W polskich ogólniakach szykuje się rewolucja

Iwona Kłopocka
Wiele jest głosów, że taki model oznacza koniec liceum ogólnokształcącego i początek specjalistycznego.
Wiele jest głosów, że taki model oznacza koniec liceum ogólnokształcącego i początek specjalistycznego.
Humaniści nie będą się uczyć fizyki, a ścisłowcy historii. Dzięki temu lepiej przygotują się do matury, ale będą ubożsi w wiedzę ogólną.

We wrześniu do liceów ogólnokształcących trafi pierwszy rocznik zreformowanego gimnazjum.

W pierwszej klasie ogólniaka wszyscy będą się uczyć tego samego. Z historii, geografii, biologii, fizyki i chemii mają kontynuować czteroletni program kształcenia rozpoczęty w gimnazjum. Potem zacznie się rewolucja i tych przedmiotów na poziomie rozszerzonym będą uczyć się tylko ci, którzy wybiorą je do zdawania na maturze i które będą też dla nich przepustką na studia. Pod koniec pierwszej klasy uczeń wybierze profil kształcenia. Priorytetem ma być przygotowanie do matury. Reszta przedmiotów ma mieć charakter uzupełniający, czyli zostanie ograniczona do minimum.

Humaniści oprócz przedmiotów kierunkowych będą mieli w klasach II-III przyrodę. Zastąpi ona biologię, chemię, fizykę i geografię. To będzie 120 godzin interdyscyplinarnych zajęć. I na odwrót - ścisłowcy na poziomie rozszerzonym skupią się na nauce swoich ulubionych przedmiotów, a do tego jako uzupełniające dostaną historię i społeczeństwo, co zastąpi lekcje historii, wiedzy o społeczeństwie, wiedzy o kulturze i filozofii.

Jeśli ktoś zdecyduje się na historię, będzie jej miał aż 300 godzin (a to więcej niż w starym systemie). Ścisłowcy będą poszerzać wiedzę z biologii, geografii, fizyki i chemii mając do dyspozycji 270 godzin. Przedmioty przyrodnicze zyskają teraz więcej godzin na niezbędne i bardziej rozwijające zajęcia w terenie.

Oczywiście wszyscy przez trzy lata mają się także uczyć polskiego, matematyki i języków obcych - obowiązkowych na maturze - i tu też nauka będzie na poziomie podstawowymi i rozszerzonym. W sumie w trzyletnim okresie nauczania na przedmioty w zakresie rozszerzonym i te uzupełniające szkoły przeznaczą co najmniej 870 godzin.
Z założenia ta reforma ma poprawić niedociągnięcia dotychczasowego systemu, które powodowały, że szkoły średnie powielały treści realizowane na wcześniejszych etapach nauki i nie pozwalały na poznawanie nowych, bo brakowało godzin. Dotyczyło to zwłaszcza historii. Wprowadzająca reformę była już minister Katarzyna Hall przekonywała nauczycieli, że bloki uzupełniające wcale nie położą kresu najważniejszym naukom, ale stworzą dogodne warunki do zainteresowania nimi "opornych" uczniów.
Ich interdyscyplinarny charakter pozwoli np. poznawać świat przyrody z perspektywy kilku nauk jednocześnie.
Wiele jest jednak głosów, że taki model oznacza koniec liceum ogólnokształcącego i początek specjalistycznego.

- Będzie trochę inaczej, ale rewolucją bym tego nie nazwał - oponuje Aleksander Iszczuk, dyrektor II LO w Opolu. - Staram się patrzeć na to oczami uczniów i uważam, że dwuletnie przygotowanie do matury ma sens. To prawda, że od drugiej klasy nauka będzie wąsko sprofilowana i ukierunkowana, ale młodzież tego oczekuje. Chcą jak najszybciej poświęcić się tym przedmiotom, które ich przygotowują do egzaminu i do studiów. To przygotowanie będzie teraz lepsze, bo będzie na to więcej godzin. W dotychczasowym systemie każdy dyrektor i tak starał się zamykać naukę przedmiotów "niepotrzebnych" w I i II klasie, żeby w trzeciej nie stanowiły one obciążenia w przygotowaniach do matury.

Przemek, uczeń trzeciej klasy opolskiego gimnazjum, cieszy się na te zmiany. - Wiem, że będę studiować medycynę, marzę o tym od dziecka. Lekarzami są moi rodzice i dziadkowie. Starsza siostra już studiuje medycynę i pamiętam, jak przed maturą narzekała, że musi tracić czas na przedmioty, które do niczego nie będą jej potrzebne. Ja tego uniknę.

Nowy system sprawi jednak, że uczeń po pierwszej klasie będzie musiał na sto procent wiedzieć, czy chce być prawnikiem, inżynierem czy ekonomistą...

- To dobre dla tych, którzy mają sprecyzowane zainteresowania - uważa dr Grzegorz Balawajder, dyrektor społecznego Liceum Językowego im. Einsteina w Opolu. - Jeśli wybierając w drugiej klasie przedmioty kierunkowe popełnią błąd, to w trzeciej będzie już za późno na korektę. Zostaną zdani na samych siebie, by w zakresie rozszerzonym przygotować się do matury. To przekleństwo nowego systemu.

Niejedyne.

Już od kilku lat, gdy mamy do czynienia z trzyletnim liceum i nową maturą, szkoły wyższe narzekają na obniżający się poziom studentów, którym brakuje ogólnej wiedzy i orientacji w świecie. Dr Balawajder, prowadzący ze studentami m.in. zajęcia z ekonomii, mówiąc o XIX-wiecznym kapitalizmie, próbuje odwoływać się do jego obrazu w "Ziemi obiecanej". Nawet nie do książki Reymonta, bo wie, że jej nie czytali, ale do słynnego filmu Andrzeja Wajdy. I okazuje się, że oni go nie widzieli. - Jak więc mam z nimi rozmawiać? - pyta retorycznie.

Po zreformowanym po raz kolejny liceum może być jeszcze gorzej. - Jego absolwenci będą pewnie specjalistami w swojej dziedzinie, ale poza tym niekoniecznie zorientowanymi w tym, co się wokół nich dzieje. W zakresie przedmiotów ogólnych będą bazować na wiedzy gimnazjalnej, co ich uczyni uboższymi jako potencjalnych inteligentów - ocenia Grzegorz Balawajder. - Niektórzy uważają, że to koniec liceum ogólnokształcącego. Na pewno jest to koniec pewnej formuły ogólniaka jako szkoły, która miała kształcić inteligentów. Ludzi, którzy nie tylko szli na konkretne studia, ale jeszcze byli erudytami, mieli wiedzę i swobodnie mogli się wypowiadać na temat innych dziedzin. W nowym liceum wszystko idzie w kierunku wyspecjalizowania. Z punktu widzenia gospodarki to może i będzie miało dobre strony, ale niewątpliwie zubaża tak kształconych ludzi.

Uczniowie ostatnich klas gimnazjów, nad którymi wisi jeszcze perspektywa egzaminu w nowej formule, mają na razie inne zmartwienie, związane z rekrutacją do liceów.

- Słyszałam, że profilowanie zacznie się dopiero od drugiej klasy, ale na stronach internetowych opolskich szkół tego nie widać. Np. II LO, do którego chciałabym się dostać, przewiduje rekrutację po staremu, do tych samych klas co przed rokiem - martwi się 15-letnia Dominika.

- Zostawiliśmy stare profile, by pokazać ofertę szkoły, ale rozpoczynając naukę w danej klasie, uczeń nie podpisuje cyrografu - wyjaśnia Aleksander Iszczuk, dyrektor "dwójki". - Prawdziwego wyboru dokona po pierwszym roku nauki. Chodziło nam tylko o to, by uczniowie, których interesuje np. matematyka, znaleźli się w jednym zespole, bo wtedy poziom jest wyrównany, a nauka bardziej efektywna. To, co uczeń wybierze w czerwcu, nie musi się pokryć z wyborem, jakiego dokona w marcu przyszłego roku. Jesteśmy przygotowani na to, że od drugiej klasy uczniowie trafią do innych zespołów.

Jak więc wybierać szkołę i klasę? - Kto ma mocno sprecyzowane zainteresowania i plany studiów, niech od razu wybiera profil, w którym chciałby się uczyć - radzi Aleksander Iszczuk. - Kto jeszcze tego nie wie, niech wskaże po prostu to, co lubi, i zaczeka z ostateczną decyzją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska