Oficjalnie opolskie szpitale jednak nie chcą się do tego przyznać, choć jeszcze do niedawna niektóre z nich kusiły ciężarne obietnicą bezbolesnego porodu. Brak znieczuleń tłumaczą teraz niedoborem anestezjologów.
Od wykonywania znieczuleń na życzenie odstąpił np. Szpital Powiatowy w Strzelcach Op., który wcześniej za taką usługę pobierał od rodzącej 300 zł.
- Mamy tylko jednego dyżurnego anestezjologa na cały szpital, więc i tak znieczulaliśmy tylko wtedy, gdy był wolny - twierdzi Andrzej Banyś, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego. - Obecnie, z powodu obowiązującego zakazu, ograniczamy się do znieczuleń jedynie ze wskazań medycznych. Ostatnio mieliśmy dwie takie pacjentki. Były w złym stanie psychicznym, tak przerażone, że nie widzieliśmy innego wyjścia.
W Szpitalu Powiatowym w Kędzierzynie-Koźlu - jak wyjaśnia Jacek Mazur, zastępca ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego - nigdy nie było znieczuleń na żądanie.
- NFZ nam za to nie płaci, a jednocześnie nie pozwala brać za znieczulenie - dodaje dr Mazur. - Jest klincz. Muszę jednak podkreślić, że część pacjentek bardzo ładnie rodzi i chce to przeżyć świadomie. Czasem, gdy zostaje 15-30 minut do rozwiązania, to nagle niektóre rodzące domagają się znieczulenia. Wtedy jego podawanie już nie ma sensu. Poza tym i tak nie mamy wystarczającej liczby anestezjologów. Muszą oni przede wszystkim zabezpieczać operacje i cięcia cesarskie.
Najwięcej za znieczulenie na życzenie - 600 zł - pobierał Wojewódzki Szpital Ginekologiczno-Położniczy w Opolu. Miał z tego powodu "przejścia" z nieżyjącym już rzecznikiem praw obywatelskim Janem Kochanowskim, do którego poskarżyły się pacjentki. Ostatnio, gdy NIK kontrolowała szpitale i niektórym wytknęła, że pobierają opłaty za znieczulenie nielegalnie - opolska ginekologia sama ze znieczuleń się wycofała. Zawiesiła je do odwołania.
- Słusznie, bo szpitale publiczne nie mogą za żadne usługi brać pieniędzy - mówi Roman Kolek, zastępca dyrektora ds. medycznych opolskiego oddziału NFZ. - Przypomniał o tym ostatnio wiceminister zdrowia Jakub Szulc. Po to są szkoły rodzenia, żeby kobiety przygotować do porodu, także psychicznie. Znieczulenie musi się odbywać pod kontrolą anestezjologa, a w polskich realiach jest to niemożliwe. Nie ma tylu lekarzy.
Niektóre szpitale, chcąc utrzymać renomę, znieczulają nadal, ale na swój koszt. NFZ tego nie zabrania. Musi się to jedynie odbyć w ramach kontraktu. - Chyba nikt nie sądzi, że dopłacimy do znieczuleń z własnych pensji - oburza się opolski ginekolog. - My znieczuleń nie zawiesiliśmy - zapewnia dr Norbert Krajczy, dyrektor ZOZ w Nysie. - Nigdy za to opłat nie pobieraliśmy.
Od 7 lat na bezpłatne znieczulenie przy porodzie mogą liczyć wszystkie pacjentki - jeśli sobie tego życzą - które rodzą w Powiatowym Centrum Zdrowia w Kluczborku. - Na pewno się z tego nie wycofamy - przekonuje Renata Jażdż-Zaleska, prezes centrum. - Anestezjolog jest dostępny dla nich przez całą dobę. Nie można domagać się opłaty od pacjenta za to, że mu ulżymy w bólu. Jesteśmy w Europie, a nie w Afryce. Wiele szpitali jak tylko podniesie jakość usług, to od razu domaga się, żeby mu NFZ za to zapłacił. Przecież to jest nasz obowiązek, a nie przywilej.
W kluczborskim PCZ odbywa się ponad 500 porodów rocznie, z czego 70 proc. przebiega ze znieczuleniem. Rodzącym puszcza się nawet muzykę relaksacyjną.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?