Piotr Guzik: Jaka jest geneza polskiego weta wobec unijnego budżetu?
Dr Błażej Choroś: Polska chciałaby, aby Europa przymknęła oko na to, że w kraju coraz częściej łamane są podstawowe zasady demokracji. Dotychczasowe działania Unii wobec Polski i Węgier nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i sytuacja ulega systematycznemu pogorszeniu. Rozpoczęto zatem prace nad rozporządzeniem, dającym możliwość zawieszenia wypłat funduszy europejskich dla państw ciężko naruszających podstawowe wartości UE. Polska i Węgry nie znalazły poparcia wśród innych członków UE, by zablokować to rozporządzenie, stąd groźba weta wobec budżetu i Funduszu Odbudowy. Nie możemy zablokować rozporządzenia, więc uciekamy się do swoistego szantażu w innej sprawie.
Polska i Węgry utrzymają weto?
- Wiele wskazuje na to, że uda się osiągnąć konsensus. Z ostatnich przecieków wynika, że Polska i Węgry nie zgłoszą weta, a w zamian za to do rozporządzenia w sprawie praworządności zostaną dołączone specjalne wytyczne. Mają one w praktyce odsunąć jego stosowanie do 2022 roku, gdy przewidywane jest ogłoszenie wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie jego zgodności z traktatami.
Rządy Polski i Węgier będą mogły sprzedać to rozwiązanie jako sukces?
- Porozumienie przygotowywane jest tak, aby każdy mógł je przedstawić jako swoją wygraną. Dodatkowe wytyczne zapewne pozwolą ogłosić, że obroniony zostały tradycyjne wartości i Unia nie będzie mogła nas zmusić do wprowadzenia małżeństw jednopłciowych czy przyjmowania uchodźców. Tymczasem te kwestie i tak nie były powiązane. Jedyne rzeczywiste korzyści dotyczą jednak nie obywateli, a obozów rządzących w Polsce i na Węgrzech. Opóźnienie stosowania rozporządzenia spowoduje, że może ono nie przynieść namacalnych efektów przed wyborami, które planowo odbędą się w Polsce w 2023 roku, a na Węgrzech w roku 2022. Pamiętajmy jednak, że wycofanie weta nie jest jeszcze przesądzone.
Z racji zamieszania, jakie to wywołałoby na polskiej scenie politycznej?
- W tej kwestii widać głęboki podział w obozie rządzącym. Solidarna Polska jest w otwartej kontrze do premiera Mateusza Morawieckiego i Jarosława Gowina, niemal wprost zarzucając im działanie przeciwko suwerenności Polski. Budują swoją tożsamość polityczną na radykalizmie ocierającym się o nawoływanie do wyjścia z Unii Europejskiej, bałamutnie stawiając się w roli jedynych obrońców suwerenności. W ostatnich wystąpieniach krytykowano jako zagrażające suwerenności już nie tylko rozporządzenie w sprawie praworządności ale i sam Fundusz Odbudowy. A przecież gdy w lipcu premier ogłaszał go jako swój sukces, to takich głosów nie było.
Europa stała się zakładnikiem politycznych rozgrywek na prawicy w Polsce?
- Ewentualne weto stawia wszystkich w złej sytuacji. O ile Bruksela sygnalizowała już, że Fundusz Odbudowy da się uruchomić bez Polski i Węgier, o tyle blokowanie wieloletniego budżetu Unii oznacza poważne problemy dla wszystkich państw członkowskich. Opóźnienia w wypłatach pieniędzy dla rolników, zamrożenie nowych programów inwestycyjnych, czy zatrzymanie programu wymiany studenckiej Erasmus to tylko pierwsze przykłady z brzegu. Ten konflikt przepalił bardzo dużo naszego kapitału politycznego i pogłębił i tak już daleko posuniętą marginalizację naszego kraju. Przestajemy być postrzegani jako wiarygodny i konstruktywny partner, a wchodzimy w rolę wiecznego zawalidrogi, z którym co prawda musimy żyć, ale nie chcemy nim rozmawiać o przyszłości. Weto w tej konkretnej sprawie, nie tylko spowoduje duże i odczuwalne szkody gospodarczo-społeczne ale trwale wypchnie nas na margines europejskiej rodziny. Pogłębiający się autorytaryzm może spowodować, że podobnie jak w przypadku Węgier naszymi naturalnymi sojusznikami staną się Chiny i Rosja.
Powrót do szkół w reżimie sanitarnym