Wakacje na RODOS

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Irek i Alfreda Gołębiewscy żyją na działce przez 8 miesięcy w roku. Do bloku wracają tylko na zimę. – Tu czujemy się jak w raju – mówią.
Irek i Alfreda Gołębiewscy żyją na działce przez 8 miesięcy w roku. Do bloku wracają tylko na zimę. – Tu czujemy się jak w raju – mówią. Radosław Dimitrow
Zamiast szpanu w drogim kurorcie - wolą ciszę i spokój we własnej altanie. Te urządzone "na bogato" przypominają bungalowy z luksusowych ośrodków wczasowych, można w nich mieszkać miesiącami. I to niemal za darmo! Ich właściciele żartują, że wypoczywają na RODOS, czyli w Rodzinnych Ogródkach Działkowych Ogrodzonych Siatką.

Dla Irka i Alfredy Gołębiewskich ze Strzelec Opolskich tegoroczne wakacje zaczęły się już z końcem marca. Właśnie trwa piąty miesiąc wypoczynku i wszystko wskazuje na to, że jeszcze cztery kolejne przed nimi.

- W zeszłym roku mieszkaliśmy na działce od wczesnej wiosny do 10 grudnia! - śmieje się Alfreda. - Bylibyśmy tutaj pewnie jeszcze dłużej, ale wodociągi odcięły nam wodę. Podobno gdy temperatura spada poniżej trzech stopni Celsjusza, muszą ją zakręcać, bo inaczej popękają rury. To był moment, gdy działkowicze tacy jak my musieli przeprowadzić się z powrotem do bloków.

Tych, którzy wybierają życie na działkach, przybywa z roku na rok. Gołębiewscy to jedni z wielu. Ale ta ich altanka... Marzenie. Takich warunków pozazdrościć im może niejeden właściciel domu. Chatka stylizowana jest na góralską nutę - w pokoju na parterze, który śmiało można nazwać holem, stoją: kanapa, stół, telewizor i kominek.

Tuż obok mieści się kuchnia i łazienka z prysznicem, a na piętrze urządzili sypialnię z wielkim małżeńskim łożem i niewielkim tarasem. Do altany podłączone są wszystkie niezbędne media: woda, prąd, internet. Jest też ogrzewanie. Całość otacza sporej wielkości ogród.

Kuchnia na wymiar

Irek, który prowadzi własną firmę, przyznaje, że nie wyobraża sobie życia bez swojej chatki. W ciągu dnia intensywnie pracuje, a popołudniami siada w bujanym fotelu na werandzie i się relaksuje.

- Nasza przygoda na ogródkach zaczęła się w 2006 roku - opowiada. - Pewnego dnia szedłem na urodziny do znajomego i zauważyłem działkę na sprzedaż z murowaną altaną. Okazało się, że poprzedni właściciel chciał się jej pozbyć za "grosze". Nie zastanawiałem się długo, kupiłem ją.

Niedługo po tym Irek z żoną wzięli się za remont altanki. Oboje tak się wkręcili w tę robotę, że zaczynali rano, a kończyli późnym wieczorem. W końcu Irek oznajmił żonie: "kupię materac i spędzimy tu kilka nocy, bo i tak nie opłaca nam się wracać do mieszkania na kilka godzin". I tak zaczęli pomieszkiwać na działce.

Szybko okazało się, że na miejscu trzeba od czasu do czasu coś ugotować, więc przydałby się piec, czajnik, garnki itp. A żeby mieć gdzie przechowywać jedzenie, dobrze byłoby wyposażyć altanę w lodówkę. Kupili więc cały niezbędny sprzęt i chatka stała się ich drugim domem.

- Jedną z ostatnich inwestycji była kuchnia na wymiar - mówi Irek. - Ktoś powie, że to fanaberia, ale długo szukałem mebli, które pasowałyby do malutkiego pomieszczenia i niczego nie znalazłem. Zamówienie ich było jedynym rozwiązaniem.

Irek i jego małżonka lubią spędzać czas w ogrodzie. Tu słuchają śpiewu ptaków, które uwiły sobie gniazdo w winogronach, obserwują jeża, który przychodzi codziennie wyjadać kotom karmę z miski. - Ta działka to nasz prywatny ośrodek wczasowy - mówią.

- Wrócić latem do bloku? W życiu! - zarzeka się Alfreda. - Udusiłabym się w czterech ścianach. Tutaj jestem blisko przyrody. Niczego więcej mi nie trzeba.

Basen dla nudystów

Aleksander Wolf, sąsiad pana Irka, latem w altanie mieszka już trzynasty rok z rzędu. Odkąd kupił działkę, w zasadzie przestał jeździć na wakacje w dalekie strony.

- Taki wyjazd to stres, bo trzeba spakować walizki, a później tarabanić się w podróży przez wiele godzin - tłumaczy. - Jak już człowiek dojedzie na miejsce, to często się okazuje, że coś jest nie tak - hotel droższy niż w reklamie, brudno, woda za zimna, a tłumy ludzi nie pozwalają odpocząć. Do tego turyści dojeni są z pieniędzy na każdym kroku, co stało się normalną praktyką nawet nad byle jakim bajorkiem. Ich właściciele kasują opłaty parkingowe, wejściowe, manipulacyjne...

Nawet za rozbicie namiotu czy wniesienie materaca na teren jeziora trzeba zapłacić. A tu mam wszystko prawie za darmo i robię totalnie co chcę. Weźmy na przykład mój basenik. Jak mam kaprys, żeby się wykąpać, to ściągam slipy i wskakuję do wody na golasa. To taka moja prywatna plaża nudystów. Czasami mówię znajomym, że wybieram się na RODOS, choć to chyba oklepany żart, bo wszyscy wiedzą, że chodzi o Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką.

Pan Stanisław - mieszka z żoną na sąsiedniej działce - zwraca uwagę, że mieszkanie w takim miejscu jest zdrowsze niż w mieście, i to nie tylko ze względu na czystsze powietrze. W swoim ogródku sam sadzi ogórki, pomidory, ziemniaki, kapustę, sałatę i całe mnóstwo innych warzyw. Zapiekanka warzywna przyrządzana w kociołku, który stawia wieczorem na ognisku, to jego kulinarna specjalność.

- Nazywamy to "ciap kapustą", ale w smaku jest wyśmienite - zachwala. - Zero chemii, samo zdrowie. Co innego warzywa z marketów. Te wyglądają ładnie, ale w smaku to nie jest to samo.

Ludzie jacyś inni

Strzeleccy działkowicze zauważyli pewną prawidłowość - choć na działkach mają do czynienia z wieloma różnymi ludźmi, a altany są gęsto usiane, sąsiedzi nie mają pretensji np. o głośną imprezę i nie patrzą na siebie wilkiem.

- Co innego w blokach - dodaje Irek. - Raz w mieszkaniu włączyłem muzykę przed ósmą rano, to sąsiad, który mieszka trzy klatki dalej, przyszedł do mnie z pretensjami, że mu przeszkadza. Był wściekły.

Inni sąsiedzi chodzą z kolei jakby obrażeni na cały świat i nawet "dzień dobry" nie odpowiedzą. A na działkach jest zupełnie inaczej. Kiedyś na imprezie, która przeciągnęła się jakoś do czwartej nad ranem, jeden ze znajomych chwycił gitarę i zaintonował głośne "Hej, sokoły!".

Sąsiad krzyknął tylko "głośniej!", a po chwili przyłączył się do śpiewania. Innym razem jak śpiewaliśmy przy gitarze, pod furtką ustawiła się jakaś grupka imprezowiczów i zaczęli tańczyć do naszej muzyki. Taką wolność sobie cenię, bo w mieście cała historia skończyłaby się pewnie przyjazdem policji.

Aleksander jest natomiast w stanie zaryzykować jeszcze jedną tezę: - Ludzie, którzy latem przeprowadzają się na działki, w blokach zostawiają wszystkie złe emocje. Przez to są bardziej wyluzowani, życzliwi i częściej się uśmiechają.

Nasze nowe osiedle

Ile rodzin mieszka obecnie na działkach? Tego nie wiadomo, bo ich zarządcy nie prowadzą takich statystyk. Jak szacują sami działkowcy, tylko w Strzelcach Opolskich są ich dziesiątki (nie licząc bezdomnych, którzy z kolei pomieszkują w ruderach).

Chętnych do mieszkania w altanach pewnie byłoby więcej, gdyby nie złodzieje, którzy - obok komarów - są na RODOS największą zmorą. Im bardziej zadbany ogródek, a chatka bardziej okazała, tym większe zagrożenie, że drobni złodzieje będą chcieli się włamać, żeby ukraść np. telewizor albo sprzęt AGD.

Irek przeżył już dwa takie włamania. Jedno w ubiegłym roku. Złodzieje wyłamali łomem żaluzję i próbowali wejść do środka przez okno. Uciekli w momencie, gdy właściciel wyszedł na balkon. To było późną jesienią - dwójka złodziejaszków nie spodziewała się, że ktoś może mieszkać o tej porze w altanie. Kilka miesięcy później rabusie wpadli w ręce policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska