W Opolu strażnicy miejscy będą zaglądać do pieców

O tym, że jest z tym spory problem, przekonują badania Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Tylko w styczniu dopuszczalna zawartość tzw. pyłu zawieszonego była przekraczana w Opolu w ciągu 19 dni. Tej zimy powietrze pełne pyłu było również w Kędzierzynie-Koźlu i Zdzieszowicach.

- Głównym powodem jest to, że ludzie wrzucają do pieców śmieci - tłumaczy Małgorzata Rabiega, naczelnik wydziału ochrony środowiska w urzędzie miasta. - Tymczasem palenie np. plastikowych butelek, ubrań czy mebli jest prawnie zakazane. Podczas ich spalania wydziela się wiele szkodliwych substancji chemicznych. Mieszkańcy, używając tego typu “paliwa" trują siebie i sąsiadów.

Opolski ratusz chce, aby strażnicy miejscy zwrócili większą uwagę na trucicieli. Wprawdzie ich zlokalizowanie nie jest trudne (efektem ubocznym spalania śmieci są odór i smolisty dym), ale do tej pory trudno było to wykroczenie udowodnić. Opolanie nie mieli też obowiązku wpuszczać strażników do domu.

- Chcemy skorzystać z doświadczeń Krakowa, gdzie mieszkańcy mają obowiązek wpuszczania strażnika do kotłowni - opowiada Rabiega. - Jeśli tego nie zrobią, grozi im skierowanie sprawy do sądu i grzywna. Z kolei kara za spalanie śmieci może wynieść nawet 5 tys. zł.

Krzysztof Maślak, zastępca komendanta Straży Miejskiej był już w Krakowie.

- Potrzebne byłoby nam specjalne pełnomocnictwo prezydenta, przeszkolenie kilku strażników, a także zakup urządzenia pomiarowego - wylicza Maślak. - Dzięki niemu nawet jeśli piec będzie wygaszony, to bez problemu ustalimy, co było w nim palone. Taki pomiar to także dobry dowód przed sądem.

Małgorzata Rabiega spotka się wkrótce z komendantem SM, aby omówić szczegóły pomysłu.

- Myślę, że samo istnienie takich patroli spowoduje, że wiele osób mocno się zastanowi, zanim wrzuci śmieci do pieca - ocenia Rabiega.

Czytaj e-wydanie NTO - > Kup online