upieczony mistrz Europy w siatkówce mężczyzn i bardzo jest z tego powodu dumny.

Zresztą nie tylko on. Z dumy pęka cała Nysa i co rusz ktoś przypomina sobie, że zna jednego albo drugiego i że pamięta go jako łebka.

- Chodziłem z Piotrkiem Gackiem do podstawówki - chwali się Marcin Baziak. - Wariat z niego był, ale taki pozytywny. Ciągle się śmiał i wycinał kumplom jakieś numery. A przyłapany przez nauczycieli potrafił zachować kamienną twarz. No i rzecz jasna najważniejsza była dla niego ta piłka.

Podobnie zresztą jak dla Bartka Kurka. Ludzie mówią, że zanim nauczył się porządnie chodzić, to już rwał się do siatki. Że pracowity, sumienny i zawsze kłaniał się na ulicy. - Na podwórku to za bardzo go widać nie było, bo się uczył. Albo skakał na tych swoich treningach - opowiada Antonowicz.

Ekspedientka w sklepie za rogiem nie widuje zbyt często mistrza na zakupach, ale najważniejsze, że wie, który to, i pamięta, że słodycze lubi. Do czego zresztą Kurek sam się przyznaje: - Cały dzień mogę nic nie jeść, tylko łakocie. To moja słabość - przyznaje.

Sąsiedzi i przyjaciele siatkarzy specjalnego powitania im nie zgotowali, bo ci wrócili z mistrzostw w nocy. Ale nazajutrz litości już nie było. - Od razu Bartusia wyściskałem. W końcu ze złotem nie wraca się do rodzinnego miasta co drugi dzień - sąsiad opowiada z przejęciem.

Kurek wyściskany został nie tylko przez sąsiadów, rodzinę i znajomych. Od kiedy wrócił do Nysy, ciągle biega ze spotkania na spotkanie. Przyznaje, że jest niedospany, zmęczony i na wpół żywy, ale i szczęśliwy.

- Wygrać mecz to jedno, a sprostać wymaganiom kibiców to druga sprawa - śmieje się Bartek, który od czasu przyjazdu do Nysy w domu był raptem kilka godzin, a rodzinę widział w przelocie. Za to spotkał się już z młodzieżą w LO Carolinum, władzami powiatu, gminy oraz całą rzeszą nie znanych mu kibiców.

Podobnie jest w przypadku Piotra Gacka. Od powrotu z Turcji nie widział się jeszcze nawet z ojcem i oka nie zmrużył od przyjazdu. - To właśnie cały smak sukcesu - mówi libero polskiej reprezentacji. - Męczące to, ale też przyjemne.

Świeżo upieczonym mistrzom co chwila ktoś gratuluje, podkłada do podpisu koszulki, piłki bądź inne gadżety. O przejściu niezauważonym mowy nie ma.

- Jak tylko wjechaliśmy do Nysy, to od razu jakiś facet zatrzymał nas i zaczął gratulować. Kompletne szaleństwo! - mówi Karolina, żona Piotrka, która dzielnie znosi błyski fleszy skierowane w stronę małżonka. - Podziwiam go. Ja bym tyle cierpliwości chyba nie miała.

Więcej o nyskich mistrzach Europy czytaj jutro w papierowym wydaniu "Nowej Trybuny Opoplskiej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska