Widuchowie (Marian, Ewa i ich syn Tomek) ruszyli z Pyskowic 1 lipca. Kilka tygodni temu pisaliśmy o nich, kiedy ich jacht "Okoń" cumował na kanale Młynówka.
To była pierwsza wyprawa pyskowickiej rodziny poza granice Polski. Płynęli Odrą, potem Sprewą, aż do Jezior Berlińskich. Nie był to natomiast pierwszy rejs po rzekach. W ubiegłym roku przemierzyli szlak od Oświęcimia do Mikołajek. Trzeba też zaznaczyć, że "Okoń" nie jest seryjnie produkowanym jachtem. Marian wykonał go od pierwszego do ostatniego elementu własnymi rękami.
- "Okoń" wspaniale się sprawdził - powiedział nam wczoraj Marian. - Właściwie nie wymaga żadnych napraw. A rejs to coś nie do opisania. Było pięknie.
Do Berlina dopłynęli po jedenastu dniach podróży - 12 lipca. W minioną sobotę byli z powrotem w Pyskowicach. Problemów właściwie nie mieli. Jeszcze w drodze do Berlina obawiali się, czy przepuszczą ich służby graniczne. Okazało się, że celnicy nawet nie chcieli oglądać jachtu.
- Sprawdziły się moje przewidywania - żeglarze na rzekach traktowani są wspaniale, przyjaźnie - powiedział Marian. - W przyszłym roku spróbujemy popłynąć dalej, w kierunku Belgii i Holandii.