MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Wacuś" wyrósł na waflach

Klaudia Bochenek
- Ciastka to dla nas chleb powszedni - zapewniają Zbigniew Marek i Czesław Woźniak, szefowie "Wacusia”.
- Ciastka to dla nas chleb powszedni - zapewniają Zbigniew Marek i Czesław Woźniak, szefowie "Wacusia”.
Zakłady cukiernicze "Wacuś" to jedna z niewielu nyskich firm, która mimo gospodarczej recesji utrzymala się na rynku.

Na początku był... chaos i suche wafle. - Pierwsze kroki stawialiśmy ostrożnie - opowiada Zbigniew Marek, jeden z dwóch szefów zakładu cukierniczego "Wacuś". - Roboty było mnóstwo, bo nie dość, że trzeba było zarządzać firmą, to jeszcze musieliśmy pracować fizycznie i w administracji. Było nas może pięć osób w niewielkim pomieszczeniu, dzierżawionym od faceta, którego imieniem nazwaliśmy naszą spółkę. Spytał nas, czy nie będziemy mieli nic przeciwko "Wacusiowi", a nam się spodobało, bo i polskie, i łatwo w ucho wpada. No i oryginalne. Chcieliśmy być - podobnie jak każda kobieta - niepowtarzalni - śmieje się.

Następnym etapem w rozwoju firmy była budowa nowego zakładu przy ulicy Michałowskiego w Nysie. Dziesięciokrotnie większa powierzchnia pozwoliła na rozszerzenie produkcji o wafle przekładane i w polewie. W 2000 roku firma przeniosła się do jeszcze większych pomieszczeń przy ulicy Jagiellońskiej w Nysie. Wtedy też zakupiono nową linię do produkcji ciastek oraz powiększono asortyment dotychczas produkowanych wafli. Od tej pory lokalny rynek cukierniczy wzbogacił się o kilka rodzajów kruchych ciasteczek oraz przekładanych wafli o różnych smakach.
Dzisiaj Wacuś miesięcznie sprzedaje ponad sto ton wyrobów. Słodycze idą głównie do odbiorców z południowo-zachodniej Polski - Wrocławia, Częstochowy, Krakowa i Łodzi. Funkcjonując na lokalnym rynku od blisko dwudziestu lat, "Wacuś" zdążył już wyrobić sobie markę i ugruntować pozycję w branży cukierniczej. Dowodem uznania dla firmy było przyznanie jej w 2001 roku "Nyskiego Trytona" w kategorii biznes i przedsiębiorczość. Rok później "Wacuś" zajął też drugie miejsce w organizowanym przez Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Łosiowie konkursie "Agroliga 2002".

Od niedawna współpracuje z brzeska "Odrą" i pod jej znakiem firmowym sprzedaje swoje wyroby. Jak twierdzi szefostwo spółki, taka kooperacja ułatwia im dostęp do oferowanego przez "Odrę" rynku zbytu na terenie całego kraju, co wpływa na zwiększony popyt na nyskie wyroby.
Najlepiej schodzą wafle, a prawdziwym hitem ostatniego sezonu są tzw. jeżyki, czyli posypane orzechami wafelki, zatopione w czekoladzie. - Pomysły na nowe wyroby zdobywamy najczęściej przypadkiem, na przykład u cioci na imieninach - uśmiechają się właściciele. - To już takie trochę zboczenie zawodowe. Jak czegoś próbujemy, to zamiast rozkoszować się specjałem, zastanawiamy się nad recepturą, jak by to zmodyfikować i ulepszyć. Słodycze to dla nas chleb powszedni.
Zakład ma zachowana płynność finansową i co najważniejsze, nie zalega pracownikom z wypłatami. Jak przetrwać w dzisiejszych czasach na rynku? Recepta "Wacusia" jest prosta: - Rozsądek w podejmowaniu decyzji, umiejętności i właściwe gospodarzenie finansami - wylicza Czesław Woźniak, drugi z kierujących spółką. - Każdy nasz krok jest przemyślany, nie robimy nic bez zastanowienia. Stawiamy na pracę zespołową, ale nie bagatelizujemy też indywidualności. Tacy przywódcy lwiego stada też przecież są potrzebni. Wszyscy nasi pracownicy dobrze wiedzą, że za inicjatywę i dobre pomysły sowicie ich wynagrodzimy. Dlatego też każdy chce się wykazać, a na tym z kolei korzysta cała firma.

Średnia miesięczna płaca w "Wacusiu" to około 1,6 tys. złotych brutto. Oprócz tego każdy z zatrudnionych może liczyć na premię uznaniową, bony świąteczne oraz wszelkie świadczenia socjalne. - Raz na jakiś czas organizujemy wycieczki i imprezy integracyjne - mówi Czesław Woźniak. - Bo przecież życie to nie tylko praca...
Załoga "Wacusia" nie wygląda na nieszczęśliwą. - Płaca na czas, atmosfera pracy jest ciepła, a z szefami wszystko da się załatwić, tylko trzeba mieć odpowiednie podejście - twierdzi Renata Kulpa, pracująca w zakładzie od siedmiu lat.
- Żeby wszyscy tacy byli jak oni - chwalą kierowników inne pracownice. - Słodycze dobrze się sprzedają, my mamy pracę, ogólnie nie ma co narzekać.
W najbliższym czasie szefostwo spółki ma zamiar zakupić nowy piec. Jeżeli produkcja znacząco się zwiększy, niewykluczone, że trzeba będzie przyjąć nowych pracowników. Zbigniew i Czesław cały czas też zastanawiają się nad jakimś nowym produktem, bo jak mówią, chleb nie przeje się nigdy, ale nawet najlepsze słodycze owszem. - Może jakieś nowe opakowanie, receptura, no i koniecznie niska cena - zaznacza Zbigniew Marek. - Tym bardziej, że niedługo zasypie nas towar z krajów unijnych, więc musimy być konkurencyjni.

Szefowie "Wacusia" nie ukrywają, że obawiają się przystąpienia Polski do UE. - Mamy przykre doświadczenia - mówią. - W tym kraju przecież zawsze bardziej dba się o zachodnich producentów. Dostają od nas ulgi inwestycyjne, a pieniądze z dochodów i tak wpływają na konta zagraniczne. Gdyby tak ktoś pomyślał o polskich producentach i dał nam szansę, to udowodnilibyśmy, że wcale nie jesteśmy gorsi. Polskie ciastka nie dość, że są tańsze, to jeszcze smaczniejsze i zdrowsze. A przede wszystkim te od "Wacusia".

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska