Na stronach internetowych poszukiwaczy niezwykłych przygód można przeczytać historie o tym, jak przed laty w popłochu opuszczano szpital, bo harcowały tam dusze zmarłych pacjentów.
Według poszukiwaczy mocnych wrażeń, którzy stale organizują wycieczki do opuszczonych szpitalnych murów, budynek starej lecznicy w Oleśnie jest bowiem nawiedzony, a jego historia pełna wydarzeń niewyjaśnionych i paranormalnych. To one przyciągają tu z różnych stron Polski ludzi, których hobby jest "urban exploration" - poszukiwanie w miastach niezwykłych miejsc.
- Bo opuszczony szpital jest miejscem, w którym naprawdę się można sprawdzić - mówi Szada, jeden z entuzjastów takiego szukania..
Miejscowi się boją
Według miłośników grozy, 150-letnie szpitalne gmaszysko w Oleśnie kryje w sobie tajemnicę, znaną tylko kilku osobom, które zdecydowały o przeniesieniu ostatnich pacjentów do nowego szpitala na przełomie 1998 i 1999 roku. Jedną z tych osób ma być starosta oleski Jan Kus, który jednak milczy o duchach tego miejsca.
- Zlikwidowaliśmy stary szpital, ponieważ od 1981 roku działa nowa lecznica, w której jest wystarczająco dużo łóżek dla pacjentów i to wszystko - tłumaczy Jan Kus.
- Stary szpital przy Wielkim Przedmieściu opuszczono w popłochu - upierają się jednak miejscy eksploratorzy. W ich opinii świadczy o tym między innymi mnóstwo rzeczy, które zostały na miejscu. Wyliczają je skrupulatnie: Przez prawie 10 lat w szpitalnych salach stoją łóżka, wózki, telefony, karty pielęgniarskie, probówki.
Nietknięte są zabarykadowane korytarze, kuchnia z dziwnymi naczyniami, schowki ze starymi meblami i ramami, łaźnie zamykane grubymi stalowymi drzwiami, prosektorium oraz dobudówka z kaplicą.
- Do nowego szpitala zabrano sprzęt, który się nadawał do użytku. Reszta została na miejscu - wyjaśnia starosta Kus.
Eksploratorów i te wyjaśnienia nie przekonują.
- W naszych polskich realiach zdarza się, iż ludzie wycinają nawet słupy telegraficzne, aby móc sprzedać trochę złomu. Jak zatem wytłumaczyć, że w Oleśnie nikt nie pofatygował się, by sprzedać tyle metalowego sprzętu zostawionego w szpitalu? - dziwi się Szada. - Nikt niczego nie rusza, bo miejscowi zwyczajnie boją się tam zaglądać - upiera się.
Miłośnicy dziwnych zjawisk mają kilka wytłumaczeń, dlaczego szpital jest nawiedzony: Bo został zbudowany na cmentarzu. Bo to opuszczony szpital psychiatryczny. Bo po wybudowaniu w Oleśnie nowego szpitala stary przez kilkanaście lat był tylko "umieralnią" dla najciężej chorych pacjentów.
Przecież kołdra sama się nie zsuwa
Niedowiarkom eksploratorzy przytaczają opowieści oleskich bezdomnych, którzy zimą spali w opuszczonym szpitalu.
- Jeden z nich pokazał nam znalezione przez siebie zapisy pielęgniarek z 1958 roku. Już wtedy pojawiały się w nich wzmianki o dziwnych zachowaniach pacjentów oraz o niezwykłych zdarzeniach - opowiada Szada. - Według tych opisów pielęgniarki bały się odgłosów jakichś dziwnych kroków i przestawianych w nadnaturalny sposób przedmiotów.
Jeden z bezdomnych o imieniu Marek opowiada, że w szpitalu zmarł jego 16-letni brat. Marek urządził sobie legowisko w sali, w której leżał zmarły. Pewnej nocy ktoś zaczął zsuwać mu kołdrę. Nikogo nie widział, więc podciągnął przykrycie i spał dalej. Ale kołdra znowu zaczęła mu "uciekać". Kiedy zapalił świeczkę, w pokoju nikogo nie było. Bezdomny raz jeszcze się położył i wtedy poczuł silny ucisk, jakby ktoś usiadł na nim. W końcu zerwał się i uciekł. Od tamtej pory nie zbliżał się do tego pokoju.
Poszukiwacze nawiedzonych miejsc zapewniają, że sami słyszeli w szpitalu kroki i tajemnicze stukanie.
- W jednym z pokoi znajdowała się książka, historia szpitala napisana w języku niemieckim, datowana na XIX wiek - opowiada Tomas z Fundacji Nautilus, zajmującej się zjawiskami niewyjaśnionymi i paranormalnymi. - Gdy pierwszy raz obchodziliśmy szpital, leżała na półce. Przejrzeliśmy ją i odłożyliśmy z powrotem. Kiedy wróciliśmy tam po kilku minutach, książki nie było już na półce w pokoju, leżała na korytarzu. A nikogo poza nami w szpitalu przecież nie było. Więc kto ją przeniósł?
Na forum internetowym strony niewyjasnione.pl jest wpis anonimowej internautki z Olesna:
- Mama koleżanki pracowała tam jako pielęgniarka na oddziale dziecięcym i wspominała o kilkakrotnym, nocnym zrzucaniu naczyń z półek - pisze internautka.
Szpital zagrał w filmie
Starosta Jan Kus jest zaskoczony, że stary szpital zyskał taką sławę w Polsce.
- Budynek jest bardzo zniszczony, ale na pewno nie był nigdy szpitalem psychiatrycznym - mówi starosta oleski.
Nawet jeśli 150-letni gmach stojący przy Wielkim Przedmieściu rzeczywiście nie był psychiatrykiem, to zagrał w filmie jako szpital dla psychicznie chorych.
- Kilka lat temu przyjechała ekipa filmowa z Berlina, która kręciła film o artyście, który mieszkał i malował w "Irrenhaus", czyli w zakładzie psychiatrycznym - opowiada Bernard Kus, radny powiatu i znawca historii lokalnej. - Filmowali w nocy, byłem tam z nimi jako tłumacz i przedstawiciel starostwa.
Władzom powiatu stary szpital przysporzył wielu kłopotów. Przez lata nie wiedziano, co zrobić z gmaszyskiem. Nikt nie chciał kupić ruiny, której zburzyć nie wolno (bo zabytek), a remontować nie warto.
Najpierw zamierzano urządzić tam dom spokojnej starości. Otwarciem takiej placówki zainteresowany był inwestor z Niemiec. Kiedy się wycofał, pomysł przejęło Stowarzyszenie Przyjaciół Chorych i Spokojnej Starości pod przewodnictwem księdza prałata Zbigniewa Donarskiego, ówczesnego proboszcza Olesna. Stowarzyszenie nie miało jednak pieniędzy na urządzenie w tym miejscu hospicjum.
Następnie starostwo chciało umieścić w starym szpitalu powiatową komendę policji. Mimo iż całą nieruchomość zamierzano przekazać nieodpłatnie, policja nie chciała brać na siebie remontu budynku i wolała siedzibę w byłym hotelu pielęgniarek obok nowego szpitala powiatowego przy ul. Klonowej.
Fiaskiem zakończyły się trzy kolejne przetargi. Dopiero po rokowaniach nieruchomość za 351 tys. zł kupiła spółka z Katowic. Znajdująca się na terenie szpitala kaplica została za darmo przekazana oleskiej parafii.
Nowi właściciele zapowiadali, że do końca tego roku zrujnowaną lecznicę przerobią na centrum usługowo-biurowe. Na razie wyburzono jednak tylko kostnicę i budynki gospodarcze.
- Chcemy zrobić tam hotel i biura, jest już pozwolenie na budowę, ale mamy też duży problem z sanepidem i na razie nie możemy niczego zrobić - mówi Robert Kępka, jeden z właścicieli.
W środku nadal więc straszą wybite szyby, zapadnięte podłogi i mnóstwo zardzewiałego sprzętu szpitalnego. A to wszystko jest magnesem dla miejskich eksploratorów.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?