Wielki sukces polskich lekarzy. Pacjent z przeciętym rdzeniem kręgowym stanął na nogi!

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Prof. Włodzimierz Jarmundowicz, szef Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Prof. Włodzimierz Jarmundowicz, szef Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Marcin Walków/gazetawroclawska.pl)
Nic nie zapowiadało, że sparaliżowany od pasa w dół pacjent kiedykolwiek rozstanie się z wózkiem inwalidzkim. Dziś pan Darek stawia pierwsze kroki, zaczął też jeździć samochodem.

Dramat rozegrał się cztery lata temu. 40-letni dziś Dariusz Fidyka został zaatakowany nożem przez byłego męża swojej partnerki. Mężczyzna, któremu sprawca zadał kilkanaście ciosów, cudem uszedł z życiem, ale został sparaliżowany od pasa w dół. Pan Dariusz osiem miesięcy walczył o życie. Zagrożenie w końcu minęło, ale przecięty rdzeń kręgowy nie dawał żadnych szans na to, że były strażak jeszcze kiedykolwiek stanie na nogi.

- W 2011 roku doktor Tabakow przyjął mnie na wizytę i powiedział, że kwalifikuję się do zabiegu. To rozbudziło moje nadzieje - opowiada.

Operacja to był dopiero początek długiej drogi. Pan Dariusz zaczął żmudną rehabilitację, która długo nie dawała efektów. Przełom nastąpił po pół roku, a to dopiero dało mu kopa do dalszych ćwiczeń.

Dziś rusza palcami, jest w stanie wykonać samodzielnie kilka kroków, jeździ też samochodem. Do gry w piłkę nożną pewnie już nie wróci (kiedyś był bramkarzem), ale nauczył się cieszyć z małych sukcesów. A stopniowy powrót do samodzielności cieszy go wyjątkowo.

Dariusz swoją dzisiejszą formę zawdzięcza lekarzom Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Nowatorska metoda, którą u niego zastosowali, polegała na przeszczepieniu pacjentowi jego własnych komórek gleju węchowego oraz rekonstrukcji rdzenia nerwu wszczepami z nerwów obwodowych. Operacja sprowadzała się do precyzyjnego wstrzyknięcia komórek glejowych po obu stronach przeciętego rdzenia kręgowego. O efektach naukowcy poinformowali dopiero w tym tygodniu, ponad dwa lata po przeprowadzeniu operacji.

- Czekaliśmy tak długo, ponieważ chcieliśmy mieć absolutną pewność, że efekty, które obserwujemy u pacjenta, nie są dziełem przypadku, że funkcje układu nerwowego nie wróciły w sposób naturalny, ale że faktycznie wynikają z wdrożonej terapii - mówi dr Wojciech Fortuna, członek zespołu, który przeprowadził zabieg.
Cieszymy się z tego, co udało nam się osiągnąć, ale zdajemy sobie sprawę, że u kolejnego pacjenta możemy nie uzyskać takiego efektu - zastrzega prof. Włodzimierz Jarmundowicz, kierownik Kliniki Neurochirurgii USK we Wrocławiu, jeden z ojców sukcesu. - Musimy powtórzyć podobny sposób leczenia u 2-3 pacjentów. Wtedy dowiemy się, czy w tych przypadkach terapia również będzie skuteczna.

U pana Dariusza pierwsze rezultaty pojawiły się po czterech miesiącach, gdy pacjentowi zaczęło wracać czucie w pośladkach. Pierwsze kroki mężczyzna zaczął stawiać po 1,5 roku. - Wcześniej, siedząc nawet przez długie godziny, nie czułem w ogóle, że mam pośladki, nie odczuwałem też potrzeb fizjologicznych... Później pojawiło się to uwieranie...

Nigdy nie podejrzewałem, że drętwienie pośladków może sprawić człowiekowi tak wielką radość - wspomina. - Dzisiaj moim marzeniem jest zacząć chodzić z balkonikiem. To jest zadanie na najbliższy rok. Jeśli się uda, będę wyznaczał kolejne cele - mówi z nadzieją.

Cudowny wpływ chorych zatok

Metoda eksperymentalnej terapii komórkowej została opracowana przez zespół lekarzy z kliniki neurochirurgii USK we Wrocławiu oraz Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu pod kierownictwem prof. Włodzimierza Jarmundowicza oraz dr. Pawła Tabakowa.

Naukowcy z Polski od 12 lat pracowali nad rozwiązaniem, które byłoby szansą dla pacjentów z całkowitym uszkodzeniem rdzenia kręgowego, którzy dziś do końca życia są skazani na wózek inwalidzki. - W medycynie dotąd panował pogląd, że nie jest możliwe uzyskanie regeneracji włókien nerwowych w rdzeniu kręgowym u człowieka - podkreśla dr Paweł Tabakow.

Tak było aż do tego tygodnia, gdy światowe media obiegł spektakularny przypadek pana Dariusza, jednego z siedmiu pacjentów, u których zastosowano pionierską terapię.

Intensywna wielomiesięczna rehabilitacja nie przyniosła w jego przypadku żadnej poprawy. Wtedy polscy naukowcy zdecydowali się - po raz pierwszy na świecie - na zastosowanie terapii opartej na komórkach glejowych pobranych z opuszki węchowej pacjenta.

Lekarzom trochę pomógł przypadek, ponieważ z powodu problemów pana Dariusza z zatokami, komórek nie pobrano tak jak we wcześniejszych przypadkach z nosa, ale z mózgu. - Badania prowadzone na zwierzętach pokazują, że komórki glejowe pobrane z opuszki węchowej - w odróżnieniu do tych pobranych z nosa - wywołują efekt neuroregeneracji - wyjaśnia dr Wojciech Fortuna, członek zespołu, który przeprowadził zabieg. - U ludzi dostęp do opuszki węchowej jest skomplikowany i wymaga wykonania zabiegu neurochirurgicznego. Nikt do tej pory nie wykonał takiego zabiegu, ponieważ nie operuje się zdrowej czaszki i zdrowego mózgu tylko po to, by pobrać komórki. To była trudna decyzja i dla lekarzy, i dla pacjenta, ale efekty pokazują, że było warto.

Pacjent - który po operacji również przeszedł cykl intensywnych rehabilitacji - w ciągu 1,5 roku częściowo odzyskał czucie w nogach i może nimi poruszać. Jest też w stanie o własnych siłach poruszać się w szynach wspomagających stawy. Pan Dariusz wciąż jest rehabilitowany.

- Wcześniej byłem człowiekiem bardzo aktywnym: strażakiem ochotnikiem, piłkarzem, myśliwym... Nigdy nie pogodziłem się z tym, że resztę życia spędzę na wózku - opowiada pacjent. - Przypadek wydawał się beznadziejny, bo doszło do całkowitego przerwania rdzenia. Kiedy lekarz zobaczył mój rezonans i zdecydował się na eksperymentalną terapię, zgodziłem się bez chwili zawahania. Wiedziałem, że w moim przypadku gorzej już być nie może - wspomina.

Tego, jaki będzie efekt finalny terapii, nie są w stanie określić nawet lekarze.
- Od operacji upłynęło 2,5 roku, a my stale obserwujemy poprawę, dlatego sądzimy, że to nie jest jeszcze koniec procesu. Kiedy on się zatrzyma? Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć - mówi dr Wojciech Fortuna.

To tylko mobilizuje naukowców do dalszej pracy. Lekarze już dziś zapowiadają, że badania nad skutecznością eksperymentalnej terapii będą kontynuowane.

- Nabór osób, które zostaną jej poddane, będzie prowadzony na całym świecie. Zgłaszać będzie się można za pomocą stron internetowych - wyjaśnia dr Paweł Tabakow. - Chodzi o stronę Zakładu Neurorehabilitacji "Akson" we Wrocławiu oraz Nicholls Spinal Injury Foundation, która wspierała finansowo badania.

Wrocławski zespół neurochirurgów nawiązał współpracę z Geoffreyem Raismanem z University College London, który jest światowej klasy naukowcem uważanym za odkrywcę właściwości naprawczych komórek gleju węchowego.

Efekty pracy polskich naukowców zostały opublikowane właśnie w renomowanym amerykańskim czasopiśmie medycznym "Cell Transplantation". Pozytywnie ocenił je także brytyjski ekspert w dziedzinie leczenie urazów rdzenia kręgowego prof. Wagiha El Masri.

W tym tygodniu o sukcesie lekarzy z Polski rozpisywały się na pierwszych stronach światowe dzienniki. Program im poświęcony nadało również BBC.

Światełko w tunelu

Sukcesowi naukowców z wielką nadzieją przygląda się 38-letni Tomasz Wręczycki, który od 11 lat porusza się na wózku. Mężczyźnie świat się zawalił z powodu głupiego żartu jednego z kolegów.

- Pracowałem wtedy na czarno na budowie. Gdy stałem na rusztowaniu, ktoś krzyknął, że przyszła kontrola - wspomina Opolanin. Chłopak przestraszył się, zrobił nieopatrzny krok i… to wystarczyło. Nie wie, jak to się stało, że spadł z wysokości.

- Po wszystkim - chyba pod wpływem szoku - wstałem, zrobiłem parę kroków i upadłem. Więcej o własnych siłach już nie stanąłem - opowiada mężczyzna, który ma naderwany rdzeń kręgowy, co powoduje paraliż od klatki piersiowej w dół.

- Aż usiadłam z wrażenia, kiedy usłyszałam o tej metodzie - mówi Ewa Janiszewska-Dandyk z Warsztatów Terapii Zajęciowej w Oleśnie, których podopiecznym jest Tomasz. - To jest cudowny człowiek, który przed wypadkiem żył pełnią życia. Gdyby tylko ktoś dał mu taką szansę, zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy, aby mógł z niej skorzystać. Jeśli potrzebne będą na to pieniądze, staniemy na głowie, żeby je zebrać - mówi z determinacją.

Tomasz do medialnych doniesień na temat sukcesu lekarzy podchodzi z ostrożnością. Dałby wiele, aby zacząć chodzić, ale nie za wszelką cenę.

- Słyszałem, że w moim przypadku w grę wchodziłaby operacja, ale było spore ryzyko, że w razie niepowodzenia nie tylko będę jeździł na wózku, ale na dodatek stracę władzę w rękach. Na takie ryzyko bym się nie zdobył, ale może ta nowa metoda to jest jakaś szansa? - zastanawia się.

Choć od wypadku minęło kilkanaście lat, Tomasz nigdy nie pogodził się z tym, że świat już zawsze będzie oglądał z perspektywy wózka inwalidzkiego. Cały czas ma nadzieję, że i na jego przypadek naukowcy znajdą sposób.

- Staram się nie przywiązywać do takiej myśli za bardzo, żeby się po prostu nie rozczarować - mówi. - Mimo wszystko zdecydowałbym się na eksperymentalną terapię. Teraz jestem zdany na pomoc innych osób, dlatego nawet gdybym miał chodzić o kulach, to byłby dla mnie wielki sukces. Sam na wózku po schodach nie wjadę, a o kulach pomalutku pewnie byłoby to możliwe.

Monika Kuszyńska, piosenkarka i była wokalistka zespołu Varius Manx, osiem lat temu miała poważny wypadek samochodowy. Ona również doznała uszkodzenia rdzenia kręgowego, w wyniku czego do dziś porusza się na wózku. Doniesienia na temat sukcesu naukowców obserwuje z zaciekawieniem, ale i z rezerwą.

- Słyszałam już o wielu obiecujących metodach, ale dopóki nie zastosuje się ich z sukcesem u kilku pacjentów, to nie ma co popadać w nadmierny entuzjazm - mówi, ale zaraz dodaje, że nie traci nadziei, iż kiedyś jeszcze o własnych siłach stanie na scenie.

Monika Kuszyńska sama również poddawała się eksperymentalnej metodzie wszczepiania komórek macierzystych. Zabieg przeprowadzony w Moskwie nie przyniósł żadnego rezultatu, stąd też ostrożność artystki.

- Gdyby dziś ktoś zaproponował mi tę eksperymentalną terapię, o której zrobiło się głośno, zgodziłabym się, ale dopiero wtedy, gdy dzięki niej kilka osób zostanie postawionych na nogi. Ja już jestem na tym etapie, że nie rzucam się na eksperymenty. Czekałam tyle lat, więc tę chwilę mogę jeszcze poczekać.

Lekarze z Wrocławia studzą entuzjazm tych, w których przełomowy zabieg rozbudził nadzieje.

- Na razie do udziału w badaniach chcemy zakwalifikować dwie osoby, które - podobnie jak poprzedni pacjent - doznały przecięcia rdzenia kręgowego, np. nożem czy maczetą. To pozwoli nam uzyskać porównywalne dane - mówi prof. Włodzimierz Jarmundowicz, kierownik Kliniki Neurochirurgii USK we Wrocławiu.

- Fenomen komórek glejowych polega na tym, że potrafią one przekształcać się i przyjmować formę pożądaną w danym miejscu. W tym przypadku jest szansa, że będą one regenerowały się w postaci komórek nerwowych - wyjaśnia Tomasz Krzeszowiec, neurochirurg z Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. - To, co udało się osiągnąć lekarzom z Wrocławia, jest małym krokiem, ale krokiem w dobrym kierunku.

Ostrożnie do efektów eksperymentalnej terapii podchodzi dr Dariusz Łątka, ordynator oddziału neurochirurgii WCM w Opolu. - Nawet jeśli mamy do czynienia z pewnym przełomem, to nie będzie on dotyczył tego pokolenia - prognozuje ordynator. - To są eksperymentalne metody lecznicze, więc zanim zostaną wdrożone do praktyki, minie wiele, wiele lat.

Dr Łątka podkreśla również, że przecięcie rdzenia - a takim przypadkiem zajmowała się grupa naukowców - należy do rzadkich przypadków i jednocześnie stwarza lepsze rokowania niż np. występujące częściej zmiażdżenia.

- Przeprowadzane na zwierzętach próby przecinania rdzenia i prowokowania regeneracji są prowadzone od lat, i to z sukcesem. Problem w tym, że ludzie niezwykle rzadko ulegają takim urazom. Częściej dochodzi do urazów związanych z uszkodzeniem kręgosłupa i uciskiem na rdzeń. Na takie przypadki na razie niestety nie ma metody. Ten pierwszy sukces daje natomiast nadzieję, że metoda będzie rozwijana, aby później można było ją zastosować w przypadku innych, słabiej rokujących pacjentów - uważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska