Liczba robi jeszcze większe wrażenie, gdy porówna się ją z frekwencją z lat poprzednich. I tak np. w 1997 r. - jeszcze przed tragiczną powodzią, która zniszczyła także ogród - rocznie ogród zoologiczny odwiedzało ok. 60 tysięcy osób.
Potem liczba sprzedanych biletów najczęściej rosła, aż w 2008 r. padł magiczny próg 200 tysięcy odwiedzających. Co ciekawe, w 2010 r. nastąpił nieoczekiwany spadek. I to aż o kilkadziesiąt tysięcy.
- Powódź - przypomina Lesław Sobieraj, dyrektor opolskiego zoo. - Walczyliśmy z nią przed dwa tygodnie, a kapryśna pogoda - w tym także czas upałów - nie zachęcały do odwiedzin. Ubiegły rok mieliśmy słaby, zresztą podobnie jak inne ogrody w Europie. Tym bardziej nas cieszy, że zwiedzający znów do nas wrócili i od razu w rekordowej liczbie.
Sukces nie wziął się jednak z niczego. Zoo - wspierane przez budżet miasta - od lat buduje swoją markę i dba nie tylko stałe polepszanie warunków życia zwierząt, ale także o zwiększanie atrakcyjności swojej oferty.
Stąd pojawienie się słynnych w całej Polsce goryli nizinnych, a także uchatek, a ostatnio również tzw. wyspy lemurów, nowych pawilonów dla żyraf oraz płazów. W tym roku na terenie zoo zainstalował się także pierwszy w Opolupark linowy dla dzieci, a furorę zrobiło zwiedzanie ogrodu nocą.
- Co roku chcemy proponować odwiedzającym coś nowego i mam nadzieję, że w 2012 będzie podobnie - mówi Sobieraj i dodaje, że nie chodzi tylko o nowe gatunki zwierząt.
Jak może zmienić się zoo - czytaj w poniedziałkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?