W opolskim WCM wybierają, kto jest bardziej chory

Redakcja
Pani Barbara ma szczęście. Wczoraj dr Dariusz Łątka i dr Tomasz Sobolewski (z prawej) przyspieszyli jej termin operacji.
Pani Barbara ma szczęście. Wczoraj dr Dariusz Łątka i dr Tomasz Sobolewski (z prawej) przyspieszyli jej termin operacji. Sławomir Mielnik
Co dwa dwa tygodnie ordynator neurochirurgii dokonuje selekcji pacjentów. Na tych, których trzeba operować już, i tych, którzy mogą jeszcze przetrzymać kilka miesięcy na lekach przeciwbólowych.

W środę pisaliśmy o cierpieniu mieszkańca Strzelec Opolskich, któremu miała pomóc operacja. Ale zabieg przesunięto mu na 2012 rok.

Tymczasem na Oddziale Neurochirurgii WCM w Opolu takich przypadków jest więcej. Ordynator tego nie ukrywa. Zapotrzebowanie na zabiegi jest bowiem tak duże, że kolejka sięga kwietnia przyszłego roku.

- Przyjmuję na konsultacje wszystkich pacjentów, którzy mają już wyznaczony termin operacji, ale twierdzą, że cierpią z bólu i już dłużej nie wytrzymają - mówi dr n. med. Dariusz Łątka, ordynator Oddziału Neurochirurgii WCM. - Chcę, aby ci ludzie mieli poczucie, że ktoś się nimi interesuje. Robię dobrą minę do złej gry, żeby byli jak najmniej rozżaleni. Ja jednak nie mam wpływu na to, co przyniesie kolejny dzień. Dzisiaj zgłosiły się już trzy osoby z guzem mózgu. Muszę wybierać między pilnymi przypadkami, czyli tymi, którzy już nie mogą czekać, a tymi, którzy jeszcze wytrwają na lekach.

Kolejka zaczyna się tworzyć już o 11.00, chociaż czwartkowe konsultacje zaczynają się o 12.00. Pani Barbara przyjechała pociągiem ze Zdzieszowic, ledwo dowlokła się do szpitala. - Mam wyznaczony termin zabiegu dopiero na luty, nie dotrwam - żali się kobieta. - Najpierw neurolog leczył mnie na korzonki, ale dopiero badanie tomografem komputerowym wykazało, że rozsypał mi się dysk. Już od 2 miesięcy jestem na zwolnieniu lekarskim, nie pomagają mi nawet leki narkotyczne, sterydy ani blokady. Ani siedzieć, ani spać, ani chodzić.

47-letni Zygmunt Więzik przyjechał z Kamiennika. Też ma termin na luty. - Zanim dojdzie do operacji, to ja się wykończę - twierdzi. - Leki przeciwbólowe zharatały mi wątrobę i żołądek. Noga zrobiła się o 5 centymetrów chudsza, bo zanika mięsień. Na komisji w ZUS powiedzieli mi: trzeba przyspieszyć operację i wracać do pracy! Jakby to tylko ode mnie zależało. Zasiłek chorobowy marny. Za co żyć?

O 11.30 w kolejce już ze 30 osób. Wśród nich pan Franciszek z Dobrodzienia. - Mój mąż to bardzo pilny przypadek - mówi jego żona i pokazuje skierowanie od neurologa. - Ma guza mózgu, oponiaka, podobno nie można z tym czekać, trzeba natychmiast operować. Z tego, co tu słyszę, to każdy ma jakiś problem.

- W 2003 roku, gdy zaczynałem kierować neurochirurgią, budżet oddziału wynosił 5 mln zł, wykonywaliśmy 700 operacji rocznie i nie było kolejek - opowiada dr Łątka. - Teraz mamy 15 mln zł, operujemy rocznie ponad 1500 pacjentów i też ciągle za mało. Informujemy pacjentów, że są w kraju oddziały neurochirurgii, gdzie nie ma kolejek. Ale większość z nich woli cierpliwie czekać na przyjęcie do nas. To z kolei rodzi wiele kłopotów. Ja wiele czasu poświęcam na komisyjne badania pacjentów z kolejki, by nie przeoczyć jakiegoś objawu, który mógłby zadecydować o przyspieszeniu operacji. Zawsze wspólnie z asystentem badamy, rozmawiamy z pacjentami, staramy się pomóc na tyle, na ile to możliwe.

Ordynator podkreśla, że kolejki były kontrolowane przez NFZ, NIK i żadna z tych instytucji nie wykryła jakichkolwiek nieprawidłowości.

Na konsultację przyszło 40 osób. Na pierwszy ogień idzie pani Barbara. Po chwili opuszcza gabinet bardzo uradowana. - Przyjmą mnie już 18 października! - cieszy się.

Najszybciej, bo 9 października, ma się stawić mężczyzna z guzem mózgu. Na październikowe terminy udaje się jeszcze załapać kilku osobom. Ale i tu do końca nic nie jest pewne. Bo w każdej chwili może być przyjęty pilny pacjent.

Doktor Łątka mówi, że ma świetne warunki na oddziale, doskonałych specjalistów. Mogliby operować więcej, ale mają ograniczenia. Wcześniej przeprowadzali zabiegi przez pięć dni w tygodniu, w tym przez dwa dni na dwóch stołach operacyjnych. Teraz mają do dyspozycji tylko jeden stół.

- Do tego wymiany wymaga mikroskop operacyjny i śródoperacyjny podgląd radiologiczny, które się psują - dodaje dr Łątka. - Czasem myślę, że lepiej byłoby kierować zespołem nieudaczników, nie byłoby wtedy kolejki.

Dr Marek Piskozub, dyrektor WCM: - Neurochirurdzy mogliby operować nawet całą dobę, ale kto za to zapłaci? Nikt nam nie da za darmo neurostymulatorów, implantów i nici chirurgicznych. Do końca roku są jeszcze trzy miesiące, a my wykonaliśmy już zabiegi na ponad 8 mln zł więcej, niż wynosi roczny limit przyznany nam przez NFZ. Nie można operować bez końca, bo zabraknie nam pieniędzy w ogóle na funkcjonowanie szpitala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska