Wiechowice - przedmieście Opawy

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Elżbieta Juroszek ze swojego domu widzi codziennie samochody wjeżdżające na graniczny most.
Elżbieta Juroszek ze swojego domu widzi codziennie samochody wjeżdżające na graniczny most.
Dla Polski to rubieże, najdalsze i zapomniane peryferie. Dla Czech przedmieście 60-tysięcznego, rozwijającego się uniwersyteckiego miasta.
Eugenia Źlebita i Maria Szuszkowska na zakupy do Czech jeżdżą na rowerach.
Eugenia Źlebita i Maria Szuszkowska na zakupy do Czech jeżdżą na rowerach.

Eugenia Źlebita i Maria Szuszkowska na zakupy do Czech jeżdżą na rowerach.

Dochodzi 13. Irena Szumlewicz zamyka bramę od podwórza i biegnie na pobliski przystanek autobusowy w Wiechowicach. Za chwilę przyjadą po nią koleżanki: Bogumiła Uliczka i Elżbieta Kozdroń. Ich fiat przejedzie przez graniczny most, minie domy Vavrovic i drogą szybkiego ruchu pomknie do centrum Opavy.

Kobiety z Wiechowic i Dzierżkowic od stycznia pracują w opawskim zakładzie produkującym gotowe jedzenie, lody, mrożonki. Posadę znalazły przez agencję pracy. Razem z nimi w tym samym zakładzie pracuje już ponad 20 osób z Polski.
- Do grudnia ubiegłego roku mieliśmy we wsi przejście małego ruchu, tylko dla pieszych i rowerzystów - mówi pani Irena. - Przejście czynne od 6 do 22, więc o pracy na trzy zmiany trudno było myśleć. Dowiadywałam się też o zajęcie w Głubczycach, ale tam szukają tylko na trzy zmiany. A u nas połączenia autobusowe są takie, że na trzecią zmianę nie da się dojechać, a z drugiej nie ma jak wrócić.
Wiechowice to absolutny koniec Opolszczyzny. Ostatnia wioska na południu głubczyckiego "worka". 14 kilometrów dziurawymi drogami do Kietrza, 27 kilometrów po wzgórzach do Głubczyc. Do wojewódzkiego Opola ponad sto kilometrów. Żeby się znaleźć w 60-tysięcznej Opavie, wystarczy przekroczyć graniczny most we wsi. Do centrum jest 7 kilometrów. Sąsiednie Vavrovice to dziś jedna z dzielnic miasta. W 10 minut można dojść na przystanek miejskiego autobusu (w szczycie kurs co 20 minut). Kawałek za Vavrovicami jest dodatkowo pętla trolejbusowa.

- Początkowo jeździłam do pracy czeskim autobusem - opowiada Irena Szumlewicz. - Kiedy kończyłam zmianę przed 6 rano, szłam do sklepu poczekać w cieple na autobus. Siadałam przy stoliku, piłam kawę z automatu. Jadłam świeże ciasteczka z piekarni. Życie w mieście ma swoje dobre strony.
W liczących 150 mieszkańców Wiechowicach od grudnia ub. roku kilka osób znalazło pracę w Opavie. Pracują w brygadach organizowanych na 8 lub 12 miesięcy. Potem będą szukać czegoś nowego. Ale nie narzekają. Tamtejszy rynek jest bardzo chłonny, przyjmie każdą ilość pracowników. Czeska agencja już szuka chętnych do Opavii, fabryki produkującej słodycze.

- Nie mamy innego wyjścia, bo w Polsce nie ma dla nas miejsca - mówią z goryczą Bogumiła Uliczka i Elżbieta Kozdroń.

Opavie przybyła dzielnica
Pensji w koronach nikt nie wymienia na złotówki. W Opavie nie brakuje okazji do wydania pieniędzy. Po drodze do centrum jest hipermarket Tesco, czeski Globus i Lidl.
- W Opolu w Tesco jeszcze nie byłam - śmieje si ę Eugenia Źlebita. - Ale w Opavie tak, na zakupach z córką samochodem. W Głubczycach mamy Biedronkę i Lidla, ale to za daleko. W Opavie rowerem dojadę w 20 minut. Tyle że u Czechów wcale nie jest taniej niż u nas.

Maria Szuszkowska wybrała się niedawno do Vavrovic do sklepu ogrodniczego po drzewka owocowe.
- 2 kilometry od nas, bardzo dobrze zaopatrzony sklep - opowiada. - Wcześniej musiałam jeździć na targ do Kietrza, ale tam zdarzało się, że handlarze czasem nie dojechali. Do fryzjera też chodzę w Vavrovicach, już od trzech lat, bo u nas nie ma takiego zakładu.

W jedynym wiechowickim sklepie spożywczym ekspedientka nie chce zdradzić, jak otwarcie granicy wpłynęło na jej obroty handlowe. Do niej też trafiają czescy klienci, głównie po tańsze u nas konserwy rybne i cukierki - krówki.
- Sama też tam kiedyś byłam na zakupach. Spodobały mi się buty - śmieje się ekspedientka.

Sklepy to nie wszystko. Sołtys z żoną lubią rowerowe wycieczki po czeskich górach oraz spacery po pięknie odrestaurowanym centrum Opavy. Ostatnio się zgubili w plątaninie zabytkowych uliczek, wśród reprezentacyjnych, secesyjnych gmachów projektowanych przez wiedeńskich architektów. Młodzi od lat chodzą na tańsze czeskie piwo. W weekendy odwiedzają dyskoteki w Opavie, chodzą na koncerty. Do jeszcze większej Ostravy, gdzie w czerwcu przyjedzie na występ Bob Dylan, jest stąd tylko pół godziny jazdy pociągiem!
- Jeździmy z młodzieżą czy całymi rodzinami na wycieczki, rowerem albo autokarem - opowiada ks. Piotr Sługocki, proboszcz z Miechowic. - To bardzo ciekawa okolica - zamek w Hradcu nad Moravicą, gdzie Mieszko brał ślub z Dąbrówką. Sanktuarium na Ćwilinie w Krnovie. Dzieci są zachwycone górskimi lasami, bo u nas same pola uprawne.

Godzina 13. Irena Szumlewicz, Bogumiła Uliczka i Elżbieta Kozdroń jadą do pracy w Opavie.

- Kilka osób od nas już znalazło sobie za granicą żonę albo męża - podsumowuje sołtys Tadeusz Szumlewicz. - Jesteśmy teraz przy Opavie jak Chmielowice pod Opolem. Czasem, jak się spotykam z czeskimi strażakami przy piwie, to śmiejemy się, że Opavie przybyła kolejna dzielnica.
- A jaka to by była wygoda, gdyby nam pozwolili w Czechach chodzić do lekarza - marzy w sklepie pani Stanisława. - Ośrodek zdrowia mamy w Pilszczu, ale tam pani doktor sama chora. Jak kto zachoruje, to jedzie do Głubczyc na pogotowie albo do Raciborza, na prywatną wizytę. Synowa z dziećmi też jeździ prywatnie do Raciborza. Ja bym mogła nawet coś zapłacić, żeby tylko dostać się bliżej do czeskiego lekarza.
- W 1946 roku mój brat, jak mu się syn rozchorował, to wsadził go na furmankę i zawiózł do szpitala w Opavie, bo najbliżej - wspomina 87-letni Ludwik Rogaliki. - Zanim zamknęli granicę, wiele kobiet od nas jeździło rodzić do czeskiego szpitala.

Rowerem na uczelnię
Rowerem z Wiechowic można dojechać także na Uniwersytet Śląski w Opavie, najmłodszą w Czechach uczelnię wyższą.
- W tym roku pierwsza nasza absolwentka wybiera się do średniej szkoły w Czechach - przyznaje Alina Nowak, dyrektor publicznego gimnazjum w Branicach. - Już jej wypełniliśmy podanie do czeskiej szkoły. Mam nadzieję, że to nie pierwszy taki przypadek.

Dziewczyna zna czeski, bo pochodzi z mieszanego małżeństwa. W żadnej szkole w gminie Branice tego języka się jednak nie można nauczyć.
- Moglibyśmy zorganizować takie zajęcia dodatkowe, nawet z pomocą czeskich nauczycieli z zaprzyjaźnionych szkół - mówi dyr. Nowak. - Musielibyśmy jednak zebrać co najmniej kilkunastu chętnych, a dotychczas pytały o to tylko pojedyncze osoby.
O możliwość studiowania polskiej młodzieży na uniwersytecie w Opavie dowiadywał się natomiast ks. Piotr Sługocki. Dostał z uczelni informator o otwartych kierunkach.

- Szukałem u nas chętnych, ale młodzi boją się bariery językowej - opowiada ks. Sługocki. - Żeby podjąć studia, trzeba zdać egzamin z języka. Kursy językowe organizuje uczelnia w sąsiedniej Ostravie. Jeśli zbierzemy większą grupę, są gotowi uruchomić taki kurs w Opavie. Po co nasza młodzież ma płacić za podróże, za życie daleko od domu, skoro ma za miedzą prestiżową uczelnię?
- Kilku naszych studentów już uzupełnia studia magisterskie na uniwersytecie w Opavie - przyznaje Ilona Szewczenko, wykładowca bohemistyki w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nysie. Nyska uczelnia jako jedna z nielicznych w kraju kształci licencjatów języka czeskiego. W Nysie na bohemistyce więcej jest jednak studentów z Kłodzka niż z Głubczyc i okolicy.

- Czeskie uczelnie bardzo chętnie przyjmują studentów z Polski, nawet jeśli ich znajomość języka nie jest początkowo perfekcyjna - mówi Ilona Szewczenko. - Nasi absolwenci nie mają też problemów ze znalezieniem pracy, choćby ostatnio w policji czy w firmach zaczynających współpracę z Czechami.

Wszystko już było
79-letnia Elżbieta Juroszek ze swojego domu na górce widzi codziennie samochody, które wjeżdżają na graniczny most na rzece Opawie. Dla niej ostatnie przemiany we wsi to nic nowego. Urodziła się w przedwojennych Wiechowicach - Viechovitz i jest dziś ostatnim we wsi autochtonem.

- Ludzie jeździli do Opavy bryczkami, kolasami czy pociągiem , na zakupy, na niedzielną przejażdżkę czy do lekarza - wspomina. - Tu mieszkali Niemcy, a za Opą Czesi, ale każdy znał bardzo dobrze niemiecki. Najpierw potrzebna była przepustka, wydawali ją w gminie w Pilszczu. W 1938 roku, jak Hitler zajął Czechy, granica zupełnie zniknęła. Mój ojciec też całe lata pracował w Palhańcu za Vavrovicami. 1,5 kilometra dojeżdżał na rowerze.
- Ja z młodości znam wszystkie czeskie góry w okolicy - wspomina z uśmiechem pani Elżbieta. - Wszystkie objechałam z koleżanką na rowerze. Jeszcze po wojnie jeździłam na Pradziada na nartach. Wyciągów nie było, tylko się narty nosiło do góry na plecach. A teraz tam jeżdżą na narty moje wnuki.

Dla Wiechowic to były dobre czasy. Wieś liczyła 560 mieszkańców, trzy razy więcej niż dziś. Miała trzy gospody, w tym jedną dużą, z salą balową. Dwa młyny nad rzeką. Dwie piekarnie, jedną rzeźnię. Po froncie, który przyszedł 19 marca 1945 roku, duża część domów została zniszczona. Niemieccy gospodarze już ich nie odbudowali, a polscy osadnicy ich nie zajęli. Z pozostałych i tak niektóre stoją puste lub wykupili je ludzie ze Śląska na letniska.
- Wieś wygląda dziś dużo gorzej niż 60 lat temu - przyznaje 87-letni Ludwik Rogaliki. - A w kościele trudno zobaczyć młodego człowieka, bo wszyscy stąd uciekli.
- A ja się boję, że nasza wioska zaprzepaszcza swoje szanse - martwi się Ryszard Zdaniak, autor internetowej strony Wiechowic i miejscowy działacz społeczny. - Wioska ma swoje atuty, choćby położenie, tylko brakuje inicjatywy, entuzjazmu wśród ludzi.

Przyjeżdżają do Wiechowic Czesi na rowerach czy rolkach. I trafiają na dziurawy asfalt, bezpańskiego psa, który już pogryzł jakąś dziewczynkę. Chodników brakuje, niektóre domy w opłakanym stanie. Stary młyn, świetne miejsce na restaurację czy zajazd, rozkradają złomiarze. I do tego część mieszkańców zupełnie nie zainteresowanych zmianami.

Czeska Opava nie ma po co jechać do takiej Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska