W tych rodzinach dzieci mówią od małego dwoma językami

Krzysztof Ogiolda
Karolina i Michał Libera na spotkanie rodzin dwujęzycznych przyjechali razem z dziećmi - Noah  i Damianem.  Rozmawiają z nimi m.in. po niemiecku i po śląsku.
Karolina i Michał Libera na spotkanie rodzin dwujęzycznych przyjechali razem z dziećmi - Noah i Damianem. Rozmawiają z nimi m.in. po niemiecku i po śląsku. Fot. Krzysztof Ogiolda
Około 160 osób przyjechało do Grodźca na spotkanie rodzin dwujęzycznych. Dorośli uczestniczyli w dyskusji lub uczyli się, jak zachęcać dzieci do dwujęzyczności. Na dzieciaki czekały językowe animacje.

Karolina Libera z mężem Michałem i pociechami Noah (3 lata) i Damianem (6 miesięcy) przyjechali do Grodźca z nieodległego Krasiejowa. - Wróciłam z Niemiec na Śląsk z miłości po 27 latach – mówi pani Karolina. - Mój niemiecki jest o wiele lepszy od polskiego, więc to ja rozmawiam z dziećmi po niemiecku.

- A ja mówię z nimi po śląsku. Bardzo nam zależy, żeby podtrzymać gwarę. Myślę, że język polski jako urzędowy dzieci przyswoją w sposób naturalny, choćby poprzez przedszkole czy kontakty z babcią i otoczeniem – dodaje pan Michał. Staramy się też rozmawiać z Noah po angielsku, a czasem i po rosyjsku.

- Każdego języka dzieci uczą się o wiele łatwiej niż dorośli, w formie zabawy – przekonują państwo Libera. - Czasem nawet trzech czy czterech w ciągu pierwszych lat życia. A przecież nie wiemy, co nasze dzieci zechcą kiedyś robić. Zostaną tutaj, w Polsce? A może pojadą do Niemiec albo do Ameryki? Zawsze będą miały łatwiej. Otoczenie na naszą dwujęzyczność reaguje różnie. Jedni nas chwalą, że robimy dobrze. Inni z powodów historycznych nie lubią Niemców i niemieckiego. Jeszcze kolejni uważają, że wymagamy od dzieci zbyt wiele.

- Spotkanie pod hasłem „Familientreffen” cieszy się dużą i z roku na rok większą popularnością – mówi Karolina Syga z Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. - W tym roku zgłosiło się rekordowo dużo rodzin, ponad czterdzieści. Przyjechały zarówno z województwa opolskiego, jak i śląskiego. Obok stałych bywalców mamy bardzo dużo nowych osób.

W dyskusji uczestniczyli zarówno pedagodzy, jak i rodzice z dużą praktyką w realizowanej w domu dwujęzyczności. Kto chciał mógł w tym samym czasie wziąć udział w warsztatach. Dla dzieci przygotowano dostosowane do ich wieku animacje językowe.
W panelu brała udział m.in. pani Ewa Czeczor, która wychowuje dwujęzycznie trójkę dzieci.

- Na pewno warto to robić, jeśli tylko czujemy taką wewnętrzną potrzebę. Nic na siłę – mówi. - Dziecko świetnie wyczuje, czy jesteśmy w tym autentyczni, czy zmuszamy siebie i jego. Po 12 latach dwujęzyczności znam już swoje granice i wiem, że dzieci zaprogramować się nie da. Każde na tę propozycję reaguje trochę inaczej. Każde inaczej się rozwija. Owoce dwujęzyczności nie u każdego przychodzą w tym samym wieku.

Daniela, córeczka pani Ewy, nie ukrywa, że po niemiecku mówi od urodzenia. - Mama mówi po niemiecku, a tato po śląsku, ale oboje rozumieją oba języki – wyjaśnia. - Ja używam w rozmowie z rodzicami obu na przemian. Ale w sumie chyba lepiej umiem język polski, bo po niemiecku nie znam tabliczki mnożenia.

Każde dziecko inaczej reaguje na propozycję dwujęzyczności. Każde inaczej się rozwija. Ale też na każde jest sposób, by je zachęcić

- Na pewno warto wychowywać dzieci dwujęzycznie, a nawet wielojęzycznie – przekonywała rodziców dr Małgorzata Wysdak, prezes Stowarzyszenia Pro Liberis Silesiae. - Wszelkie światowe badania potwierdzają ,iż dzieci wielojęzyczne lepiej się rozwijają, ich mózg lepiej funkcjonuje. Badania robione na Filipinach pokazały, że już od 18 miesiąca życia sprawność językowa... maleje. Warto zatem praktykować dwujęzyczność od samego początku. Już od łona matki.

Warsztaty dla rodziców poprowadziła m.in. Katarzyna Sroka, germanistka pracownik Zespołu Szkół Akademickich przy Politechnice Wrocławskiej. - Chcę im posunąć jak najwięcej pomysłów, jak motywować dzieci do używania niemieckiego na co dzień - mówi. - Pokazuję gry i zabawy pozwalające wykorzystać fakt, że niemiecki tak naprawdę otacza nas wszędzie. Na każde dziecko jest jakiś sposób. W różnorodności metod siła.

Magdalena Grätsch z mężem Sebastianem i czteroletnią córką Zosią przyjechali z Rudy Śląskiej. Pani Magda uczy tam w szkole języka niemieckiego, ale to ona na co dzień rozmawia z córeczką po polsku. Pan Sebastian pochodzi z Niemiec i choć nauczył się polskiego całkiem dobrze, z Zosią komunikuje się po niemiecku.
- Córka na razie jeszcze trochę miesza dwa języki – śmieje się Magda. - Kiedy chodziła do niani, opiekunka kazała nam kupić słownik, bo nie wiedziała, czego Zosia chce, gdy prosiła np. o Kamm (grzebień – przyp. red.). Nie rezygnujemy z dwujęzyczności od małego. Ja sama nauczyłam się niemieckiego, jak byłam w liceum i już nigdy nie będę mówiła tak jak Zosia.
- Nikt z nas nie wie, kiedy więcej niż jeden język się jej przyda – dodaje Sebastian. - Ale dziecko na razie jest jak gąbka. Chłonie obydwa języki.

- Kiedyś do ojca Zosia mówiła rzeczywiście tylko po niemiecku – przyznaje pani Magda. - Teraz już wie, że tato też po polsku rozumie, więc jest trochę trudniej.

Rodziców powitał i zachęcił do kontynuowania dwujęzyczności dyrektor DWPN Lucjan Dzumla. Lider TSKN Rafał Bartek poprosił także, by rodzice wsparli mniejszość w staraniach o utrzymanie równoczesnego nauczania w szkołach niemieckiego jako języka mniejszości i jako obcego.

- W drugiej części spotkania zaprosiliśmy rodziny na „pchli targ”, gdzie można było wymienić się materiałami nt. dwujęzyczności, a także na grill – podsumowuje Karolina Syga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska