- Na Opolszczyźnie powstaje coraz więcej inwestycji związanych z odnawialnymi źródłami energii, wiatraków, elektrowni wodnych czy ferm fotowoltanicznych, a my musimy być przygotowani do działań ratowniczych w tego typu miejscach - mówi Adam Janiuk, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Opolu.
A pierwsze takie awarie miały już miejsce. We wrześniu 2014 roku zapaliła się turbina wiatraka na farmie wiatrowej w Pągowie od Namysłowem.
- Zabezpieczyliśmy teren wokół płonącej turbiny oraz przebiegające obok niej drogi i chroniliśmy uprawy rosnące na polu, na którym stała - mówi brygadier Radosław Kilan, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z Namysłów. - Nic więcej zrobić nie mogliśmy, bo nie gasi się płonących wiatraków. Nie ma takiej możliwości. Są zbyt wysokie.
Ogień wygasł po nieco ponad dwóch godzinach.
- Oczywiście, gdyby w wiatraku byli ludzie, wówczas przeprowadzilibyśmy ich ewakuację - mówi Radosław Kilan. - Tutaj z kolei bardzo ważne jest szkolenie wysokościowe strażaków na tego typu obiektach.
Płonące i uszkodzone wiatraki są niebezpieczne. Kręcące się łopaty mogą rozrzucać płonące części nawet na setki metrów!
Strażacy muszą uważać też na coraz popularniejsze fermy ogniw fotowoltaniczych (produkują prąd z promieni słonecznych), które coraz częściej montowane są też na dachach budynków - tych użyteczności publicznej i prywatnych.
W przypadku pożarów takich instalacji, ratownicy powinni postępować tak, jakby instalacja w budynku znajdowała się pod napięciem i walczyć z ogniem gaśnicami proszkowymi. Utrudnienie jest też takie, że nie ma praktycznie możliwości demontażu takich paneli z płonącego dachu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?