Waldemar Pawlak: - Za biznesem trzeba chodzić

Krzysztof Ogiolda [email protected]
Waldemar Pawlak. (fot. archiwum)
Waldemar Pawlak. (fot. archiwum)
Rozmowa z wicepremierem rządu RP i ministrem gospodarki.

- Opolszczyzna jest regionem, w którym od 20 lat nie możemy się doczekać ani naprawdę wielkiej inwestycji, ani wysoko przetworzonych technologii. Panie premierze, robimy coś źle czy Warszawa nas nie lubi?

Zobacz: Opolszczyzna > Jakie powinny być przedsiębiorstwa jutra

- Region powinien wchodzić w te inicjatywy, które są wspierane na poziomie rządu: centra usług wspólnych i jednostki badawczo-rozwojowe. One wymagają zatrudnienia ludzi z wyższym wykształceniem. A takich tu macie. Przy okazji rozmów z Niemcami o inwestycji Mercedesa oni zwracali uwagę, że na Śląsku Opolskim jest przyjazne otoczenie i gwarancja dobrej jakości życia dla biznesmenów, dobre szkoły dla ich dzieci itd. Na pewno warto inwestorów w Niemczech szukać, bo dzięki autostradzie mieliby oni dobry kontakt z macierzystymi firmami u siebie.

- Wszyscy nas chwalą za autostradę i pracowitość, za powszechną znajomość języków obcych, zwłaszcza niemieckiego, i za przyjazny stosunek do inwestorów. Tylko że jak przychodzi co do czego, Mercedes wybiera Węgry, a nam zostaje pakowanie chemii do pudełek, zaś opolska strefa ekonomiczna od lat świeci pustkami.

- Co do Mercedesa, to moje rozpoznanie wskazuje, że o wyborze Węgier zadecydowały względy sentymentalne, a nie złe przygotowanie na Opolszczyźnie. Z tego co wiem, ktoś ze ścisłego zarządu miał przodka Węgra i to przesądziło. Nie ukrywam, że byłem rozgoryczony. Ale prywatna firma idzie tam, gdzie chce. Przymusić nikogo nie możemy. Myślę, że dziś Mercedes tego kroku żałuje, bo tam kraj jest mniejszy, a i koniunktura gospodarcza gorsza niż w Polsce.

- Nic nam z tego żalu nie przyjdzie.

- Ale rezygnować z powodu jednego rozczarowania nie wolno. Za inwestorami trzeba chodzić. Dotyczy to i władz regionu, i lokalnych przedsiębiorców. Trzeba wykorzystywać – i to jest zadanie także dla mniejszości - kontakty osobiste i rodzinne. Potrzebne są wielkie inwestycje, bo są magnesem dla innych, ale gospodarka potrzebuje też małych i średnich przedsiębiorstw. Tak jak przyroda jest odporna dzięki wielu bardzo różnym roślinom, tak gospodarka potrzebuje różnych firm, branż i form własności. Firmy z Opolszczyzny mogłyby też – jak to się dzieje powszechnie np. w województwie zachodniopomorskim – zakładać oddziały po stronie niemieckiej. Kooperacja musi być obustronna, a nalepka "Made in Germany” jest ciągle dobrą promocją każdego towaru w Europie i na świecie. Ze swej strony obiecuję, że na opolską strefę ekonomiczną zwrócę szczególną uwagę.

- Zgadza się pan, że rząd włoski lepiej od polskiego chroni interesy gospodarcze i pracownicze, skoro produkcja pandy w zakładach FIAT-a wraca do Włoch?

- Rozmawiałem z zarządem i prezesem FIAT-a i nie mamy powodów do niepokoju. W ubiegłym roku ta firma wyprodukowała w Polsce 600 tys. aut, z czego 480 tys. wyeksportowała. W koncernie w latach 2008-2009 wzrastały produkcja i zatrudnienie. Miejsca pracy w Polsce zostaną utrzymane, a nawet będzie ich więcej i te zakłady będą się rozwijały. Z perspektywy rządu polskiego to jest najważniejsze. To, gdzie ma się odbywać produkcja jednego typu samochodów, np. pandy, to już naprawdę zostawmy przedsiębiorcy. Proszę zwrócić uwagę, że szum wokół tej sprawy wystąpił w mediach, a konkretnie w jednej gazecie, natomiast związki zawodowe nie są szczególnie zaniepokojone.

Zobacz: Znacząca grupa przedsiębiorców planuje zwiększyć zatrudnienie

- W warunkach kryzysu Polska radzi sobie lepiej niż inne kraje w Europie, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to raczej zasługa pracowitości i zaradności ludzi niż polityki rządu.

- Na pewno główna zasługa jest po stronie przedsiębiorców. Przez lata transformacji nabrali wielu umiejętności i się zahartowali. Zgadzam się z Robertem Gwiazdowskim, ekspertem z Centrum Adama Smitha, że gdyby do nas przywieźć przeciętnego przedsiębiorcę z jakiegoś innego kraju, toby przez pół roku regonu sobie nie załatwił. Przez te 20 lat ludzie i firmy poszli u nas do przodu, a państwo pogrążyło się w awanturach i bijatykach. Ciągłe dzielenie Polaków jest destrukcyjne.

- Ale to koalicja, której pana partia jest ważną częścią, obiecywała, że ktoś, kto zakłada biznes, przy jednym okienku załatwi wszystkie formalności. I na obietnicach się skończyło.

- Okienko powstało, ale jednocześnie okazało się, że administracja ma swoje przyzwyczajenia. Ale są na to sposoby. Jeszcze w tym roku chcemy – w ramach ustawy deregulacyjnej – wprowadzić taki patent, jaki funkcjonuje przy dowodach rejestracyjnych. Jak kupimy samochód, w starostwie dają nam "miękki” dowód. Urzędnicy potem zastanawiają się nad problemem, ile trzeba, ale kierowca jeździ. Jeśli to samo zadziała przy działalności gospodarczej, rejestracja firmy potrwa jeden dzień.

- W którym roku – z punktu widzenia gospodarki – Polska powinna wejść do strefy euro?

- Powinniśmy wejść do niej na korzystnych warunkach. Korzystnych dla ludzi i dla gospdarki. A skoro tak, to ważniejszy od daty jest kurs złotego w momencie wejścia. Skoro w ciągu ostatnich lat średni kurs złotówki w stosunku do euro wahał się w okolicach 4 zł, to kiedy osiągnie trochę powyżej 4 zł, będzie dobry moment na wejście do strefy euro. Towary będą opłacalnie eksportowane za granicę, a miejsca pracy zostaną w Polsce.

- A może wcale nie warto wchodzić. W warunkach kryzysu własna waluta bardzo nam ułatwiła życie.

- Nasza waluta pomogła nam zamortyzować kryzys. Wartość złotówki, a tym samym naszych wynagrodzeń, w stosunku do euro spadła, ale ponieważ ceny się nie zmieniły, to myśmy na rynku wewnętrznym tego spadku prawie nie zauważyli. Inaczej niż w krajach nadbałtyckich czy w Grecji, gdzie trzeba było gwałtownie redukować pensje. To doświadczenie przestrzega przed robieniem nerwowych ruchów. Zobaczmy, jak w perspektywie kilku lat poradzi sobie Słowacja, która weszła do euro przy mocnej koronie i może mieć problemy podobne do greckich.

- Jest pan za szybką prywatyzacją spółek skarbu państwa?

- Przez lata panował w Polsce swoisty amok prywatyzacyjny. Ostatnio to się wyhamowuje. Jestem pod wrażeniem wystąpienia pana premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, który sam był zwolennikiem prywatyzacji, a teraz studzi gorące głowy i wzywa do zachowania rozsądku w tej dziedzinie. Gospodarka musi być zrównoważona, a to oznacza, że jest w niej miejsce dla firm prywatnych, spółdzielczych, ale i państwowych lub przynajmniej z udziałem państwa. Taka mieszanka daje gospodarce najlepszą dynamikę.

- I po to warto utrzymywać państwowe molochy?

- Na pewno nie warto ich prywatyzować pochopnie. Okazuje się, że w latach 2006-2009 więcej pieniędzy udało się pozyskać z dywidendy w spółkach skarbu państwa niż z prywatyzacji. Skoro tak, to trzeba się zastanawiać, czy warto tak dużo majątku wyprzedawać. Przecież pieniądze za sprzedaż można wziąć tylko raz, a dywidendę co roku. W Niemczech, Francji i Czechach jest sporo państwowych firm fukcjonujących dobrze. Nie ma powodu, by akurat Polska podchodziła do sprawy ideologicznie.

Zobacz: Opolska Nagroda Jakości dla NTP z Kędzierzyna-Koźla

- W mówieniu o szansach, jakie daje Polsce gaz łupkowy, jest więcej uzasadnionej nadziei czy taniej propagandy?

- Jeżeli będziemy mieli gaz łupkowy, wiele naszych problemów będzie łatwiejszych do rozwiązania. Ale żeby potwierdzić opłacalność wydobycia, trzeba jeszcze kilku miesięcy.

- Pan, minister gospodarki, nie wie, ile tego jest i czy się opłaca go wydobywać?

- Tak naprawdę nikt jeszcze nie wie. Żadna z firm, które uzyskały koncesję, nie zrobiła jeszcze odwiertu potwierdzającego, że wydobycie jest technicznie opłacalne. Jeśli się to potwierdzi, wydobycie na dużą skalę ruszy za jakieś 7-10 lat i dopiero wtedy w polskim gazownictwie nastąpi poważna zmiana jakościowa. Do tego czasu trzeba bazować na dotychczasowych źródłach. Pamiętać o gazie, ale i rozwijać czyste technologie, energię odnawialną itd. Kilka dni temu miałem bardzo ciekawą rozmowę o ogniwach paliwowych na węgiel.

- O ogniwa zapytam za chwię. Najpierw proszę powiedzieć, co zrobimy z wieloletnią umową gazową z Rosją, jeśli się okaże, że mamy własny gaz?

- Umowy zawsze podlegają negocjacjom. Poza tym ceny gazu – obojętnie jakiego typu – będą się wyrównywać. Nie będzie problemu ze zbilansowaniem rynku.

- Na co się nam przydadzą ogniwa węglowe?

- To są urządzenia, które przez reakcję chemiczną wytwarzają z węgla prąd elektryczny i to ze sprawnością ok. 80 proc., czyli dwukrotnie większą niż z przemian cieplnych. Takie ogniwa mogą być małymi przydomowymi "elektrowniami” dającymi prąd i trochę ciepła. Można je też będzie wykorzystywać do napędzania samochodów. W silniku benzynowym na użyteczny ruch przekształca się 10 proc. energii, tu mogłoby być 60 procent.

- Gospodarka potrzebuje rąk do pracy. Dzieci rodzi się u nas niemal najmniej w Europie. Będziemy się otwierać na wschodnich sąsiadów czy raczej na imigrantów z krajów muzułmańskich?

- Pytanie jest trochę przedwczesne. Na razie mamy bezrobocie na poziomie 9 procent i najpierw trzeba zagospodarować tych ludzi i stworzyć im miejsca pracy.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska