W Żelaznej i Niewodnikach święty Mikołaj jest cały rok

fot. Mariusz Jarzombek
- Znamy się wszyscy i żyjemy jak w rodzinie - zapewniają parafianie z Żelaznej i Niewodnik.
- Znamy się wszyscy i żyjemy jak w rodzinie - zapewniają parafianie z Żelaznej i Niewodnik. fot. Mariusz Jarzombek
Obejmująca Żelazną i Niewodniki parafia pw. św. Mikołaja słynie ze swego chóru, powołań duchownych i strażaków. - Nie jest nas zbyt wielu, ale w tym tkwi nasza siła - mówią parafianie.

Złożoną z dwóch wsi parafię zamieszkuje niecały tysiąc wiernych.
- Nie ma nas wielu, znamy się wszyscy, żyjemy jak w rodzinie - mówią parafianie z Żelaznej i Niewodnik, którzy dzielą się nie tylko księdzem i mszami, ale i uroczystościami. Żelazna chodzi do sąsiadów na nabożeństwa fatimskie, niewodniczanie przychodzą do Żelaznej m.in. na odpust.
Parafianie znani są też ze swojej ofiarności. - Wszyscy zawsze służą pomocą i ofiarą - mówi ks. Edmund Sachta, proboszcz parafii od blisko 23 lat.

Pomocnikami, oprócz dwóch szafarzy oraz kilkunastu ministrantów i ministrantek są m.in. strażacy. To oni zajmują się ściąganiem śniegu z dachu świątyni w Żelaznej, pomagają też przy pracach wokół kościoła, teraz przygotowują się do świąt Wielkiej Nocy.

- Jak zwykle będziemy pełnić wartę przy Grobie Pańskim - zapowiada Roman Baldy, jeden z członków tutejszej OSP, która od lat należy do najlepszych w Polsce wśród drużyn męskich i kobiecych.
- Parafia od lat "daje" kościołowi również kapłanów i siostry zakonne - dodaje Bernard Biedroń, szef strażaków. Tych pierwszych jest obecnie piątka, a sióstr trójka.
Wśród kapłanów jest misjonarz, były kanclerz diecezji gliwickiej, ale i terapeuta czyli ks. Marcin Marsollek. Pochodzący z Niewodnik duszpasterz opiekuje się ludźmi uzależnionymi i ich rodzinami. W parafii pełni funkcję rezydenta.

Pochodząca stąd siostra Maria Brygida Biedroń jest we Wrocławiu przełożoną Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej.

Działający w parafii od ponad 20 lat chór ma się dobrze, cały czas poszukuje jednak chętnych do śpiewania.

- Czekamy także na panów - zachęca Gertruda Ledwig, sołtyska wsi i członkini chóru, który śpiewał wczoraj podczas gorzkich żali.

Podczas sumy była też mowa o odtworzeniu figury św. Józefa, która przed kilkoma tygodniami się stłukła. Postać świętego jest bardzo ważna dla parafian. To właśnie w dniu jego święto, 19 marca 1945 roku mieszkańcy wsi wrócili z Dobrzenia Wielkiego. Dwa miesiące wcześniej zostali ewakuowani stąd na czas walk przez Armię Czerwoną.

- Do dziś ten dzień jest kojarzony z radością i powrotem do zniszczonych, ale jednak swoich domów - mówi proboszcz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska