W sieci swój pogrzeb zaplanujesz za życia

www.wirtualnycmentarz.pl
Grób siatkarza Arkadiusz Gołasia w wirtualnym cmentarzu.
Grób siatkarza Arkadiusz Gołasia w wirtualnym cmentarzu. www.wirtualnycmentarz.pl
Do świata wirtualnego przenosi się również żałobę po śmierci bliskich. Żeby zapalić świeczkę na grobie zmarłego, nie trzeba nawet wychodzić z domu.

Tuż przed dniem Wszystkich Świętych, jak grzyby po deszczu wyrastają internetowe serwisy, do złudzenia przypominające tradycyjne nekropolie. Jednym kliknięciem myszki można w nich stworzyć wirtualny nagrobek, dajmy na to babci czy cioci, i bez wychodzenia z domu złożyć na nim wieniec lub zapalić znicz.

To, że nagrobek znajduje się w świecie wirtualnym wcale nie oznacza, że nie trzeba płacić. Z tą różnicą, że pieniądze za złożenie na nim wirtualnych kwiatów lub zapalenie wirtualnego znicza są jak najbardziej realne. Rozpiętość cenowa jest spora. Taniej wychodzi jeśli zdecydujemy się "pochować" bliskich na polskim wirtualnym cmentarzu. I tak za samo miejsce na nim zapłacimy 25 złotych plus VAT (płatne sms'em). W cenę wliczona jest poczta zza grobu oraz elektroniczny nekrolog. Jeśli zamawiający nie chce, aby nagrobek "zgubił" się na tle innych, może wybrać opcję VIP-owską. Za odpowiednią opłatą rzecz jasna. Stworzenie mogiły według indywidualnego projektu kosztuje minimum 300 zł (plus VAT). To na początek, bo przecież o grób, zupełnie jak w świecie realnym, trzeba jeszcze zadbać. Za darmo możemy zapalić świeczkę lub złożyć kwiaty, ale tylko na jeden dzień. Jeśli chcemy, aby zostały na grobie dłużej, musimy sięgnąć do portfela. Paląca się przez miesiąc wirtualna świeczka kosztuje 9 złotych (plus VAT). Tyle samo trzeba zapłacić za wirtualne kwiaty.

Zwolennicy takich miejsc pamięci (a sądząc po liczbie internetowych cmentarzy i wykupionych na nich nagrobków - jest ich sporo) twierdzą, że są one dużym ułatwieniem zwłaszcza dla tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na to, aby regularnie odwiedzać mogiły bliskich na tradycyjnym cmentarzu.

- Takie podejście to nic innego jak uspokajanie sumienia i przekonywanie samego siebie, że oddało się zmarłemu należny szacunek. Pojechanie na prawdziwy cmentarz wymaga wysiłku i czasu, a w internecie wszystko można załatwić w kilka sekund no i problem z głowy - mówi ks. prof. Marek Lis, który jest przeciwnikiem stawiania nagrobków w internecie. - Skoro w takim wirtualnym grobie nie ma ciała, to nie jest to żaden grób, a jedynie nic nie znaczący zbiór atomów. Równie dobrze moglibyśmy narysować grób na kartce papieru, napisać "tu leży babcia" i udawać, że w ten sposób czcimy pamięć zmarłej - uważa.
Internautów takie tłumaczenia nie przekonują. Są gotowi płacić ciężkie pieniądze, aby mieć zmarłych krewnych w zasięgu jednego kliknięcia. Ci, którym nekropolie krajowe wydają się zbyt prowincjonalne i chcą, aby ich bliscy "spoczęli" na wirtualnym cmentarzu o zasięgu światowym, muszą przygotować nie dziesiątki, ale setki i to nie złotych, a dolarów.

Hitem sezonu jest wypuszczony na rynek przez jedną z amerykańskich firm globalny wirtualny cmentarz. Koszt stworzenia internetowego nagrobka to 50 dolarów rocznie, ale wstępną prenumeratę trzeba opłacić co najmniej na 2 lata. Internauci mogą również tworzyć własne wirtualne miejsca pamięci, gdzie za życia mogą przygotować wspomnienie oraz wiadomości, które po ich śmierci zostaną przekazane bliskim. Koszt takiej usługi to 120 dolarów rocznie.

Nie jest tanio, ale założyciele serwisu przekonują, że jakość musi kosztować (serwis nie zarabia na reklamach, więc użytkownicy, którzy wejdą, aby oddać hołd zmarłym mają gwarancję, że nie będą bombardowani reklamami drogich perfum, samochodów czy bielizny). Internautów cena nie odstrasza. Choć globalny wirtualny cmentarz działa zaledwie od kilku tygodni, już został okrzyknięty jedną z dziesięciu najlepszych debiutujących stron internetowych 2011 roku.

- Wielu ludzi stopniowo rezygnuje z realnych spotkań ze znajomymi i ucieka do świata wirtualnego. Skoro mamy amatorów wirtualnego seksu, to trudno się dziwić, że przyszedł i czas na wirtualne cmentarze - mówi dr Tomasz Grzyb, psycholog społeczny.

Ale w sieci można nie tylko odwiedzić wirtualny cmentarz. Można też zaplanować jak w realnym świecie będzie wyglądał nasz pogrzeb, a wyspecjalizowana firma zadba o to, aby po śmierci plan został wcielony w życie. Za życia możemy na przykład ustalić listę niechcianych gości, albo menu, jakie szef kuchni powinien zaserwować na stypie.

- Pogrzeb odbywa się wokół osoby zmarłej, ale organizowany jest dla tych, którzy zostają. Dla zmarłego nie ma już znaczenia w jakim kolorze są kwiaty w kościele - uważa ks. Lis. - Jeśli nie jesteśmy egoistami, trzeba tę kwestię zostawić bliskim. To oni powinni tak zorganizować ceremonię, aby jak najlepiej pożegnać się z bliską im osobą - tłumaczy.

Planowanie pogrzebu za życia to bynajmniej nie koniec funeralnych ekscentryczności. Coraz większą popularnością cieszą się wirtualne cmentarze, na których można pochować psa, kota, żółwia czy innego domowego pupila. Zdaniem socjologa, w funeralnym biznesie, jak w życiu - jeśli nie wiadomo o co chodzi, zwykle chodzi o pieniądze.

- Przedsiębiorcy wyczuli, że można na tym nieźle zarobić, więc z tego korzystają. Specjalnie dla nas uroczyście pochowają nawet każdą rybkę akwariową, byleby były z tego pieniądze - uważa dr Tadeusz Detyna z Uniwersytetu Opolskiego.

Pocieszające jest to, że tuż po Wszystkich Świętych nekroszaleństwo pewnie nieco przystopuje. Do następnego roku...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska