W opolskich winnicach zaczyna się pora zbiorów

Redakcja
Paweł Kukiz szacuje, że w swoją winnicę zainwestował już 100 tys. zł. – Dla mnie to hobby, mam inne pomysły, żeby zarabiać na życie.
Paweł Kukiz szacuje, że w swoją winnicę zainwestował już 100 tys. zł. – Dla mnie to hobby, mam inne pomysły, żeby zarabiać na życie.
Tej jesieni po raz pierwszy do sprzedaży trafi wino z Opolszczyzny.

Muzyk Paweł Kukiz kilka dni temu wrócił do domu z długiej podróży. Zanim wszedł do mieszkania, wsiadł na quada i pojechał do winnicy.

- Dla mnie to są żywe istoty - mówi o swoich krzewach. - Dbam o nie, pielęgnuję, pieszczę. Każdego osobiście dotknąłem. I widzę, że im więcej dam im serca, tym bardziej się odpłacą. Czekam na słońce, bo Blanka potrzebuje jeszcze miesiąca, by dojrzeć. Regent jest już dojrzały, ale w tym roku jest go bardzo mało. Zrywamy go codziennie i w domu objadamy się własnymi winogronami, bo są bardzo słodkie. Trzeba też zerwać liście i zakisić. Będą do gołąbków. Domowej roboty gołąbki w liściach winogron są przepyszne, w niczym nie ustępują tym z Grecji.

Winnica Pawła Kukiza pod Lewinem Brzeskim powstała dzięki… joannitom.

- Przez przypadek, czytając o historii miejscowości, gdzie mieszkam, dowiedziałem się, że kiedyś była tu komturia joannitów i że zakonnicy produkowali własne wino - opowiada znany muzyk. - Konsultowałem to z zaprzyjaźnionym ogrodnikiem i on mnie przekonał, że to jest możliwe. Mieszkamy na tej samej szerokości geograficznej co Drezno, w najcieplejszym regionie Polski. To sprzyja uprawie winorośli.

Kilka lat temu Paweł Kukiz zaryzykował. Kupił 3 hektary gruntu rolnego w pobliżu swojego domu. Dobra gleba, południowa ekspozycja lekko nachylonego stoku, dużo słońca. Idealne warunki dla winorośli! Jego winnica ma dziś 60 arów powierzchni i od kilku lat przynosi owoce.

Władysław Bicz z Podlesia koło Głuchołaz miłością do winnic zaraził się w Niemczech. W 1996 roku skorzystał z okazji i wyjechał do sezonowej pracy na plantacji winorośli.

- Patrząc, jak piękne są winnice w maju, na zboczach nad Mozelą, zamarzyłem o własnej - opowiada. Podlesie to najwyżej położona wioska na Opolszczyźnie, widać stąd pięknie czeskie Jeseniki. Stok z 25-arową winnicą powstał na miejscu starego sadu. Jest południowy, mocno nachylony do słońca, ale w zimie temperatura potrafi tu spaść nawet do minus 30 stopni.

- Pierwsze krzewy kupiłem w szkółce w Otmuchowie - opowiada. - Potem w całej okolicy, nawet po czeskiej stronie, szukałem domów ze starymi krzewami winorośli. Przesadzałem krzewy do siebie. Pytałem miejscowych, ale dziś nikt już nie pamięta, jak się nazywały te lokalne odmiany.

Dla mieszkańców Winowa pod Opolem winnica była sposobem na promocję wsi i powrót historii, zachowanej tylko w nazwie miejscowości. W 2005 roku lokalne stowarzyszenie odnowy napisało projekt, wysłało do Fundacji Rozwoju Wsi i wygrało 12 tys. zł na jego realizację. Z winnicy pod Zieloną Górą przywieźli 300 krzewów i zasadzili na 14 arach południowego zbocza. Kiedy przychodzi pora zbiorów, każdy chętny mieszkaniec zbiera sam i sam produkuje wino, a tylko część oddaje na potrzeby stowarzyszenia.

Największą winnicę na Opolszczyźnie ma w Paczkowie Marcin Biernacki, przedsiębiorca z Warszawy. 5 hektarów na wzgórzu, 20 tysięcy krzewów. Obok winnicy Poraj w starych zabudowaniach gospodarczych powstaje winiarnia.

- Jest już praktycznie gotowa. Wykańczamy część technologiczną, żeby przerobić w niej tegoroczne zbiory. Winobranie zaczynamy za 2-3 tygodnie. W tym roku będzie można wreszcie spróbować i kupić nasze wino - zapowiada Marcin Biernacki.

W Winowie raz do roku organizują festyn, na którym, w ramach degustacji, podają swoje wyroby. Sprzedawać nie mogą, bo nie wystąpili o rejestrację.

- Chętnych do spróbowania swojskiego wina jest bardzo dużo - mówi sołtys Jan Damboń. - U nas nie ma żadnej chemii. Stosujemy tylko naturalne składniki.

Życie codzienne plantatora

- Ryzyko jest ogromne - opowiada Paweł Kukiz. - W ubiegłym roku cały zbiór zjadły mi szpaki. Najpierw pojawił się zwiad, może z dziesięć ptaków. Kiedy zobaczyły, że winogrona są już słodkie i dodadzą im sił w przelotach, zwiad sprowadził całe stado. To było jak w horrorze Hitchcocka. W dwie godziny wyjadły wszystko. Pobiegłem do winnicy z dubeltówką, bo jestem myśliwym. Strzelałem w powietrze gumowymi nabojami, ale to na nic. Przepędzone z jednego miejsca, zbierały się z drugiej strony. W tym roku założyłem siatkę przeciwko szpakom, półtora kilometra długości. Ale dokuczyły mi majowe przymrozki. Nadeszły, gdy już na krzakach zawiązywały się owoce i zbiór zapowiadał się bardzo dobrze. Myślałem, że owoców już nie będzie. Odbiły dopiero zapasowe pąki, ale jest ich mniej, są gorszej jakości i wegetacja potrwa dłużej.
- Zwiedzałem winnice w całej Europie od Słowacji po Francję, w Chile, Afryce Południowej. Nigdzie nie widziałem ogrodzeń - opowiada Marcin Biernacki. - Moja winnica jest cała ogrodzona, ale i tak mi kradną. Przychodzą w nocy, niszczą ogrodzenie, wyrywają krzewy. W okresie zbiorów muszę szczególnie dozorować. W ubiegłym roku ogłosiłem, że jak ktoś chce, to niech przyjdzie, to mu dam. Ale widać to nie honor prosić.

Przestaliśmy być jedynym krajem Unii Europejskiej dyskryminującym rodzimych producentów wina. Możemy rocznie sprzedać do 10 tys. litrów wina z własnej winnicy

Paweł Kukiz szacuje, że w swoją winnicę włożył już około 100 tysięcy złotych. W zakup ziemi, sadzonek, sprzętu do uprawy. W paliki, drut i siatki. Winiarze z Winowa inwestują pieniądze zarobione na festynach. W tym roku dokupili sobie dębowe beczki. Dla emeryta Władysława Bicza z Podlesia prowadzenie winnicy jest kosztownym hobby. Sam wyszukał producenta drutu, żeby taniej założyć siatki na pnącza. Pierwsze żerdzie zrobił sam ze zwykłego drewna, ale łamały się po roku. Teraz jeździ po żerdzie aż do Kolonowskiego, bo mają 10 lat gwarancji.

- 200-litrowe dębowe beczki dokupiłem dopiero w tym roku, wcześniej robiłem wino w szklanych dymionach. Specjalne kadzie do fermentacji są dla mnie za drogie - opowiada Władysław Bicz. - Sam zrobiłem sobie maszynkę do rozdrabniania i wyciskania owoców. Dokupiłem też włoską pompę ze specjalnym filtrem, żeby wino było czyste i wyklarowane, bo inaczej fermentuje w butelkach. Nawet sama wymiana filtra sporo kosztuje.

- W tej kwestii cały czas się uczę. Mam kolegów winiarzy, których wiedza jest znacznie większa - mówi z pokorą Paweł Kukiz, który o swojej winnicy potrafi opowiadać godzinami, sypiąc fachową terminologią. - Robię wszystko metodą prób i błędów. Część odmian mi wypada. Inne się przyjmują lepiej w naszych warunkach i wtedy mnożę krzewy.

- Dwa lata temu urząd marszałkowski wysłał nas do Austrii na wymianę szkoleniową - opowiada Jan Damboń, sołtys Winowa. - Mieszkaliśmy u winiarzy, towarzyszyliśmy im w pracy, pomagaliśmy. Ale wszystkiego nam nie zdradzili. Powiedzieli, że do pewnych metod każda winnica dochodzi sama, latami.
- Winiarze w Niemczech też mają swoje tajemnice. Były takie chwile, kiedy właściciel winnicy kazał wyjść wszystkim pracownikom, bo coś musiał dodać do beczek - wspomina Władysław Bicz.

Zielone światło dla wina

Kiedy Paweł Kukiz jechał nagrywać w telewizji program Marcina Mellera "Śniadanie Mistrzów" z udziałem premiera, zadzwonili do niego znajomi winiarze z Małopolski i Lubuskiego. Prosili, żeby powiedział Donaldowi Tuskowi o problemach z ustawą winiarską.

- Trzy lata producenci wina ubiegali się o uchwalenie ustawy. Z dziesięć razy jej projekt był odrzucany w komisji rolnictwa, podejrzewam, że przez lobby producentów monopolu "jabolowego" - komentuje Paweł Kukiz. - Pamiętam, jak "jabolowcy" mówili nam, żebyśmy sobie obok winnic sadzili jeszcze bananowce, to będziemy prowadzić sprzedaż wiązaną. Kiedy zobaczyli, że polskie wina wygrywają konkursy, to skutecznie zablokowali projekt ustawy. Uchwalono ją dopiero teraz. Przestaliśmy być jedynym krajem Unii Europejskiej dyskryminującym rodzimych producentów wina. Możemy rocznie sprzedać do 10 tys. litrów wina z własnej winnicy.

- Chciałbym zarejestrować swoją winiarnię, bo to warunek, żeby móc sprzedawać legalnie wino ze swojej wytwórni - mówi Władysław Bicz z Podlesia. - Ale mnie przepisy zabraniają rejestracji, bo nie mam faktur na zakup krzewów. Rejestrować można tylko odmiany kwalifikowane, które spełniają ministerialne normy. Może gdyby było jakieś stowarzyszenie, grupa plantatorów, łatwiej byłoby mi się przebić.

W dobrym roku 2010 plantator z Podlesia zebrał 1,5 tony winogron, z których zrobił 500 litrów wina. Częstuje nim znajomych.

- Jak mi się znowu trafi taki urodzaj, to nie przerobię własnych zbiorów - zapowiada winiarz. - Nasza winnica jest za mała, żeby ją rejestrować - przyznaje sołtys Winowa. - Ale mamy chętnego, żeby rozwijać u nas winiarstwo. Na razie mieszka w Niemczech. Chce się sprowadzić, zainwestować w swoją winnicę i wziąć przy okazji pod opiekę naszą. On zajmie się załatwianiem formalności i rejestracją.

- Nowa ustawa winiarska znacznie ułatwiła życie winiarzom, choć dalej nie jesteśmy traktowani tak jak w innych krajach Unii Europejskiej - ocenia Marcin Biernacki z Paczkowa. - Największą przeszkodą w uprawie wina okazał się jednak klimat. Ocieplenie ostatnich lat okazało się pozorne. Ostatnio zimy zrobiły się ciężkie, w tym roku śnieg zdarzył się jeszcze w maju i wyrządził duże szkody. W tym klimacie winnica żyje 15 lat, podczas gdy we Francji 80, a nakłady na jej założenie i utrzymanie są bardzo duże. Z ekonomicznego punktu widzenia to się nie opłaca. Ale ja nie rezygnuję. Poniosłem za duże nakłady. Od 6 lat tylko wydaję pieniądze, a dotychczas nie sprzedałem nawet jednej butelki. Trzeba poczekać.

Mimo przeszkód winnic na Opolszczyźnie powoli przybywa. Z autostrady widać uprawy w Zakrzowie koło Gogolina. Inne - z drogi koło Kietrza.

- Lubię chodzić między rzędami winorośli, czuć zapach ich liści, kiedy wiatr powieje. To mnie uspokaja - mówi Władysław Bicz.

- Dla mnie to hobby. Mam inne pomysły, żeby zarabiać na życie - opowiada Paweł Kukiz. - Nie wykluczam, że może kiedyś poświęcę się całkiem winnicy. Widzę też, że coraz bardziej interesuje to moją najstarszą córkę. Może kiedyś moja winnica zacznie zwracać poniesione nakłady.

Zdaniem muzyka-plantatora, winnice mogą być szansą dla niektórych regionów. Połączone z agroturystyką, z ciekawym miejscem, innymi atrakcjami turystycznymi, są szansą na wzbogacenie okolicy. Szansą na dochody dla rodziny, która będzie sprzedawać wino na miejscu, u siebie, bez płacenia pośrednikowi. Może jednak lepiej, żeby były to dodatkowe dochody. Tak na wypadek nieurodzaju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska