Wiceminister Obrony Marcin Ociepa: "Szykowaliśmy Polskę na ryzyko wybuchu wojny"

Łukasz Żygadło
Marcin Ociepa - Wiceminister Obrony Narodowej
Marcin Ociepa - Wiceminister Obrony Narodowej Jakub Steinborn / Polska Press/ Dziennik Bałtycki
"Chociaż rozumieliśmy skalę zagrożeń związanych z rosyjskim imperializmem, nikt nie spodziewał sie, że Rosja w swojej bezczelności i zadufaniu rozpocznie pełnoskalową agresję na Ukrainę wywołując wojnę w Europie" - mówi Marcin Ociepa, wiceminister obrony narodowej.

Czy trwająca kadencja Sejmu jest najbardziej wyczerpującym okresem w pana karierze politycznej?

Oczywiście, że tak. Sprawowanie mandatu posła ziemi opolskiej, a jednocześnie wiceministra obrony narodowej w czasie wojny na Ukrainie jest wyzwaniem życia, zawodowym i politycznym. Jestem również prezesem koalicyjnego Stowarzyszenia OdNowa RP oraz prywatnie mężem i ojcem, co sprawia, że trzeba być w kilku miejscach jednocześnie i zajmować wieloma sprawami naraz.

Wspomniał pan o wojnie na Ukrainie. Jakie emocje towarzyszyły kierownictwu MON w pierwszych dniach wojny?

Nie mogę ujawnić kiedy, jednak tak się złożyło, że przez przypadek byłem pierwszym ministrem, którego Amerykanie powiadomili o tym, co Rosjanie szykują na kilka miesięcy przed inwazją. Byłem umówiony na spotkanie robocze z pełniącym obowiązki ambasadora USA w Warszawie chargé d'affaires, który przekazał mi, że idzie komunikat w sprawie agresji do naszych służb, następnie oficjalną drogą do najważniejszych osób w państwie. To był komunikat szokujący.

Szokujący?

Tak, bo wrogich zamiarów Rosji byliśmy pewni, ale nikt się nie spodziewał, że w swojej bezczelności i zadufaniu rozpoczną pełnoskalową wojnę w Europie. Kilka miesięcy przed atakiem Rosji na Ukrainę trudno było sobie wyobrazić, że Rosjanie będą chcieli pójść nie tylko na Donbas, ale wprost na Kijów.

Dopytam o towarzyszące panu wówczas emocje. Co pan czuł? To ważne, bowiem od kilkudziesięciu lat, realnie w naszym regionie nie mieliśmy do czynienia z wojną.

Po ludzku towarzyszyło temu olbrzymie napięcie. Zawodowo włączył się u mnie tryb chłodny, analityczny. Czyli, co można zrobić, żeby konfliktu uniknąć, a jednocześnie być przygotowanym na jego wymknięcie się spod kontroli? Musimy pamiętać, że Zjednoczona Prawica jest obozem politycznym, który był najmniej zaskoczony agresją rosyjską na Ukrainę. My przewidywaliśmy taką możliwość od pamiętnych słów śp. prezydenta Lech Kaczyńskiego w Tbilisi, który mówił, że Rosja objęła ścieżkę na odbudowę swojego imperium wraz ze strefami wpływów, kosztem pełnej suwerenności takich państw jak Polska. Dlatego podpisywaliśmy kontrakty zbrojeniowe na długo przed wojną. Przypominam, że słynne Patrioty, Abramsy i Bayraktary, myśliwce F35 czy fregaty w ramach programu „Miecznik” dla marynarki wojennej, są zamówieniami sprzed wojny.

Wojna wszystko przyspieszyła?

Zdecydowanie tak. Pojawiło się przyzwolenie, a nawet oczekiwanie społeczne żeby tak było. Uchwaliliśmy niemal jednogłośnie Ustawę o Obronie Ojczyzny w polskim Sejmie. Natomiast my szykowaliśmy państwo polskie na takie ryzyko znacznie wcześniej, bo rozumieliśmy skalę zagrożeń. Przed podjęciem pracy w MON zajmowałem się stosunkami międzynarodowymi, dlatego konflikty były przedmiotem moich badań. Trzeba powiedzieć, że agresja Rosji na Ukrainę zmieniła wszystko. Pierwszy raz mamy do czynienia z wojną nie jako z faktem z przeszłości, zapisem w podręcznikach do historii ale z realnym wyzwaniem. Nie w odległej Gruzji czy na Bałkanach, ale tuż za naszą granicą. Zmienił się nawet nasz język. Przed rosyjską agresją kiedy mówiło się „przed wojną” to zazwyczaj mieliśmy na myśli II Wojnę Światową, a dziś mamy wojnę na Ukrainie.

Mamy za sobą piętnaście miesięcy wojny. Czy w pana ocenie Polska realizuje w tym czasie swoje założenia i politykę wobec tych wydarzeń?

Z całą pewnością należy powiedzieć, że państwo polskie zdało test. Zdało go również społeczeństwo. Pomimo wielu różnych prób skłócania nas, dezinformacji i manipulacji, także autorstwa polityków opozycji biorących udział w walce o władzę, jednak społeczeństwo stoi murem za polityką obrony granicy, polskim żołnierzem i polityką roztropnego wspierania Ukrainy.

Czyli służby również zdały test?

Oczywiście. Począwszy od administracji rządowej, wojewodów, przez służby, które pilnowały naszych granic, czy pomagały przyjąć olbrzymie liczby uchodźców z Ukrainy. Zdaliśmy test jako państwo, a w czasie kiedy należało pomóc napadniętej ofierze, zapisaliśmy się w historii jako kraj, który jako pierwszy udzielił pomocy. Przyjaciół poznaje się w biedzie, a przywódców poprzez zarządzanie kryzysowe.

Czy pozycja Polski na świecie zmieniła się?

Na pewno poprzez wcześniej wspomniane działania znacząco wzmocniła się nasza pozycja międzynarodowa. Pokazaliśmy, że mamy sprawne państwo i armię, na której można polegać. Po pierwsze mieliśmy rację przestrzegając świat przed Rosją, po drugie w czasie kryzysu zachowaliśmy spokój, zimną krew oraz determinację do pomocy Ukrainie we wszystkich obszarach, kierując się zarówno własnym interesem narodowym, jak i globalnie pojętym bezpieczeństwem i ładem międzynarodowym.

Przejdźmy do Opolszczyzny. Z czego w kontekście powoli dobiegającej kadencji jest pan najbardziej dumny?

Utrzymałem wysoki priorytet w zakresie inwestycji w służbę zdrowia w regionie. Po skutecznym wywalczeniu dla Opola kierunku lekarskiego, kontynuujemy kurs na wzmacnianie szpitala klinicznego: otworzyliśmy Centrum Badawczo-Rozwojowe przy USK, rozbudowaliśmy SOR-u w tym szpitalu. Teraz czas na olbrzymi projekt budowy Centrum Sercowo-Naczyniowego. Pozyskaliśmy środki na rozbudowę szpitala w Krapkowicach, a w przyszłym roku rusza rozbudowa 116 Szpitala Wojskowego, który podlega bezpośrednio pod Ministerstwo Obrony Narodowej. Rozbudowaliśmy także ZOL w Brzeskim Centrum Medycznym. To wszystko wpisuje się w logikę, że kierunek lekarski był początkiem radykalnej poprawy dostępności usług medycznych w naszym regionie, a jednocześnie bezpieczeństwa zdrowotnego.

W jakich innych obszarach był pan jeszcze aktywny?

Drugim moim priorytetem jest działanie na rzecz synergii rządu i samorządu. Tutaj jako minister z Opolszczyzny pracuję nad tym, żeby ta współpraca była jak najbliższa i ponad podziałami, co zaowocowało tym, że wielu samorządowców zmieniło podejście do naszego rządu, ponieważ zobaczyli, że wbrew narracji opozycji, potrafimy nie tylko słuchać, ale również realnie pomagać samorządom. Tutaj mamy całą masę inwestycji, które udało się zrealizować, jeśli chodzi o remonty dróg, szkół, przedszkoli, czy inwestycji w kanalizację. Jednym słowem, wreszcie samorządowcy mają partnera po stronie rządu i posła, na którym mogą polegać. Trzeba powiedzieć, że tutaj naprawdę dobrą pracę wykonują wszyscy parlamentarzyści prawicy z regionu. Jesteśmy w terenie, rozmawiamy z ludźmi, wspieramy samorządy w wielu działaniach. Osobiście cieszę się z powstania Lokalnego Centrum Biznesu w Nysie i Brzegu, bo te projekty zaczynałem jeszcze jako wiceminister rozwoju. W Opolu powstają biura Agencji Rozwoju Przemysłu, Specjalnej Strefy Ekonomicznej oraz Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu czy HUB Erasmusa, co powoduje, że jak w czasie rządów Platformy Obywatelskiej traciliśmy my biura instytucji w regionie, tak teraz one wracają.

Co udało się zrobić w obszarze bezpieczeństwa?

Powstały bataliony Wojsk Obrony Terytorialnej w Brzegu i Opolu. W przyszłym roku powstanie już dowództwo 17 Opolskiej Brygady Obrony Terytorialnej, czyli zostaną spięte bataliony przez dowództwo brygady. Jeśli dodamy do tego przejęcie terenu Góry św. Anny, celem kompleksowej rewitalizacji pomnika i całego amfiteatru, to widzimy, że MON mocno się odnalazł na Opolszczyźnie. Chciałbym również dodać, że podnieśliśmy na znacznie wyższy poziom współpracę z Ochotniczymi Strażami Pożarnymi. W Oleśnie we współpracy z burmistrzem Lewickim pozyskaliśmy środki na utworzenie Centrum Szkolenia Służb Ratowniczych. Mamy również małe, ale historyczne sukcesy, jak niedawno otwartą nową remizy OSP w Pludrach, nie mówiąc już o setkach wyremontowanych remiz i nowych wozach.

Collegium Nobilium Opoliense to szkoła liderów stworzona przez pana. Dlaczego kształcenie nowych elit jest tak ważne?

Założyłem tę inicjatywę jedenaście lat temu, bo wiedziałem, że politykę należy uprawiać mają na uwadze jej długofalowe skutki. Bieżąca troska o dobro wspólne oraz inwestowanie w młode pokolenie. To niezmiernie istotne. Wszędzie gdzie byłem, zawsze najważniejsi byli ludzie, a Polska potrzebuje elit. Jeden czy drugi minister sam nic nie zdziała, jeśli nie będzie miał obok siebie ludzi odpowiedzialnych i myślących o interesie publicznym. Collegium Nobilium Opoliense zyskało renomę ogólnopolską jednaj z najlepszych szkół liderów i bardzo mnie cieszy, że pokazaliśmy, że można w Opolu tworzyć ogólnopolskie projekty. Dziś do Collegium na nasze kursy przyjeżdżają studenci nie tylko z całego regionu, ale także z Uniwersytetu Warszawskiego, Jagiellońskiego, czy Wrocławskiego. Absolwenci Collegium odnajdują się w administracji rządowej, jak choćby Krzysztof Cieciura obecny wiceminister rolnictwa. Robią kariery w biznesie czy nauce, szkoła dobrze pracuje, ma własne punktowane czasopismo naukowe. Udało się zbudować naprawdę coś dobrego. Musimy inwestować w młode pokolenie obywateli.

Takich, którzy będą mieli szerszą myśl polityczną niż osiem gwiazdek, co zaprezentował poseł Zembaczyński?

Politycy dzielą się na tych którzy budują i takich, którzy burzą.

Mamy taki podział w Polsce?

Oczywiście. W Polsce i na Opolszczyźnie. Mamy posłów, którzy mogą się pochwalić szeregiem inwestycji oraz takich, którzy nie mogą się niczym pochwalić oprócz programu opartego na ośmiu gwiazdkach. Ostatnia aktywność posła Zembaczyńskiego idealnie się w to wpisuje. Ten polityk uosabia to, co jest najgorsze w polskiej polityce.

Czyli?

Brak profesjonalizmu, kultury osobistej i brak wartości. Kompletną bezideowość.

Został pan zaatakowany niedawno przez posła Zembaczyńskiego z powodu rozwieszonych w regionie bilbordów. Padło pytanie skąd na to wszystko pieniądze?

Cała moja aktywność finansowana jest z moich środków. Nie są to pieniądze rządowe, czy tym bardziej Politechniki Opolskiej, co sugerował poseł Zembaczyński. Odkąd zostałem przewodniczącym Rady Miasta Opola organizowałem wiele przedsięwzięć oraz inicjatyw, które mają charakter debaty programowej, po to, żebyśmy mogli coś budować. Z całym szacunkiem, ale kampania trwa cztery lata i od czterech lat jestem tak samo aktywny, organizuje konferencje gdzie rozmawiamy o wyzwaniach regionu. Nie jestem w stanie sobie jednak przypomnieć choć jednego takiego wydarzenia zorganizowanego przez posła Zembaczyńskiego, nie słyszałem żadnego pomysłu, który można przedyskutować. Postawa posła Zembaczyńskiego wynika z tego, że mamy rok wyborczy i postanowił się podpiąć pod aktywność innych parlamentarzystów. Dodatkowo dał się poznać jako hipokryta, gdyż zarzuca innym prowadzenie kampanii wyborczej, gdy sam stoi na tle samochodu oklejonego jego nazwiskiem, a w centrum miasta wisi jego baner.

Jakie są pana dalsze cele i plany do osiągnięcia w polityce?

Trudne pytanie. Polityk powinien zawsze stawiać sobie jak najwyższe cele, ale jednocześnie stąpać twardo po ziemi, by zostawić ją odrobinę lepszą niż się zastało.

Ale z pewnością ma pan ambicje, marzenia, które można sprecyzować.

W momencie gdy jest się wiceministrem jednego z najważniejszych resortów, w dodatku siłowego, zmienia się kwestia ambicji i pojawia się skupienie na pracy. Ja od zawsze chciałem być politykiem sprawczym, zmieniającym rzeczywistość, stąd praca w rządzie, ale bardzo mocno pilnuję by nie było to zbyt dużym kosztem rodziny oraz regionu.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska