Wiara przychodzi niespodziewanie

Redakcja
Z ks. Janem Twardowskim rozmawia Danuta Nowicka

- Mieszka ksiądz na styku światów, w samym centrum Warszawy. Z jednej strony hotel "Bristol" i zgiełk wielkiego miasta, z drugiej, za murem, trzystuletni klasztor sióstr wizytek z wyciętymi sercami w okiennicach. Cisza...
- I jeszcze ogród z modrzewiem, a to takie piękne, rzadkie drzewo. Jestem szczęśliwy, że mogę tu mieszkać.
- Są jeszcze inne kontrasty. Świat okrutny, z okienka telewizora i łamów prasy, na który, jak ktoś napisał, nakierowano ostre reflektory. I świat, do którego posiada ksiądz dostęp jako spowiednik. Rozmowy w konfesjonale doprowadziły księdza do wniosku, że "jesteśmy w dobrych rękach".
- Bo to prawda. Spotykam dużo ludzi dobrych. To tylko media nagłaśniają złych, a o tych, którzy żyją uczciwie mówią rzadko lub wcale. Dobroć jest nieatrakcyjna.
- Wiersze księdza zawdzięczają istnienie temu, co dobre.
- Bo wśród takich ludzi się obracam.
- Broni się ksiądz przed określeniem "poeta". Woli - "ksiądz piszący wiersze".
- Spotykam chorych, umierających, którzy wcale nie chcą wierszy, tylko modlitwy. W pewnym okresie sztuka się kończy. Cierpiący nie pyta o Norwida czy Słowackiego. To mnie nauczyło, że sztuka jest czymś sztucznym, wymyślonym przez ludzi. Dlatego wolę być księdzem piszący wiersze. Poeci starają się być górnolotni. I niech sobie będą, ale mnie z nimi nic nie łączy.
- Traktuje ksiądz swoje pisanie jako posługę kapłańską?
- Jako pewną słabość. Niemniej ono czasami pomaga, bo dzięki niemu jestem dobrze oceniany. Wiele lat nie pisałem, ponieważ atmosfera była nieprzychylna dla poezji religijnej. W 1959 ukazały się "Wiersze" nakładem "Pallotinum", po jedenastu latach drukował mnie "Znak", a po dziewięciu następnych zainteresowały się inne wydawnictwa.
- Choć tytułem jednego z tomików oświadcza ksiądz - "Nie przyszedłem pana nawracać", zdarzyło się, że ktoś uwierzył pod wpływem lektury Twardowskiego.
- Podobno. Sam z tym człowiekiem nie rozmawiałem. Wiara przychodzi czasem całkiem niespodziewanie.
- Powiedział ksiądz: "Może uśmiech, który wkładam między wiersze, ratuje moją poezję".
- O ten uśmiech staram się, jak mogę; o tym jest także jeden z wierszy. A pomaga mi Pan Bóg.
- Nie lubi ksiądz patosu...
- Bo to największe nieszczęście. Nieprawda. Człowiek nie żyje patosem na co dzień. Natomiast poezja bez patosu jest samym życiem. Nie trzeba jej daleko szukać.
- To także z księdza wypowiedzi: "Środowisko zatrute jest nie tylko spalinami, ale i komunizmem i materializmem"...
- Po to także piszę. Żeby odtruć atmosferę.
- Ryszard Matuszewski zauważył: "Myślę, że zostałby poetą, nie będąc księdzem".
- Kto to może wiedzieć.
- Ale przecież pierwszy tomik, "Powrót Andersena", powstał, gdy był ksiądz jeszcze studentem polonistyki.
- To taka niewielka rzecz... Ukazał się zaledwie w nakładzie czterdziestu egzemplarzy.
- Za to teraz tylko tych ważniejszych, wydawanych i w kilkudziesięciu tysiącach, doliczyłam się ponad trzydziestu.
- W niektórych wiersze się powtarzają. A poza tym, czy ludzie je czytają? Wątpię.
- Badania rynku czytelniczego mówią inaczej. Należy ksiądz do grupy najbardziej czytanych poetów w Polsce, a jeden z tomików awansował na listę lektur obowiązkowych gimnazjalistów.
- Jeśli to prawda, to dobrze. Cieszy mnie kontakt z człowiekiem, młodym zwłaszcza.
- "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" - to chyba jeden z najczęściej powtarzanych poetyckich cytatów.
- Właśnie, prosta rzecz, a tak się przyjęła. Widać człowiek ma zawsze wyrzuty sumienia wobec innego człowieka. Że nie zdążył zadzwonić, że był obojętny, a raptem ten ktoś umarł, odszedł, odjechał i zostawił nas tylko ze smutną refleksją.
- Jaki inny fragment wart byłby także, zdaniem księdza, szczególnego zapamiętania?
- "Kiedy Bóg cię zamyka, to otwiera okno".
- W poezji Jana Twardowskiego rośliny i zwierzęta odzyskują osobowość. Świat wypełniają już nie ptaki, a czajki, perkozy, derkacze, gile i drozdy, imię posiada szałwia, melisa, jaskier, nagietek. To jakby ciąg dalszy zielnika, założonego przez księdza prababkę, przechowywanego w komodzie z wiśniowego drewna, zanim unicestwiło go powstanie warszawskie. Czy fakt, że kiedyś przyjdzie z tym wszystkim się rozstać, głęboko nie zasmuca, nawet z perspektywy zmartwychwstania?
- Z czasem człowiek zaczyna to rozumieć. Znajduje nawet pewien urok w tym, że odchodzi.
- Jaka będzie księdza Wielkanoc?
- Pracowita, w kościele; dla księży to czas, kiedy jest najwięcej roboty. W Wielkim Tygodniu przy konfesjonale ustawia się kolejka czterdziestu, pięćdziesięciu osób.
- Jak ksiądz daje sobie z tym radę?
- Nie daję.
- Podczas świąt będą goście?
- Jak zwykle, organista. Potem zostanę sam. Będę odpoczywać.
- Przy tradycyjnej drożdżowej babie?
- A kto miałby ją upiec? Przepraszam, muszę kończyć. Już nie mam czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska