Waterloo Tuska

Grzegorz Rogiński/KPRM.
W przededniu studniówki rządu Donalda Tuska pojawiły się też rysy na układzie koalicyjnym PO-PSL.
W przededniu studniówki rządu Donalda Tuska pojawiły się też rysy na układzie koalicyjnym PO-PSL. Grzegorz Rogiński/KPRM.
Sto dni rządu to pasmo wpadek, potknięć i błędów.

P o bezprecedensowym zwycięstwie wyborczym, odniesionym 9 października, w wyniku którego Tusk stał się pierwszym premierem sprawującym władzę przez więcej niż jedną kadencję, wydawało się, że pozycja szefa rządu jest niezachwiana. Niespodziewany zwrot rozpoczął się 18 listopada, wraz z zaprzysiężeniem odnowionego rządu. Dziś mija sto dni od tamtego wydarzenia.

- Było to najbardziej puste sto dni w historii wszystkich rządów na przestrzeni ostatnich 23 lat - ocenia Wojciech Jabłoński, politolog Uniwersytetu Warszawskiego. - Jego bilans stanowią kolosalne błędy legislacyjne i polityczna klęska, na którą Donald Tusk mógł sobie jednak pozwolić, ponieważ jest to jego druga kadencja i nie ma on nic do stracenia. Równie krytycznych ocen jest więcej.

- Ta ekipa, po tym jak - trochę podstępnie - wygrała wybory, bo nie mówiła nic np. o zmianach dotyczących podniesienia wieku emerytalnego, doszła do wniosku, że może zrobić wszystko. I w minionych stu dniach została brutalnie przywołana do porządku - mówi prof. Ryszard Bugaj, ekonomista z Polskiej Akademii Nauk.

Mucha nie lata
Sam skład nowego rządu wzbudził wiele kontrowersji i już wiadomo, że przynajmniej w części były one w pełni uzasadnione. O ile zastąpienie Krzysztofa Kwiatkowskiego w fotelu ministra sprawiedliwości przez Jarosława Gowina mogło szokować, to nominacja Joanny Muchy na szefową ministerstwa sportu z początku wydawała się niezłą sztuczką wizerunkową. Niekwestionowana miss Sejmu miała być uroczą twarzą zbliżających się mistrzostw Europy w piłce nożnej, w której blasku chciał się ogrzewać także premier.

Tymczasem Mucha to najgorszy minister tego rządu. Wypowiedzi pani minister o tym, że kibicuje trzeciej lidze hokeja, która w naszym kraju nie istnieje oraz słynne pytanie "kto zdecydował, że wrogie sobie kluby Legia Warszawa i Wisła Kraków zagrają w meczu o Superpuchar Polski" ukazały jej kompletny brak wiedzy na temat dziedziny, którą ma się zajmować.

Natomiast Jarosław Gowin, jako jeden z nielicznych ministrów, zbiera coraz bardziej pochlebne opinie i zaczyna wdrażać reformy mające uzdrowić wymiar sprawiedliwości. Przykładem propozycja nagrywania rozpraw cywilnych, by procesy nie odbywały się jak za króla Ćwieczka i nie trwały dłużej niż trzeba ze względu na archaiczny sposób ich protokołowania.

- Obecnie nic takiego jak wymiar sprawiedliwości w Polsce nie istnieje, jest tylko system sądowniczy, pełen błędów i wad. Wydaje się jednak, że nadchodzą wreszcie pozytywne zmiany, jest wola ich wprowadzenia, chociaż na owoce przyjdzie nam jeszcze poczekać - uważa prof. Piotr Kruszyński, członek Naczelnej Rady Adwokackiej.
Na pytanie, kto jest ministrem edukacji, nawet większość ludzi interesujących się życiem politycznym odpowie dziś "nie wiem" lub poda nazwisko Katarzyna Hall. Tymczasem od stu dni mamy zupełnie nową szefową tego resortu, żeby jednak przytoczyć jej nazwisko - muszę zerknąć na rządowe strony internetowe. A, już wiem, ta pani nazywa się Krystyna Szumilas i jest zupełnie nieobecna w toczącej się debacie na temat likwidacji setek szkół w kraju, czy planowanego posłania do podstawówek dzieci sześcioletnich. Równie niemrawy jest minister skarbu państwa, mniejsza o nazwisko, i kilku innych przedstawicieli obecnego gabinetu Donalda Tuska.

Recepta na chaos
Nie tylko rząd jest autorskim dziełem premiera Tuska, także Sejm, gdzie pierwszym w historii marszałkiem w spódnicy została Ewa Kopacz. Marszałek to formalnie druga osoba w państwie - zaraz po prezydencie i jeszcze przed premierem. Co spowodowało, że tak zaszczytne stanowisko dostała właśnie Ewa Kopacz?

- Trudno znaleźć jakikolwiek argument, jakąś zasługę tej pani. Została marszałkiem wyłącznie dlatego, że ma znakomite osobiste relacje z Donaldem Tuskiem - twierdzi prof. Ryszard Bugaj.

W ministerstwie zdrowia rządy po pani Kopacz objął natomiast Bartosz Arłukowicz. Jego przejście z SLD do PO było w Polsce komentowane jak, nie przymierzając, transfer Luisa Figo z Barcelony do Realu Madryt. Arłukowicz pomógł Tuskowi sięgnąć po lewicowy elektorat, chociaż sukces był jedynie częściowy ze względu na eksplozję popularności Ruchu Palikota.

Powszechnie lubiany pediatra ze Szczecina dostał ministerialną tekę, by uporządkować służbę zdrowia i zjednać rządowi sympatię dla wciąż niezbędnych reform. Tymczasem na początku urzędowania zalała go fala krytyki za wprowadzenie nieprzygotowanej i pełnej błędów ustawy o refundacji leków.
- To jeden z największych gniotów legislacyjnych przygotowanych pod rządami Donalda Tuska - mówi dr Wojciech Jabłoński. - Chaos i spowodowana nim udręka pacjentów, wraz z protestami lekarzy oraz aptekarzy stanowią jedną z największych rys na wizerunku rządu.

Internauci przeciw władzy
W swoim expose, wygłoszonym 18 listopada, Donald Tusk zaskoczył opinię publiczną twardą zapowiedzią podniesienia wieku emerytalnego mężczyzn i kobiet do 67. roku życia. Reforma ma się rozpocząć już za dziewięć miesięcy i objąć niemal wszystkie grupy zawodowe. Tymczasem nawet zwolennicy tego rozwiązania mają wątpliwości, czy forma, w jakiej dąży do niego premier wraz ze swymi ministrami, jest właściwa. Prof. Ryszard Bugaj:
- Podniesienie wieku emerytalnego jest wskazane, a nawet nieuniknione. Problem w tym, że rząd traktuje w tej sprawie miliony Polaków jak idiotów, którzy mają słuchać i nie wypowiadać się o sprawach, na których zna się tylko rząd. Przez Sejm pewnie uda się przepchnąć ustawy emerytalne, ale wywołany tym podmuch społecznego niezadowolenia może mieć skalę, z której rządzący chyba nie zdają sobie sprawy.
A powinni, bo uliczne demonstracje przeciw ratyfikacji ograniczającej wolność w internecie umowie ACTA są wystarczająca nauczką. Donald Tusk nie ma już po swojej stronie ludzi młodych i dynamicznych, którzy dzięki sieci mają spory wpływ na kształtowanie opinii publicznej. W ostatnich wyborach wielu z nich głosowało na PiS i partię Palikota, a zamieszanie wokół ACTA tylko pogłębiło przepaść dzielącą lidera PO od internautów. Biorąc pod uwagę, że jest ich w Polsce kilkanaście milionów, to spore zagrożenie dla stabilności obecnego rządu.

Jeszcze więcej z nas jest kierowcami i większość pamięta, że premier, walcząc o wyborcze głosy, potrafił na przełomie września i października zmusić Orlen, największego gracza na rynku paliw, do obniżki cen. Tymczasem niedługo potem ceny poszybowały do poziomu 6 zł i rząd nie podejmuje żadnej interwencji. Powód jest oczywisty: na horyzoncie nie ma żadnych wyborów, a im paliwo droższe, tym wpływy podatkowe do państwowej kasy wyższe. Ale sondażowe notowania PO oraz premiera i jego rządu lecą w dół. Czy oznacza to, że po naznaczonych porażkami stu dniach Donalda Tuska czeka klęska, porównywalna do tej napoleońskiej pod Waterloo?

- Im bliżej Euro 2012, tym więcej uwagi będzie kierowane na tę imprezę. Ataki na rząd przynajmniej do końca czerwca zelżeją - uważa dr Wojciech Jabłoński.

Do nienawiści jeden krok
Mimo fuszerki, jaką okazały się wybudowane najdrożej w Europie stadiony (Narodowy w Warszawie w ostatnich latach został przebity kosztami jedynie przez znacznie większe londyńskie Wembley), rząd liczy na euforię, jaką w narodzie wywoła wielkie piłkarskie święto. Dlatego w najbliższych miesiącach nic nie powinno zagrozić stabilności koalicji Platformy z PSL-em, ani rządowi w obecnym kształcie. - Ale po Euro będzie kolejna polityczna zadyma i niewykluczone, że premier chcąc zminimalizować jej skutki, prawdopodobnie zdecyduje się na korekty, usunie kilku najsłabszych ministrów i zastąpi ich nowymi. Na to musimy jednak poczekać kilka miesięcy - uważa dr Jabłoński.
Chyba że mimo konieczności objęcia składkami na ZUS mundurowych, sędziów, prokuratorów, wprowadzenia realnych zachęt, by w Polsce zaczęło rodzić się więcej dzieci, rząd uparcie będzie trwał tylko przy jednej koncepcji: podniesienia wieku emerytalnego, co ma na celu głównie, by jak najmniej z nas jego dożyło. Taka postawa gabinetu Tuska może spowodować, że zamiast igrzysk sportowych w postaci Euro, będziemy mieli uliczne protesty, palenie opon i rzucanie kamieniami. Nie od dziś wiadomo wszak, że od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok, tymczasem premier zrobił w minionych stu dniach nader wiele, by Polacy się na taki krok zdecydowali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska