Władze opolskich gmin obawiały się, że niewielu rodziców sześciolatków zdecyduje się posłać je do szkoły.
Przeprowadzona specjalnie na ten użytek ankieta w Kędzierzynie-Koźlu wskazywała nawet, że aż 90 procent sześciolatków zostanie w przedszkolach. To oznaczałoby potężne problemy w organizacji siatek oddziałów dla pierwszaków na całej Opolszczyźnie. Ostatecznie okazało się jednak, że nie jest aż tak źle.
W Kędzierzynie-Koźlu z 700 potencjalnych pierwszaków naukę w szkole podstawowej rozpocznie co szósty. Dyrektorom udało się uruchomić na różnych osiedlach 8 klas (bez reformy byłoby ich 16), żeby uczniowie mieli w miarę blisko i nie musieli dojeżdżać.
W Opolu z „puli” potencjalnych 1120 pierwszaków do podstawówek pójdzie aż 700, co można traktować jako bardzo dobry wynik.
Mało tego, rodziców, którzy decydują się na posłanie 6-letniego dziecka do szkoły cały czas przybywa, bo decyzję można jeszcze zmienić.
- Pomimo wakacji monitorujemy sytuację. W ciągu miesiąca średnio przybywa 10 kolejnych uczniów - mówi Irena Koszyk, naczelnik miejscowego wydziału oświaty.
Z problemem jako tako poradziły sobie nawet małe gminy. Przykładowo w Cisku, gdzie są trzy podstawówki, utworzono jedną klasę pierwszą (w Roszowickim Lesie).
Z niektórych gmin w Polsce dochodziły ostatnio odwrotne sygnały. Mianowicie, że rodzice, którzy najpierw zdecydowali się posłać sześciolatki do podstawówek, zabierają je z powrotem do przedszkoli (na ostateczną decyzję mają czas do końca wakacji).
Powodem ma być planowana kolejna reforma oświaty, która zakłada likwidację gimnazjów. Część rodziców nie chciała, by to na ich dzieciach była testowana nowa reforma.