W sporcie jest nie tylko doping farmakologiczny. Jest również „doping płci”

Marcin Sagan
Marcin Sagan
Stanisława Walasiewiczówna, ikona polskiej lekkoatletyki międzywojnia, miała jednocześnie żeńskie i męskie narządy płciowe. Okazało się to dopiero po jej śmierci.
Stanisława Walasiewiczówna, ikona polskiej lekkoatletyki międzywojnia, miała jednocześnie żeńskie i męskie narządy płciowe. Okazało się to dopiero po jej śmierci. Narodowe Archiwum Cyfrowe
- Wstrzyknę sobie trochę testosteronu i też będę tak biegać - wypaliła zaraz po finałowym biegu na 800 metrów na igrzyskach w Rio de Janeiro Polka Joanna Joźwik. Potem za swoje słowa przepraszała, ale nie można się zbytnio dziwić jej rozgoryczeniu.

Awans Jóźwik do finału biegu na 800 metrów był miłą niespodzianką. Piękna Polka o delikatnych kobiecych rysach w półfinale była najlepsza po świetnym finiszu i nieśmiało mogła myśleć nawet o medalu. W decydującej rozgrywce była piąta. Pobiegła najszybciej w karierze, o ponad sekundę bijąc rekord życiowy. Na więcej nie miała szans. Dominowały zawodniczki z Czarnego Lądu. Zwyciężyła Caster Semenya z Republiki Południowej Afryki przed Francine Niyonsabą z Burundi i Margaret Wambui z Kenii.

Niby nic w tym dziwnego, bo przecież zawodniczki z Afryki dominują od wielu lat na średnich i długich dystansach. Tyle że zwykle są to drobne, chudziutkie i leciutkie, niezwykle szybko biegające kobiety. Taką z wyglądu jest Niyonsaba. Semenya i Wambui na pierwszy rzut oka przypominają natomiast mężczyzn. Słowa wypowiedziane w emocjach przez naszą lekkoatletkę nie mogą więc zbytnio dziwić. Lata wyrzeczeń i wylany pot na treningu sprawiły, że medal olimpijski był naprawdę blisko.

Sport sobie z tym nie radzi

Jest tylko jedna dyscyplina olimpijska, w której nie ma podziału na płeć. To jeździectwo, w którym amazonki radzą sobie często nawet lepiej niż mężczyźni. Są jeszcze gry mieszane w tenisie i badmintonie, gdzie parę stanowią przedstawiciele obu płci. Nikomu jednak nie trzeba wyjaśniać, dlaczego jest podział na płeć w innych dyscyplinach. To jasne, że mężczyźni są silniejsi, szybsi, dynamiczniejsi, bardziej wytrzymali. Różnica między rekordem świata mężczyzny i kobiety w biegu na dystansie 100 metrów wynosi 0,91 sekundy. Na 800 metrów ponad 12 sekund, a na 10 000 metrów trzy minuty. To oczywiście naturalne, tak jak i naturalny jest podział w większości dyscyplin. Kobiety na igrzyskach pojawiły się później niż mężczyźni, ale teraz kibice pasjonują się ich występami na równi z męskimi. Nawet w dyscyplinach, które przez wiele lat były zarezerwowane tylko dla płci brzydkiej, jak boks, zapasy czy podnoszenie ciężarów.

Co jednak myśleć o sytuacji, gdy mający męskie cechy kobiety mają rywalizować z tymi, które tych cech nie mają? Właśnie z takimi kontrowersjami mieliśmy do czynienia we wspomnianym biegu na 800 metrów.

Od kilku lat największe i niezbyt zdrowe emocje wzbudza mistrzyni olimpijska Semenya. Zawodniczka z RPA świat zadziwiła po raz pierwszy w 2009 roku, kiedy mając 18 lat, została mistrzynią świata. Część kibiców nie zostawiła na niej wtedy suchej nitki, rzucając w jej stronę chamskie wyzwiska jeszcze na stadionie. Jedna z rywalek, Elisa Piccione, bez ogródek oceniła ją jako mężczyznę. Wygląd zewnętrzny i barwa głosu rzeczywiście są u niej bardziej męskie niż kobiece. Po wspomnianych mistrzostwach świata w Berlinie rozpętała się prawdziwa burza, nie brakowało nawoływań, żeby Semenya udowodniła swoją kobiecość. Zawodniczka czuła się upokorzona.

Po tych mistrzostwach musiała przejść różne testy. Sama zawodniczka stwierdziła, że były one uwłaczające dla niej. Wyników badań nie podano do publicznej wiadomości. Nieoficjalnie można było usłyszeć, że u sportsmenki stwierdzono cechy obu płci i poziom męskiego hormonu, testosteronu, niespotykany u kobiet.

Władze światowej federacji lekkoatletycznej nie potrafią jednoznacznie określić zasad rywalizacji w takich przypadkach. Próbowały ustalić górną granicę poziomu testosteronu. Jeśli sportsmenka miałaby wyższy, to nie mogłaby startować lub ten poziom musiałby być zbijany lekami. Takie rozwiązanie zakwestionował Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie. Władze światowej lekkiej atletyki nie były w stanie przedstawić dowodów, że zawodniczka mająca wrodzony bardzo wysoki poziom testosteronu dzięki temu ma przewagę nad innymi. Taki „doping płci”, niezawiniony jednak przez zawodniczkę, ale przez obiektywne czynniki nie może zdaniem Trybunału przekreślać możliwości startu tym sportsmenkom.

Ogromne wątpliwości budzi jednak fakt, że Semenya miała kontakt z trenerem Ekkardem Arbeitem. To on prowadził w przeszłości w latach 80. najpierw miotaczy, a potem całą reprezentację lekkoatletyczną Niemieckiej Republiki Demokratycznej. To właśnie wschodnie Niemcy były klinicznym przykładem faszerowania sportowców dopingiem. Najsmutniejszym przykładem tego był Andreas Krieger. W 1986 roku zdobyła ona (tak, to nie pomyłka ) złoty medal w pchnięciu kulą jako Heidi Krieger.

Jako dziecko zdecydowanie chętniej uczestniczyła w chłopięcych zabawach. Ogromne dawki sterydów jeszcze pogłębiły zmiany w jej psychice. W 1997 roku Heidi zmieniła płeć i stała się Andreasem. Po wielu latach Krieger jako pierwszy oficjalnie opowiadał o dopingowym przemyśle w NRD.

- Nie wiem, czy nadal byłbym kobietą, bo już wcześniej miałem problemy z tożsamością, ale faszerując mnie sterydami, wybrano za mnie - powiedział Krieger w jednym z wywiadów.

W NRD doping był na masową skalę. Sukcesy osiągali mężczyźni, ale też kobiety, którym podawano męskie hormony. Zresztą w latach 80. w krajach socjalistycznych, doping był standardem.

Polskie ślady

W polskim sporcie także mieliśmy do czynienia z dwoma przypadkami podobnymi do Semenyi. Przed wojną wielką gwiazdą była lekkoatletka Stanisława Walasiewicz. Zdobyła ona złoty medal na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles w 1932 w biegu na 100 metrów i srebrny cztery lata później w Berlinie też na tym samym dystansie. W 1938 roku na mistrzostwach Europy, kiedy po raz pierwszy startowały kobiety, zdobyła cztery medale. W swojej karierze aż 14 razy poprawiała rekordy świata na różnych dystansach. W Polsce wręcz ją uwielbiano, także dlatego, że choć była związana ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie jej rodzice wyemigrowali, kiedy miała trzy miesiące, to startowała dla Polski. Nie przyjęła amerykańskiego obywatelstwa przed igrzyskami w Los Angeles. Mieszkała w naszym kraju przez kilka lat (od 1929 do 1938 roku) notując ogromne sukcesy. Wtedy jeszcze nie prowadzono żadnych dokładnych badań. Miała wprawdzie dość męski wygląd, ale nikt nie kwestionował jej kobiecości.

„Bomba” wybuchła, kiedy Walasiewicz zginęła w tragicznych okolicznościach. W 1980 roku podczas napadu na sklep, w którym robiła zakupy, została postrzelona i zmarła. Przeprowadzono wtedy wówczas u niej sekcję zwłok. Ta wykazała, że posiadała ona zarówno żeńskie, jak i męskie narządy płciowe, choć te drugie nie w pełni rozwinięte. Podano więc w wątpliwość jej osiągnięcia. Były głosy o konieczności odebrania jej medali. Kwestionowano też jej rekordy. Taka decyzja jednak nie zapadła. Władze światowego sportu i lekkiej atletyki nigdy nie zajęły oficjalnego stanowiska w tej sprawie.

W latach 60. polska lekka atletyka miała dwie wielkie gwiazdy, niezwykle szybko biegające sprinterki: Irenę Kirszenstein (Szewińską) i Ewę Kłobukowską. Ta druga w 1967 roku, będąc u szczytu sławy, zniknęła ze światowych aren lekkoatletycznych. Oficjalnie z powodu kontuzji. Prawdziwą przyczyną zejścia z bieżni były działania przedstawicieli Związku Radzieckiego i NRD, którzy złożyli donos dotyczący jej „niepewnej” płci. Zakwestionowano jej układ chromosomów, co z punktu widzenia medycyny było kłamstwem, wręcz obrzydliwym atakiem na znakomitą sprinterkę.

To była zemsta na polskich działaczach ze strony „bratnich” przedstawicieli z NRD i Związku Radzieckiego, co dokładnie opisał kilka lat temu w swoim artykule specjalizujący się w zagadnieniach lekkiej atletyki Oskar Berezowski. Zemsta wzięła się stąd, że w 1966 roku szef zachodnioniemieckiego związku lekkoatletycznego Max Danz, będący jednocześnie lekarzem, domagał się badań ginekologicznych zawodniczek. Poparli go polscy przedstawiciele. Doszło jednakże do upokarzających działań, tzw. nagiej parady. Zawodniczkom kazano się rozebrać i maszerować przed ginekologami. Do tych badań nie przystąpiły siostry bliźniaczki ze Związku Radzieckiego Irina i Tamara Press, wobec których były podejrzenia, że są mężczyznami. Towarzysze sowieccy nie mogli przebaczyć tego Polakom i rok później powiadomili o tym, że Kłobukowska może nie przejść testów płci.

Badająca sprawę komisja stwierdziła u Polki mozaikowatość chromosomów. Pewne grupy komórek miały o jeden chromosom męski za dużo. Wydanie wyroku na Polkę po takim badaniu uważa się za jedną z największych pomyłek medycyny sportowej XX wieku. Polscy przedstawiciele próbowali bronić sportsmenki, ale nic nie zdziałali. Zresztą brakowało im determinacji. Kłobukowska została strącona w sportowy niebyt. Oficjalnie nic się o tym nie mówiło. Sprawę starano się zatuszować. Zemsta radzieckich działaczy na tym się nie skończyła. Przekazano materiały dziennikarzom i potem w różnych mediach zagranicznych pojawiły się obrzydliwe artykuły. Kłobukowska przeżyła wielką tragedię. Odcięła się od sportu, ale dla starszych kibiców w naszym kraju pamiętających ją z bieżni na zawsze pozostanie idolką.

Ataki na gwiazdę

Z inną sytuacją musiała się zmierzyć natomiast wspaniała czeska tenisistka, która przyjęła amerykańskie obywatelstwo - Martina Navratilova. W trakcie swojej kariery najpierw przyznała, że jest biseksualistką, a nieco później stwierdziła, że uważa się za lesbijkę. To budziło niewybredne komentarze określające ją jako mężczyznę, co tłumaczyłoby w dużej mierze jej ogromne sukcesy. To był oczywisty absurd, bo była ona tenisistką wybitną. W wielu przypadkach nie miała jednak lekko z nieprzychylnymi jej ludźmi.

Jeszcze inny przypadek dotyczył niemieckiej lekkoatletki specjalizującej się w skoku o tyczce Yvone Buschbaum. Nie jest ona - tak jak Krieger - „produktem” NRD-owskiej fabryki dopingowej, bo karierę zaczynała już po zjednoczeniu Niemiec. Kilka sukcesów zanotowała. Była mistrzynią Europy juniorek, a wśród seniorek zdobyła dwa brązowe medale na mistrzostwach naszego kontynentu. Po zakończeniu kariery zaczęła proces zmiany płci. Przez całe życie czuła się bowiem mężczyzną. Dziś to Balian Buschbaum, bardzo przystojny mężczyzna.

Czy cały mechanizm w przypadku sportu może też działać w drugą stronę i czy mężczyznom sportowcom to jest potrzebne, by mieli cechy kobiece? Wydaje się to niedorzeczne. Po co mieliby być słabsi fizycznie? A jednak. Znane są przypadki, głównie sztangistów, którzy przyjmowali hormony kobiece. Nie po to jednak, żeby być subtelniejszymi, a po to by ukrywać swoje inne oszustwa. Hormony żeńskie miały bowiem maskować środki dopingujące, które przyjmowali.

Zawsze kwestia płci to temat niezwykle trudny i delikatny. Rodzi prawdziwe dramaty. Kilkanaście lat temu hinduskiej biegaczce Santhi Soudarjan odebrano medal mistrzostw Azji, bo nie przeszła testów na płeć. Fakt zakwestionowania jej kobiecości doprowadził ją do próby samobójczej.

Jak wskazuje historia, skoro do kwestionowania płci dochodziło w przeszłości, to dochodzić będzie i w przyszłości. Warto byłoby więc stworzyć takie warunki równej rywalizacji, by głosy rozgoryczonych zawodniczek, takie jak choćby Joanny Jóźwik, nie miały podstaw.

POD LUPĄ

Niesamowity progres Caster Semenya, wokół której są tak wielkie kontrowersje, w ciągu jednego roku zanotowała niespotykany skok swoich możliwości. W 2008 roku jej najlepszy wynik na dystansie 800 metrów wynosił ponad dwie minuty i cztery sekundy. Rok później, gdy zdobywała mistrzostwo świata, biegała już o prawie dziewięć sekund szybciej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska