W klubach i z reprezentacją
W klubach i z reprezentacją
Waldemar Wspaniały urodził się 2 października 1946 roku w Sosnowcu. Jako zawodnik zdobył m.in. jedyny w dziejach polskiej siatkówki Puchar Europy. W dorobku trenerskim ma rekordową liczbę pięciu Pucharów Polski, zdobytych z Płomieniem Milowice, Stilonem Gorzów oraz trzykrotnie z Mostostalem Azotami Kędzierzyn-Koźle. Z tym ostatnim klubem czterokrotnie zdobył także mistrzostwo Polski oraz brązowe medale Europejskiej Ligi Mistrzów i Pucharu Konfederacji. Od 9 lipca 2001 roku jest selekcjonerem siatkarskiej reprezentacji Polski, z którą dwukrotnie wywalczył piąte miejsce na mistrzostwach Europy, awansował do finału Ligi Światowej 2002 oraz zajął 9. miejsce na mistrzostwach świata. Biało-czerwoni pod wodzą Waldemara Wspaniałego w różnych imprezach zdołali pokonać wszystkie reprezentacje z czoła światowego rankingu: Brazylię, Włochy, Serbię i Czarnogórę oraz Rosję.
Wczoraj Waldemar Wspaniały skończył 57 lat. Już teraz jest jednym z najbardziej utytułowanych trenerów w historii polskiej siatkówki. Gdziekolwiek się pojawi, wzbudza zainteresowanie i - na ogół - sympatię kibiców. Jest lubiany za spontaniczność, chociaż na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie szorstkiego faceta. To jednak tylko maska, pod którą kryje się bogata i wrażliwa osobowość.
Ambroziak wyznacza
standardy prowincjonalizmu
Po wywalczeniu przez męską reprezentację piątego miejsca we wrześniowych mistrzostwach Europy na Wspaniałego posypały się gromy. Niektórzy działacze i dziennikarze otwarcie żądali dymisji selekcjonera drużyny narodowej. Wielu przestało pamiętać, że osiągnięta dwa lata temu przez reprezentację piąta lokata w mistrzostwach Europy była najlepszym wynikiem od 16 lat. Wówczas Waldemar Wspaniały był zewsząd chwalony. Teraz identyczny wynik część komentatorów uznała niemal za katastrofę.
Ton niektórych wypowiedzi i publikacji niewiele miał wspólnego z rzeczową dyskusją. Był obraźliwy zarówno dla Wspaniałego, jak i miłośników siatkówki na Opolszczyźnie.
Najgłośniejszym echem odbił się felieton Zdzisława Ambroziaka, zamieszczony w "Gazecie Wyborczej" z 17 września. Niegdyś ceniony siatkarz, a obecnie kontrowersyjny sprawozdawca telewizyjny zawarł w nim mieszankę aroganckich przytyków, podważających wartość szkoleniowego dorobku Wspaniałego i dezawuujących osiągnięcia Mostostalu Azotów Kędzierzyn-Koźle.
"Sam trener nie zdaje sobie chyba z tego sprawy, nie rozumie, jak bardzo często używany przez niego zwrot «U mnie w Mostostalu» jest prowincjonalny, jak bardzo odciska swoje piętno na obliczu drużyny, dzieląc ją, choćby mimowolnie, na swoich i obcych. Nie raz i nie dziesięć, słuchając o sukcesach odnoszonych przez trenera w Sosnowcu, Gorzowie czy Kędzierzynie-Koźlu, wzywałem go publicznie, zachęcałem, by przestał się tym zadowalać, by mierzył raczej w to, iżby obawiali się go i szanowali wszędzie jak świat długi i szeroki, nie tylko w Polsce południowej. Ale widać nie zostałem dobrze zrozumiany, mentalne odcięcie pępowiny od Mostostalu wcale nie okazuje się takie łatwe" - pisze Zdzisław Ambroziak.
Przytoczony fragment jest kwintesencją znacznie dłuższego felietonu, którego myśl przewodnia brzmi: każdy ma takiego Wspaniałego, na jakiego sobie zasłuży.
- Takie słowa obrażają nie tylko mnie, ale wszystkich, którzy wspólnym wysiłkiem osiągnęli w Mostostalu wielkie sukcesy - odpowiada Waldemar Wspaniały.
Spisane przez Ambroziaka zarzuty są zbiorem pretensji i żalów wygłaszanych od dawna pod adresem trenera Mostostalu i reprezentacji narodowej. Podobne wypowiedzi dało się słyszeć z ust Zbigniewa Zarzyckiego oraz innych ludzi siatkówki, których niegdysiejsze boiskowe mistrzostwo stawia dziś w roli "nieomylnych fachowców".
Trzy finały, dwa medale
i ciągle im mało
Waldemar Wspaniały - jak sam mówi - uodpornił się już na ataki ze strony ludzi, którzy niemal codziennie zwalniają go z funkcji selekcjonera reprezentacji. Trener nie pozostaje jednak obojętny na bagatelizowanie osiągnięć, które są w ostatnich latach udziałem Mostostalu.
- W historii polskich gier zespołowych nie zdarzyło się, żeby jakaś drużyna zagrała w trzech finałach europejskich pucharów, zdobywając dwa medale - przypomina szkoleniowiec. - Po raz pierwszy dokonaliśmy tego w Kędzierzynie, dzięki czemu Mostostal jest znany nie tylko w Polsce, ale i daleko w Europie. To trzeba szanować i cenić - dodaje.
Wspaniały pracuje w Mostostalu od 1999 roku. Już w pierwszym sezonie wywalczył z drużyną brązowy medal Europejskiego Pucharu Konfederacji (CEV). Dwa lata później zespół z Kędzierzyna-Koźla jako pierwszy siatkarski mistrz Polski od 23 lat zagrał w turnieju finałowym Ligi Mistrzów. Wiosną 2003 roku kędzierzynianie pod wodzą Waldemara Wspaniałego po raz drugi z rzędu awansowali do turnieju finałowego najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie. W dalekim Mediolanie Mostostal sięgnął po brązowy medal - pierwszy od 1979 roku.
24 lata temu brąz w Pucharze Europy wywalczył Płomień Milowice. Rok wcześniej ten sam zespół - jako jedyny w dziejach naszej siatkówki - zdobył Puchar Europy Mistrzów Krajowych. Do obu sukcesów jako zawodnik przyczynił się Waldemar Wspaniały.
Zawiść poplątana
z nienawiścią
Dziś, pytany o przyczyny nieprzychylnego stosunku części warszawskiego światka siatkarskiego do jego osoby oraz klubu z Kędzierzyna-Koźla, szkoleniowiec nie ma wątpliwości:
- Oczywiście, że to przez zawiść i wynikającą z niej absurdalną nienawiść - uważa Waldemar Wspaniały. - To typowy przykład polskiego piekła, niszczącego każdego, kto wybije się ponad przeciętność i do czegoś dojdzie. Nawet gdy reprezentacja wygrywa z Brazylią, Serbią i Czarnogórą czy Rosją, to się mówi, że przeciwnik był słaby albo grał słabo. Mało kogo obchodzi, że to kompletna bzdura.
Mostostal Azoty nigdy nie był klubem kochanym przez skostniałe środowisko siatkarskich działaczy. Siła i sportowe znaczenie tego klubu zrodziły się bez ich udziału. To jedna z przyczyn niechęci "warszawki" do sportowej chluby Opolszczyzny. Trudno jednak się nie zastanowić czy ataki na Waldemara Wspaniałego nie mają merytorycznego podłoża. Ostatecznie na mistrzostwach Europy reprezentacja osiągnęła wynik poniżej rozbudzonych oczekiwań kibiców.
- Nie mam nic przeciwko rzeczowej dyskusji o występie reprezentacji na mistrzostwach Europy. Z przyjemnością słucham uwag Ireneusza Mazura, Wojciecha Drzyzgi czy Włodzimierza Sadalskiego, bo to jest mądry komentarz fachowców - ocenia Waldemar Wspaniały. - Ale ręce mi opadają, jak teraz na spokojnie poznaję niektóre wypowiedzi padające podczas mistrzostw w studiach telewizyjnych i poza nimi. To często są opinie oparte na plotkach i niedomówieniach, nie mające nic wspólnego z merytoryczną dyskusją.
Siatkarki miały spokój
Wzburzony medialnymi atakami szkoleniowiec bierze w obronę nawet oskarżanego o wielkie finansowe malwersacje prezesa PZPS Janusza Biesiadę. Waldemar Wspaniały wprawdzie od dawna nie wypowiadał się ciepło o sterniku polskiej siatkówki, lecz - jak powiada - drażni go ferowanie pochopnych wyroków.
- Nie może być tak, by poważne gazety na własną rękę orzekały o winie - uważa trener. - Rzecz jasna, dla dobra siatkówki wszelkie zarzuty trzeba jak najszybciej wyjaśnić. W tę lub w drugą stronę, bo bez wątpienia atmosfera wokół PZPS-u musi się poprawić. Bez tego trudno liczyć na wielkie wyniki, choć pozornie może temu przeczyć ostatnie osiągnięcie dziewczyn.
Kluczem do sukcesu reprezentacji kobiet, która w niedzielę wywalczyła mistrzostwo Europy, był zdaniem Waldemara Wspaniałego spokój panujący wokół tego zespołu.
- Nikt im nie podbijał bębenka oczekiwań, nie stawiał ich na siłę w roli faworyta - analizuje Wspaniały. - Miały szczęście, potrafiły je wykorzystać i zaprocentowała praca włożona w przygotowania.
Tego szczęścia zabrakło siatkarzom, którzy w fazie grupowej przegrali dwa tie-breaki, podczas gdy podopieczne Andrzeja Niemczyka dwukrotnie wyszły zwycięsko z pięciosetowych pojedynków. Trener męskiej kadry wierzy, że - tak jak w przypadku żeńskiej kadry - nadejdzie jeszcze czas jego zespołu.
- Nie zakładam na uszy słuchawek w studiu telewizyjnym i nie krytykuję rzeczywistości, tylko pracuję. Na co dzień mam kontakt z działaczami i kibicami - mówi Waldemar Wspaniały. - Wierzę, że męską reprezentację też stać na sukcesy. Moja praca nie miałaby sensu, gdybym nie był dobrej myśli - dodaje.
Na lansowany ostatnio pomysł, by funkcję selekcjonera reprezentacji objął Grzegorz Wagner, Wspaniały reaguje impulsywnie.
- Wymyślił to ktoś o chorej wyobraźni - zżyma się trener. - Życzę Grześkowi z całego serca, żeby był kiedyś dobrym trenerem, ale na razie nie ma żadnego doświadczenia. Ma jedynie nazwisko po ojcu, które może być zarówno atutem, jak i balastem.
Jutro Mostostal Azoty zainauguruje rozgrywki ligowe. Cel: piąte z rzędu mistrzostwo Polski i jak najlepszy występ w Lidze Mistrzów. Czas reprezentacji nadejdzie ponownie w styczniu. Wówczas biało-czerwoni przystąpią do walki o paszporty na igrzyska olimpijskie w Atenach. Wcześniej praca Waldemara Wspaniałego z reprezentacją będzie oceniona przez władze PZPS. Podsumowany zostanie cały - w opinii trenera - bardzo dobry rok dla polskiej siatkówki.
- Zaczęło się od brązowego medalu Mostostalu w Lidze Mistrzów, a skończyło na mistrzostwie Europy kobiet - wylicza szkoleniowiec. - Po drodze było mistrzostwo świata juniorów i brązowy medal w plażówce - przypomina.
Ocenę mijającego roku poprzedzi zapewne kolejna fala gorących dyskusji nad osiągnięciami reprezentacji mężczyzn oraz przyszłością jej trenera.
- Przyjmę każdą fachową krytykę - deklaruje Waldemar Wspaniały. - Ale jeśli to będzie tylko krytykanctwo i szukanie dziury w całym, to się z tym nie zgodzę. I mam do tego prawo. Bronię się swoją pracą i mam niewielki wpływ na to, co się mówi lub pisze. Ale na szczęście większość dziennikarzy i obserwatorów jest całym sercem z siatkówką i to daje podstawy do optymizmu - kończy trener.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?