Wczoraj otwarcie, jutro zamknięcie

Beata Szczerbaniewicz
Sąsiedzi dyskontu spożywczego "Biedronka" zapowiadają, że złożą zawiadomienie do prokuratury w sprawie jej nielegalnego otwarcia.

W doniesieniu ma znaleźć się również wniosek o dokładne zbadanie legalności procedur, jakie towarzyszyły budowie pawilonu. Sąsiedzi dyskontu przy ulicy Żeromskiego od lat toczą wojnę korespondencyjną z urzędami w tej sprawie. Skarżą się, że market będzie uciążliwym sąsiedztwem i wskazują na - ich zdaniem - szereg innych nieprawidłowości.
- Przede wszystkim to ja i inni zostaliśmy sąsiadami sklepu bez własnej zgody, a wiadomo, jakie to sąsiedztwo: hałas od piątej rano do nocy, ruch samochodów, spaliny...- wylicza Wojciech Świstuń, którego działka bezpośrednio przylega do pawilonu.
- Sama nie zliczę, ile protestów już było w tej sprawie - mówi Joanna Jonecko, mieszkająca dokładnie naprzeciwko pawilonu. - Rozpatrywane były na wszystkich możliwych szczeblach urzędowych, łącznie z Naczelnym Sądem Administracyjnym, który stwierdził, że sprawa jest zbyt zawiła, by ją mógł rozpatrzyć. Ale my nie popuścimy, bo ten sklep nie ma tu prawa bytu i łamie nasze prawa obywatelskie.

Wszelkie protesty i skargi związane z budową, jakie datują się już od 1997 roku, są jednak bezowocne. 25 września - we wtorek rano - "Biedronka" została hucznie otwarta: był szampan, kawa i ciasto dla klientów, prezenty, promocje, góralska kapela... Z miasta i okolic przybyły tłumy, które dokładnie zastawiły samochodami i rowerami całą ulicę wraz z chodnikami i trawnikami. "Biedronka" to pierwszy dyskont spożywczy w całym powiecie, o którym mówi się, że należy do najdroższych cenowo na Opolszczyźnie. Przeciwnicy "Biedronki" zapowiadają jednak, że niedługo potrwa jej działalność, gdyż jest nielegalna. Nie wydano bowiem zgody na użytkowanie obiektu.
- Według informacji, jakich udzielono nam w niezależnym inspektoracie nadzoru budowlanego w Krakowie, po stwierdzeniu eksploatacji bez zgody na użytkowanie automatycznie zostaje skierowany wniosek do kolegium, które wymierza grzywnę do pięciu tysięcy złotych, oraz natychmiast zostaje wydany zakaz użytkowania obiektu i to bez możliwości odwołania - mówi Świstuń. - I u nas też tak powinno być.
Faktycznie. "Biedronka" - a właściwie spółka cywilna z Krapkowic, która wybudowała pawilon i wydzierżawiła go międzynarodowemu koncernowi Jeronimo Martins - takiej zgody nie ma. Potwierdza to naczelnik Wydziału Administracji Architektoniczno-Budowlanej Henryk Hehmueller:

- Wniosek o pozwolenie na użytkowanie obiektu wpłynął do nas 24 września, teraz rozpoczyna się procedura, która w wariancie optymistycznym potrwa co najmniej miesiąc, licząc wraz z czasem na jej uprawomocnienie się - informuje Hehmueller. - Trzeba sprawdzić, czy są uzgodnienia z wszystkimi inspekcjami, pomiary geodezyjne i tym podobne, a potem musimy wykonać odbiór budowy na miejscu i sprawdzić, czy została wykonana zgodnie z projektem.
Naczelnik Hehmueller twierdzi, że o otwarciu "Biedronki" oficjalnie nic nie wie, ale gdyby nastąpiło bez pozwolenia - przyznaje, że byłoby nielegalne. Ściganie sprawców takich wykroczeń nie należy jednak do jego kompetencji, tylko do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Ten ostatni zna sprawę i wybiera się na ulice Żeromskiego na wizję lokalną, która została zaplanowana dopiero na 28 września.
- Dopiero wtedy będziemy mogli zająć stanowisko w tej sprawie - stwierdza Józef Nossol, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Mamy skargi w formie trzech pism na tę inwestycję, zarzutów jest wiele, między innymi trzeba stwierdzić, czy wszystkie prace zostały wykonane zgodnie z projektem. Sprawdzimy, czy inwestor ma decyzję na użytkowanie obiektu z Wydziału Administracji Architektoniczno-Budowlanej, jeśli nie - otrzyma karę pieniężną, mandat lub kolegium.

Jak przyznaje inspektor Nossol, skargi na budowę pawilonu przy ulicy Żeromskiego wpływają od czterech lat, ale jak mówi - większość z nich była bezpodstawna. W tej chwili wciąż toczy się kolejne postępowanie wyjaśniające w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, do którego skargę złożył kolejny sąsiad (po pani Jonecko).
- Na początku protestowało więcej osób, ale odsprzedały swoje działki budowlane i pozostała faktycznie tylko jedna osoba, która jest bezpośrednim sąsiadem inwestycji, czyli jest stroną w sprawie - mówi Nossol. - W tej chwili główny zarzut to niezachowanie terminowości procedury, ale to przecież nie powinno mieć znaczenia dla sąsiadów.
Sąsiadom, którzy sami są już zmęczeni swoimi protestami, jest już jednak wszystko jedno: skoro wcześniejsze argumenty, nie okazały się skuteczne, każdy jest dobry.
- Już w pierwszy dzień tłum klientów zadeptał mi moją działkę, choć ogrodziłem ją taśmą, i zarzucił ją toną śmieci, na przyległych posesjach samochody parkowały dosłownie na płotach - mówi Wojciech Świstuń. - To ja odkupiłem działki od sąsiadów, bo ja im je wcześniej sprzedałem. Jestem człowiekiem honoru, oni chcieli tam budować domy, ale nie obok supermarketu! Nikt ich już nie kupi.
- Nie ma pod sklepem stojaka na rowery, więc wszyscy przypinają je mi do płotu - skarży się Joanna Jonecko. - Dopiero co wymieniłam siatkę, a oni mi ją zniszczą! No i co się dzieje na ulicy: auta stoją na poboczach, nawracają, trąbią, tylko czekać, jak zdarzy się wypadek, przecież ta ulica to zjazd z autostrady, tu jest duży ruch!
Argumentów przeciwko "Biedronce", jakie znalazły się w skardze do NSA, jest wiele. Są to odstępstwa od projektu, miedzy innymi zamurowanie okien oraz brak projektów dla takich przedsięwzięć jak budowa kotłowni przemysłowej w odległości trzech metrów od granic działki, budowa drogi dojazdowej i rampy dla dostawców. Poważnym zarzutem jest także duże przekroczenie dopuszczalnego tzw. wskaźnika zabudowy: w świetle prawa inwestor miał prawo zabudować tylko 35 metrów na 100 (wskaźnik 0,35). Zabudował ponad 90 procent. Poza tym ponoć nie ma prawomocnego zezwolenia na wykonanie zjazdu z drogi wojewódzkiej do marketu. Nie ma, gdyż odwołali się od niego sąsiedzi.
Współwłaściciele pawilonu, biznesmeni z Krapkowic (zastrzegli sobie, że nie wyrażają zgody na publikację nazwisk), nie chcą komentować zarzutów:
- My jako spółka jesteśmy właścicielami obiektu, ale nie sklepu i nie my go otwieraliśmy, niech to komentuje koncern - mówią zgodnie. - Co się zaś tyczy zarzutów dotyczących budowy, niech to rozstrzygną uprawnione do tego organa, proszę się jednak zastanowić, jak by to było możliwe, by tyle instancji już orzekało w naszej sprawie i nadal cokolwiek mogłoby być niezgodne z prawem?
W dyrekcji przedstawiciela Jeronimo Martins w Poznaniu nikt nie chciał z nami rozmawiać na temat nielegalnego otwarcia "Biedronki". Jak nam wyjaśniono, rzecznik prasowy firmy jest na trzytygodniowym urlopie i nikt nie jest upoważniony do udzielania informacji w jej zastępstwie. Gdyby wyznaczono taką osobę, miała ona zadzwonić do naszej redakcji. Do chwili zamknięcia tego numeru nikt jednak nie oddzwonił.

Obecni na hucznym otwarciu "Biedronki" - podnajemcy stoisk samoobsługowych mięsno-wędliniarskiego i piekarniczego byli zdziwieni informacją o niejasnej sytuacji prawnej pawilonu:
- Pierwszy raz słyszę, nic nie wiem, to chyba niemożliwe by mieli zamykać sklep ? - dziwił się dyrektor firmy wedliniarskiej spod Żywca Tomasz Michałowski.
O dalszym rozwoju sytuacji w sprawie "Biedronki" będziemy w miarę możliwości informować w kolejnych numerach "NTO".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska