W radzie nadzorczej strzeże ekologii, u siebie nie płacił ani za śmieci, ani za ścieki

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Waldemar P. twierdzi, że o żadnych zarzutach prokuratorskich nie wie i rezygnować z zasiadania w radzie nie zamierza.
Waldemar P. twierdzi, że o żadnych zarzutach prokuratorskich nie wie i rezygnować z zasiadania w radzie nie zamierza. Mirosław Dragon
Waldemar P., członek rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Opolu, szef Platformy Obywatelskiej w gminie Praszka, a prywatnie szwagier opolskiego barona PO posła Leszka Korzeniowskiego, usłyszał zarzuty wpuszczania do sieci kanalizacji ścieków bez podpisanej umowy (i bez płacenia rachunków), co jest przestępstwem zagrożonym karą ograniczenia wolności albo grzywny do 10 000 zł.

Wcześniej Waldemar P. został ukarany przez Straż Miejską w Praszce, bo w swoim budynku na rynku nie miał kubłów na śmieci.

Okazało się, że prominentny polityk, który oficjalnie stoi na straży przestrzegania przepisów ochrony środowiska, sam jest z ekologią na bakier. Na dodatek nie widzi w tym nic niewłaściwego podobnie zresztą jak burmistrz Praszki Jarosław Tkaczyński (też z PO).

Usłyszał już zarzuty

Ścieki z budynku przy Placu Grunwaldzkim, którego Waldemar P. jest współwłaścicielem, pewnie do dzisiaj wypuszczane byłyby nielegalnie do gminnej kanalizacji, gdyby nie spór sąsiedzki.

Kamienicę w rynku P. dzieli z Andrzejem Cieślakiem. Obaj są mocno skonfliktowani, w Sądzie Rejonowym w Oleśnie toczy się sprawa o podział kamienicy.

To właśnie sąsiad zawiadomił gminę, straż miejską i gminną spółkę komunalną Goskom o nieprawidłowościach.

- Kubłów na śmieci na posesji Waldemara P. nie było, wysypuje tutaj hałdy popiołu ze starego pieca - pokazuje sąsiad Andrzej Cieślak.
- Kubłów na śmieci na posesji Waldemara P. nie było, wysypuje tutaj hałdy popiołu ze starego pieca - pokazuje sąsiad Andrzej Cieślak. Mirosław Dragon

- To nie był żaden donos, tylko podpisana moim nazwiskiem prośba o sprawdzenie sprawy - podkreśla Andrzej Cieślak.

Goskom zawiadomił policję, policja wszczęła dochodzenie, które zakończyło się postawieniem zarzutów.

- Przedstawiliśmy mieszkańcowi Praszki zarzut wprowadzania ścieków do urządzeń kanalizacyjnych bez uprzedniego zawarcia umowy - informuje mł. asp. Stanisław Filak, rzecznik prasowy komendy policji w Oleśnie.

O ekologicznym skandalu w Praszce, w kamienicy Waldemara P., polityka Platformy Obywatelskiej nadzorującego ochronę środowiska w województwie opolskim, napisaliśmy po raz pierwszy na początku sierpnia. Według naszych ustaleń z posesji przez trzy lata ścieki były odprowadzane bez umowy i bez płacenia. Kubły na śmieci stanęły na podwórku dopiero po kontroli straży miejskiej i nałożeniu mandatu.
Bardziej opłaca się zapłacić mandat, niż płacić za śmieci

Chodzi o przedwojenną kamienicę na placu Grunwaldzkim, czyli praszkowskim rynku, której Waldemar P. jest współwłaścicielem. Wynajmuje tam dwa lokale na sklep i zakład fryzjerski. Jest tam także zameldowany jeden z członków jego rodziny.

Kamienicę polityk dzieli z Andrzejem Cieślakiem, z którym jest mocno skonfliktowany. To właśnie sąsiad zawiadomił gminę, straż miejską i gminną spółkę komunalną Goskom o nieprawidłowościach. Goskom zawiadomił policję, która wszczęła dochodzenie.

28 sierpnia Waldemar P. usłyszał zarzut odprowadzania ścieków do kanalizacji bez podpisanej umowy. Jest to przestępstwo zagrożone karą ograniczenia wolności albo grzywny do 10 000 zł.

Jak wyliczył Goskom, gmina poniosła z tego tytułu straty w wysokości 785 złotych. Ważniejsze od finansowych strat jest jednak to, jak polityk nadzorujący ochronę środowiska na Opolszczyźnie sam z ekologią jest na bakier.

Kamienicę przy placu Grunwaldzkim podłączono do sieci kanalizacyjnej dopiero w kwietniu 2012 roku. Aż do tego roku ścieki z części należącej Waldemara P. były wypuszczane do miejskich rur kanalizacyjnych bez umowy i bez płacenia rachunków. Wcześniej na podwórku było tam szambo. Jak sprawdziliśmy, za lata 2011 i 2012 również nie ma w Goskomie odnotowanego wywożenia nieczystości.

- Z tych dwóch sklepów nie było wiele ścieków, kiedy szambo było pełne, wywożono je razem z nieczystościami od sąsiada, razem składaliśmy się na rachunek - twierdzi Waldemar P.

- Absolutnie nie! Ja wywoziłem ścieki ze swojego szamba i sam za to płaciłem! - zaprzecza Andrzej Cieślak.

Waldemar P. nie płacił nie tylko za ścieki, ale również za śmieci. O tej sprawie wiadomo dużo mniej, ponieważ jest to tylko wykroczenie porządkowe, karane przez gminę. Rządy w Praszce sprawuje Platforma Obywatelska, a Waldemar P. jest szefem tej partii w gminie Praszka.
Bawi się pan w śledczego?

Kiedy pierwszy raz pytaliśmy o tę sprawę burmistrza Jarosława Tkaczyńskiego w kwietniu (wtedy Andrzej Cieślak złożył zawiadomienia), burmistrz odparł, że nic nie wie o sprawie. Kiedy wszczęto już policyjne dochodzenie, dwukrotnie zwracaliśmy się z pytaniem na piśmie.

Dopiero po miesiącu dostaliśmy odpowiedź od burmistrza, że nieruchomość Waldemara P. przy placu Grunwaldzkim posiada wyłącznie lokale na wynajem, najemcy mają podpisane umowy dotyczące gospodarki wodno-ściekowej i odbioru odpadów komunalnych i że z tytułu tych umów nie występują żadne zaległości.

Burmistrz Praszki nie widzi zatem żadnego problemu, mimo że ze śledztwo wyraźnie wynika, że za same ścieki zaległości sięgają 785 zł. Od 1 lipca 2013 roku każdy z mieszkańców powinien mieć też na swojej posesji pojemniki lub worki na śmieci i uiszczać gminie opłaty. Z posesji przy placu Grunwaldzkim nie płacono za wywóz odpadów aż do tegorocznej kontroli, czyli przez dwa lata. To kolejne kilkaset złotych straty dla gminy.

- Bawi się pan w dziennikarza śledczego? To jest żenujące - rzucił burmistrz Tkaczyński, kiedy usiłowaliśmy dowiedzieć się, jaką karę nałożyła gmina na Waldemara P. za niepłacenie za śmieci.

Ustaliliśmy, że Straż Miejska w Praszce nałożyła mandat karny za brak kubłów na śmieci i brak podpisanej umowy na selektywną zbiórkę odpadów. Komendant straży Andrzej Podyma mimo kilkakrotnych pytań odmawiał podania wysokości tej grzywny.

- Sprawca wykroczenia został ukarany mandatem zgodnie z taryfikatorem. To wszystko, co mam w tej sprawie do powiedzenia - uciął Andrzej Podyma.

Nieoficjalnie ustaliliśmy, że był to zaledwie mandat... 50-złotowy. Kiedy po naszym artykule sprawą zainteresowała się telewizja TTV, komendant Podyma przed kamerą z uśmiechem przyznał, że było to właśnie 50 zł, chociaż mandat mógł wynosić nawet 500 zł.
Dlaczego zatem nie było to pięćset złotych? - Bo było pięćdziesiąt - odparł komendant.

Morał z tego jest taki, że każdy mieszkaniec Praszki może teraz przestać płacić za śmieci, skoro mandat za to wynosi zaledwie 50 zł. Tym bardziej że od lipca w Praszce podniesiono opłaty śmieciowe. Za najmniejszy kubeł odpadów zmieszanych trzeba płacić miesięcznie 19 zł, a za kubeł segregowanych śmieci 15 zł (to opłata od jednego mieszkańca). Łatwo więc obliczyć, że najpóźniej po trzech miesiącach każdy wyjdzie na swoje, nawet jeśli straż miejska go skontroluje i wlepi mu mandat.

Po naszym pierwszym artykule Waldemar P. opublikował wyjaśnienie na pół strony w praszkowskim tygodniku „Kulisy Powiatu”, należącym do senatora Aleksandra Świeykowskiego (również z PO). Waldemar P. zastrzegł, że nie zarzuca dziennikarzowi „nto” „braku rzetelności, a jedynie daleko posunięty brak staranności”. W obszernym tekście stwierdził, że kamienicę przyłączono do kanalizacji sanitarnej bez jego wiedzy, więc jest nielegalna, umowę na wywóz śmieci miał podpisaną od 2006 roku z prywatną firmą, a żadnego mandatu nie dostał.

Członek rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska nie wie najwyraźniej, że od 1 lipca 2013 roku za wywóz śmieci trzeba płacić gminie.
Zapłacę se te 50 złotych i będę miał sprawę z głowy

Sprawa mandatu zmieniła się w groteskę. Straż miejska informuje, że go nałożyła. Waldemar P. twierdzi w oświadczeniu w gazecie lokalnej w Praszce i w piśmie wysłanym do nto, że żadnego mandatu nie dostał. W telewizji TTV przyznaje jednak, że zapłacił grzywnę.

„Aaa, chciałem mieć spokój, powiedzieli mi, że zapłacę se te 50 złotych i będę miał sprawę z głowy” - wyjaśnił P.

Teraz jednak wypiera się tych słów: - Nic takiego nie powiedziałem, ta wypowiedź została zmanipulowana - twierdzi.

Do sprawy odniosła się także córka Waldemara P., która przedstawiła się jako doktor prawa i zapowiedziała, że dołoży wszelkich starań, żeby oczyścić ojca z wszelkich zarzutów.

- Mandat za kosze został wystawiony i przyjęty na zasadzie „Waldek, weź te 50 zł, bo nam Cieślak nie daje w gminie żyć, ciągle na ciebie donosi, a tak może się odp... - twierdzi jego córka Magdalena.
Jest przedstawicielem opolskich ekologów

Waldemar P. jest członkiem rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Na dodatek zasiada w niej jako przedstawiciel organizacji ekologicznych.

Jego wybór od początku wzbudzał kontrowersje, ponieważ prywatnie jest szwagrem posła Leszka Korzeniowskiego, opolskiego barona Platformy Obywatelskiej. Na co dzień pracuje zresztą w firmie Flora, należącej do posła.

Po jego wyborze Leszek Korzeniowski odpierał zarzuty, że o żadnym nepotyzmie nie ma mowy, ponieważ Waldemar P. to daleka rodzina (mąż kuzynki), poza tym jako kandydat przedstawił najwięcej głosów poparcia od organizacji ekologicznych.

- To były głównie głosy poparcia od jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych - przypomina ekolog Adam Ulbrych, który również był jednym z kandydatów do rady nadzorczej WFOŚiGW.

- Tak to się odbywa nie po raz pierwszy - dodaje Ulbrych. - Waldemar P. wszedł do rady na miejsce Jerzego Szteligi, polityka SLD, który też dostał się do rady nadzorczej dzięki głosom Ochotniczych Straży Pożarnych. W ten sposób polityczni kandydaci pokonują w głosowaniu ekologów.

Mechanizm jest prosty: działalność ekologiczną może wpisać do statutu każda organizacja, np. Ochotnicza Straż Pożarna. A że jednostki OSP są niemal w każdej wiosce, można zdobyć w ten sposób mnóstwo głosów.

Waldemar P. przedstawił wówczas poparcie aż 56 stowarzyszeń!

- Nie znam żadnej działalności ekologicznej pana P. - dodaje Adam Ulbrych.
Czy powinien nadal nadzorować ochronę środowiska w regionie

Krzysztof Badora, przewodniczący Regionalnej Rady Ochrony Przyrody w Opolu, który również jest członkiem rady nadzorczej WFOŚiGW, nie chce oceniać Waldemara P.

- Nie, ponieważ razem współpracujemy w radzie nadzorczej. Mogę tylko powiedzieć, że na posiedzeniu rady Waldemar P. przedstawił swoje wyjaśnienia w tej sprawie. Czekamy na jej rozstrzygnięcie, zarzuty to jeszcze nie wina - mówi Krzysztof Badora.

Czy osoba, która nie płaciła za śmieci i ścieki u siebie, powinna nadal zasiadać w radzie nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska?

- Waldemar P. jest moim szefem, ponieważ rada jest organem nadzorczym zarządu, dlaczego więc mnie pan o to pyta? - mówi Edward Gondecki (PO), wiceprezes WFOŚiGW w Opolu. - Członków rady nadzorczej powołuje sejmik województwa.

- Sprawa wydaje się jednoznaczna, jeśli zarząd województwa podda tę sprawę pod obrady, zajmiemy się tym - zapowiada Norbert Krajczy (PSL), przewodniczący sejmiku.

Ostrej krytyki nie szczędzi opozycja.

- To jest sytuacja rodem z PRL: rodzina pierwszego sekretarza i on sam byli nietykalni - komentuje poseł Sławomir Kłosowski (PiS). - Człowiek, który ma być rzekomo przedstawicielem ekologów, jest wstydem dla ekologów. Za to jest z rodziny Korzeniowskiego, barona PO. To kumoterstwo i lekceważenie prawa. I jeszcze ta kara: 50 złotych. Gdyby to dotyczyło zwykłego obywatela, nie wypłaciłby się.

Problemu nie widzi za to poseł Leszek Korzeniowski (PO): - Dlaczego mnie pan pyta o tę sprawę, musi pan pytać Waldemara P. - mówi Leszek Korzeniowski. - Ja o żadnych zarzutach nie słyszałem, od pana się dowiaduję. Wypuszczanie ścieków bez umowy? To jest rzeczywiście straszny zarzut. Jeśli prokuratura nie ma poważniejszych spraw, to gratuluję.

Waldemar P. do winy się nie przyznaje i z zasiadania w radzie nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska rezygnować nie zamierza.

- W Polsce jest zasada domniemania niewinności. Jakie ja mam zarzuty? Żadnego pisma z prokuratury nie dostałem, a wy przeinaczacie, zakłamujecie i prawdy nie piszecie - mówi Waldemar P.
Waldemar P. usłyszał zarzut popełnienia przestępstwa z art. 28, ust. 4 Ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę o zbiorowym odprowadzaniu ścieków: „Kto bez uprzedniego zawarcia umowy (...) wprowadza ścieki do urządzeń kanalizacyjnych, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny do 10 000 zł”. Na razie Waldemar P. ma status podejrzanego. Śledztwo nadal trwa, prokuratura nie wysłała jeszcze do sądu aktu oskarżenia.

Po tym, jak po raz pierwszy napisaliśmy o tej sprawie, Andrzej Cieślak z Waldemarem P. zaczęli dyskutować ze sobą na forum.nto.pl:

Andrzej Cieślak: Zarówno ja, jak i Goskom, mamy pełną dokumentację dotyczącą budowy kanalizacji wraz z jej odbiorem. Wykonałem na mapie inwentaryzacji jej przebieg, co zakończyło proces budowy. W kwietniu 2012 roku podpisałem umowę na odbiór ścieków przez Goskom. (...) Kto mnie zna, ten wie, że ja was się nie boję i umiem z wami zawalczyć, żebyście zrozumieli, że poseł, senator czy radny jakiegoś szczebla jest naszym przedstawicielem i ma nam służyć, a nie traktować nas jak mięso wyborcze potrzebne raz na 4 lata.

Waldemar P.: Pragnę poinformować (...), że płacę i płaciłem za wywóz odpadów i nieczystości. (...) Posiadam stosowne umowy i faktury. Natomiast jeśli chodzi o wywóz śmieci z lokali przy ul. Plac Grunwaldzki, oczywistym jest, że taki obowiązek spoczywa na najemcy lokalu, który jest niejako producentem rzeczonych śmieci. Zgodnie z moją wiedzą najemcy wywiązują się z tego obowiązku. Z pełną odpowiedzialnością informuję również, że nie wyraziłem zgody na podpięcie mojego zbiornika odpływowego do kanalizacji komunalnej, a zgoda dotyczyła zbiornika sąsiada. Do dnia dzisiejszego nie mam żadnej dokumentacji dotyczącej kanalizacji położonej na mojej części posesji (chodzi o protokół odbioru).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska