W polskich butelkach też możemy trafić na trujący metanol...

sxc
sxc
13,5 złotego. Tyle zyska nielegalny producent, jeśli pokątnie wprowadzi alkohol na czarny rynek.

Edyta spod Olesna miała 35 lat i troje małych dzieci. Pod koniec sierpnia pojechała na spotkanie z przyjaciółmi do Radomia. Była kolacja z grillem, gospodarz serwował kilka rodzajów trunków. Wypiła niewiele, wybrała tylko wódkę Helsinki w fantazyjnej butelce. Inni mieszali alkohole i lepiej na tym wyszli.

Następnego dnia wróciła do domu pod Olesnem. Poczuła się źle. Trafiła na intensywną terapię miejscowego szpitala. Jej stan błyskawicznie się pogarszał, dlatego szpital helikopterem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przekazał ją do ośrodka ostrych zatruć w Sosnowcu.

Kilka dni później odwieziono ją z powrotem do Olesna, bez żadnych rokowań na przeżycie. Umarła 5 września. Z tej samej imprezy do szpitala trafiła jeszcze para z Warszawy i mieszkaniec Radomia. Oni żyją.

Półlitrowa butelka przeciętnej wódki kosztuje w sklepie 19 złotych. Koszt produkcji takiej ilości alkoholu to 1,8 złotego. Marże producenta i dystrybutora wynoszą ok. 20 procent ceny czyli 3,9 zł. Potem zaczynają się podatki. Akcyza wynosi 9,9 zł. VAT to kolejne 23 procent - 3,6 zł.

W sumie na jednej butelce legalnie sprzedanego alkoholu państwo zarabia 13,5 złotego. Tyle zyska nielegalny producent, jeśli pokątnie wprowadzi alkohol na czarny rynek.

Uważaj na siódmą butelkę

Na kryzysie wódczanym w Czechach najbardziej stracił tamtejszy legalny przemysł spirytusowy. Dlatego polscy producenci mocnych alkoholi zrzeszeni w Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego od lat monitorują czarny rynek nielegalnych trunków.

Oni też czują siłę podziemnej konkurencji. Związek systematycznie zleca prywatnej firmie monitorowanie nielegalnych obrotów, wykorzystując do tego także dane policji, urzędów celnych i straży granicznej.

Na tej podstawie szacują, że w ubiegłym roku do szarej strefy trafiło w Polsce 18 milionów litrów 100-procentowego alkoholu. To 15 procent całej legalnej sprzedaży. Co siódma wypita w kraju butelka wódki pochodzi z garażowej wytwórni.

18 milionów litrów spirytusu to w przybliżeniu 72 miliony butelek z wódką o stężeniu 40 procent. Na każdej nie zarejestrowany producent czy bimbrownik oszczędził 13 złotych podatków. Czarny rynek przestępczy zarobił w ten sposób 930 milionów złotych. Przy czym są też szacunki wyliczające, że to zjawisko ma jeszcze większą skalę. Jest się o co bić.

Czarny rynek alkoholu kojarzy się jeszcze z bimbrownikiem, który w łazience czy stodole przerabia ziemniaczany zacier na okowitę, bimber albo samogon. Dba przy tym, aby z każdej partii odlać pierwsze 50 gramów, bo jak mu wiadomo, metanol szybciej paruje i gromadzi się w większym stężeniu w pierwszych kroplach destylatu.

W dobie internetu dawni bimbrownicy jako "domowi producenci alkoholu" mają dziś własny portal w sieci. A w nim między innymi sklep, gdzie można zamówić wszystkie urządzenia do produkcji, od alembików, przez destylatory i produkty do produkcji, butelki, dębowe beczki i poradniki.

Zarejestrowany na portalu Domowy Producent Trunków przestrzega wewnętrznego kodeksu honorowego, który nakazuje mu dbanie o BHP oraz zdrowie własne i innych spożywających. Dąży przy tym do "doskonałości" i domaga się dopuszczenia do legalnej produkcji domowej trunków zawierających ponad 20 procent mocy.

- Nielegalny alkohol jest często mylnie utożsamiany z drobnym bimbrownictwem, tymczasem najczęściej mamy do czynienia ze zorganizowaną działalnością przestępczą - mówi Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego.

- Prowadzone przez nas badania jakościowe pokazały, że ok. 65 procent nielegalnego rynku stanowi tzw. "odkażanka", czyli alkohol produkowany z odkażanego spirytusu przemysłowego, używanego do produkcji płynu do spryskiwaczy czy podpałki do grilla. Przestępcy wykorzystują najróżniejsze, groźne dla życia i zdrowia składniki, często nie znając właściwości chemikaliów, którymi się posługują.

Pomyłka w dostawach

Dopóki do garażowych rozlewni i oczyszczalni trafiał tylko spirytus przemysłowy, straty ponosił głównie Skarb Państwa. Spirytus techniczny jest zwolniony z akcyzy. Można go kupić w normalnym obrocie gospodarczym.

Aby uniemożliwić jego konsumpcję, zakłady spirytusowe skażają go tzw. bitreksem, czyli bardzo gorzkim benzoesanem denatonium albo śmierdzącym alkoholem izopropylowym. Bitrex strąca się z cieczy, dodając podchlorynu sodu, czyli zwykły wybielacz.

Potem dodaje się octu, żeby usunąć zmętnienie, i przepuszcza przez filtr węglowy. Nikt tego nie destyluje, żeby nie ponosić dodatkowych kosztów, a więc w cieczy zostaje cała masa chemicznych odpadów: fuzle, aldehydy, glikol aż po toksyczny chloroform. U zaprawionych alkoholem pijaczków wypicie takiego specyfiku nie powodowało jednak zgonu, najwyżej złe samopoczucie.

Sytuacja na krajowym rynku "odkażanki" zmieniła się w 2010 roku, kiedy dopuszczono u nas do niekontrolowanego obrotu alkoholem metylowym, czyli śmiertelnie trującym metanolem, który zabija nawet w ilości kilkudziesięciu gramów.

Jeszcze w 2004 roku minister gospodarki wprowadził rozporządzenie zakazujące sprzedaży chemicznych substancji niebezpiecznych, między innymi metanolu. Trucizna mogła być używana do działalności przemysłowej, ale pod kontrolą sanepidu i przy prowadzeniu przez firmy ścisłej dokumentacji, kontrolującej obrót metanolem i przy odpowiednim zabezpieczeniu go przed osobami postronnymi.

W 2010 roku rozporządzenie cofnięto, bowiem przepisy Unii Europejskiej dopuściły używanie metanolu, a Polska się do nich dostosowała. Problem już zresztą trafił do opinii publicznej po lipcowej publikacji w "Gazecie Wyborczej". Gazeta informowała wówczas, że Polska będzie zabiegać w instytucjach unijnych o przywrócenie zakazu.

- Od dwóch lat powszechnie stosujemy metanol do produkcji płynów do spryskiwaczy samochodowych - przyznaje w rozmowie z nto właściciel firmy wyrabiającej chemię samochodową. - Metanol jest tańszy, bardziej wydajny, ma niższą temperaturę zamarzania i jest pozbawiony nieprzyjemnego zapachu, dzięki czemu takie płyny są chętnie kupowane przez sieci handlowe.

Metanol jest bez problemu dostępny w hurtowniach chemicznych, kupujemy go na zwykłe faktury dla firm. Nikt dodatkowo nie kontroluje, co się z nim dzieje. Mamy tylko obowiązek odpowiedniego oznaczania wyrobów z metanolem. Przy stężeniu metanolu od 3 do 10 procent na etykiecie musi być informacja o szkodliwości. Przy stężeniu powyżej 10 procent musi być dodatkowo trupia czaszka, bo szkodliwe są nawet opary w czasie wdychania.

Czeska policja podejrzewa, że do zatrucia tamtejszej nielegalnej wódki trującym metanolem doszło przypadkiem, niechcący. W którejś z licznych także tam wytwórni użyto niewłaściwego surowca. Zamiast spirytusu przemysłowego ktoś podesłał im do przerobienia partię płynu do spryskiwaczy, wykonanego na bazie trującego metanolu. Do podobnych pomyłek mogło i nadal może dochodzić także w polskich podziemnych fabrykach "odkażanki".

Na zdrowie?

Polski Przemysł Spirytusowy jeszcze w 2009 roku na podstawie danych z oddziałów toksykologicznych szacował liczbę śmiertelnych ofiar metanolu i glikolu na około stu osób. Od tego czasu ofiar śmiertelnych jest dwa razy więcej. Oficjalne dane NFZ za ubiegły rok pokazują 652 hospitalizowanych z tego powodu. Tylko że śmiercią drobnych pijaczków nikt się u nas specjalnie nie przejmuje.

- Do ograniczenia skali nielegalnego rynku alkoholem potrzebne jest uszczelnienie prawa, zwłaszcza w zakresie sprowadzania alkoholu skażonego z innych państw Unii Europejskiej - uważa Leszek Wiwała z PPS. - Pomocna byłaby też zmiana systemu kontroli. Zamiast długotrwałego sprawdzania legalnych producentów działania powinny być skierowane na zwalczanie odkażalni, rozlewni, hurtowych kanałów dystrybucji i punktów sprzedaży detalicznej nielegalnego alkoholu. Ściganie przestępców jest bardzo trudne ze względu na ich duże rozdrobnienie.

W ostatnich latach całą serię nielegalnych wytwórni celnicy zlikwidowali w rejonie Łodzi i Poznania. W jednym zakładzie wpada średnio kilka tysięcy litrów albo w trakcie przerobu, albo już rozlanego do butelek czy zapakowanego na samochody dostawcze.

Opolska Izba Celna przyznaje, że na naszym terenie dotychczas ujawniano głównie drobnych posiadaczy alkoholu bez akcyzy. Wpadali zazwyczaj w czasie przypadkowych kontroli drogowych albo późniejszych rewizji w domach kierowców. Ci detaliści - dystrybutorzy - pilnują, żeby nie przewozić i nie posiadać jednorazowo więcej niż 10 litrów czystego spirytusu.

Taka bowiem ilość jest dopuszczalna, jeśli chodzi o przewóz przez granicę z innego kraju UE. Za niewielkie ilości nie banderolowanego trunku sąd zazwyczaj wymierza im karę grzywny i przepadek alkoholu.

- Kary wymierzane przestępcom powinny być dla nich naprawdę dotkliwe - apeluje Leszek Wiwała. - Walcząc z nielegalnym alkoholem, możemy uratować niejedno ludzkie życie.

Trudno dziś ustalić, kto wymyślił technologię produkcji "odkażanki", ale jest ona z powodzeniem stosowana przez Polaków także na terenie Wielkiej Brytanii. Metoda jest bardzo rozpowszechniona w Czechach, co dopiero teraz pokazuje afera metylowa. Przestępcy weszli tam na kolejny poziom specjalizacji.

Już nie sprzedają "odkażanki" w 1,5-litrowych plastikowych butelkach na bazarach, gdzie każdy nabywca zdaje sobie sprawę z ryzyka po spożyciu taniochy. "Odkażanka" dodatkowo zaprawiona aromatem jest rozlewana do autentycznych butelek, na które nakleja się świetnie podrobione etykiety markowych producentów. Podrabia się też znaki akcyzowe. Taki produkt trafia nawet do wielkomiejskich sieci handlowych.

Na dodatek czeskim celnikom, jak to ujawniono dwa dni temu, zginęło 100 tysięcy oryginalnych banderol z akcyzą. Klient nie ma już praktycznie żadnych możliwości sprawdzenia, co pije. Czeskie państwo prawdopodobnie nakaże zniszczenie lub zbadanie wszystkich starych zapasów - 10 milionów butelek zdeponowanych w sklepach. Bez tego już nikt nie może się czuć bezpiecznie wznosząc toast "na zdrowie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska