Wierzymy w przesądy. Jakie?

sxc.hu
Wśród przesądów zwiastujących pecha najwięcej osób wierzy w stłuczone lustro (25 procent) i czarnego kota przebiegającego drogę (22 procent).
Wśród przesądów zwiastujących pecha najwięcej osób wierzy w stłuczone lustro (25 procent) i czarnego kota przebiegającego drogę (22 procent). sxc.hu
Anna Panas na widok kominiarza łapie za guzik i szuka okularnicy. Na szczęście. Tak samo robi co drugi Polak. Z badań CBOS wynika, że jesteśmy bardzo przesądni.

Bolesław Polnar odbiera telefon, prowadząc samochód na autostradzie. - Nie ma problemu, możemy rozmawiać - deklaruje. Ale kiedy się okazuje, że mamy rozmawiać o przesądach, natychmiast proponuje, by ponownie zadzwonić za godzinę, gdy będzie już w domu. - Lepiej nie prowokować losu - mówi i wyłącza się.

Przesądów jest mnóstwo - uniwersalne, branżowe, okolicznościowe (związane np. ze ślubem). Ranking tych najbardziej powszechnych otwiera trzymanie kciuków za powodzenie.

Polacy odpukują też w niemalowane, chuchają na szczęście na znalezioną monetę, łapią się za guzik na widok kominiarza, starają się nie witać przez próg, wrzucają monetę do wody w szczególnym miejscu, przysiadają na chwilę, gdy muszą wrócić do domu po zapomnianą rzecz.

Poza tym zachowują szczególną ostrożność w piątek trzynastego, cofają się na widok czarnego kota i uważają, by nie wstawać z łóżka lewą nogą. W przynajmniej jeden z tych dziesięciu przesądów wierzy 54 procent dorosłych Polaków - wynika z badania CBOS.

Jak uniknąć pecha

- W coraz bardziej zracjonalizowanym świecie wiara w przesądy w Polsce jest wciąż żywa, a praktykowane zwyczaje, których rozum nie obejmuje, a które odbierane bywają jako przynoszące szczęście lub pozwalające uniknąć pecha, są wśród Polaków dość powszechne - twierdzi Rafał Boguszewski, który badania CBOS opracował.

Ponad 70 proc. rodaków wierzy w moc trzymania kciuków. Ten przesąd źródło ma w starożytności. Dla ówczesnego wojownika kciuk był bardzo ważny, bo bez niego nie dało się utrzymać broni. Trzymanie kciuków było więc gestem ochronnym.

Dziś powiedzenie "trzymam kciuki" oznacza tyle co "życzę powodzenia". Powszechne trzymanie kciuków odbywa się w narodzie w okresie matur i sesji na uczelniach oraz wielkich imprez sportowych, zwłaszcza piłkarskich.

Anna Jaszczyk, dyrektor opolskiego kina "Helios", która deklaruje się jako osoba wolna od przesądów, za egzaminy syna kciuki jednak zawsze trzyma. Za piłkarzy nie trzyma, ale dla ich dobra wychodzi z pokoju, gdy sytuacja robi się podbramkowa. - Wierzę. Nie, raczej mam takie urojenie, że jak będę patrzeć, to naszym strzelą gola. Mój mąż śmieje się, że przeceniam znaczenie własnej osoby dla przebiegu meczu - mówi Anna Jaszczyk.

To samo przekonanie żywi Bolesław Polnar, znany opolski artysta malarz. - Wydaje mi się, że gdy wyjdę z pokoju, w którym jest włączony telewizor, naszym pójdzie lepiej - mówi.

Coś w tym jest. Podczas Euro 2012 cała Polska śledziła poczynania naszych piłkarzy, na olimpiadzie masowo wlepialiśmy oczy w siatkarzy, a rezultatów lepiej nie przypominać.

Niemal co drugi Polak wierzy, że szczęście przynosi kominiarz. Jak wiadomo, w tym celu na jego widok należy złapać za guzik.

- To głupie, ale tak robię - przyznaje ze śmiechem opolska piosenkarka Anna Panas. - Najczęściej zauważam kominiarza, prowadząc samochód. Ostatnio po minięciu jadącego na rowerze kominiarza zaraz zaczęłam wypatrywać kobiety w okularach dla wzmocnienia wróżby. Tak zwolniłam, że jadący za mną kierowca zaczął trąbić.

Moc kominiarza

Wiara w moc kominiarza sięga wczesnego średniowiecza, kiedy do osad ściągali różni rzemieślnicy. Każda gospodyni chciała, żeby jej dom kominiarz odwiedził jako pierwszy, bo wtedy jego ubranie było jeszcze czyste, bez sadzy. W tym celu kobiety ciągnęły kominiarza do swojego domostwa za guzik.

Co trzeci Polak zwraca uwagę na to, by nie witać się przez próg. W dawnych czasach próg uważano za granicę oddzielającą bezpieczny dom od zewnętrznych zagrożeń. W progu złe moce nadprzyrodzone były jeszcze bardzo aktywne.

- U mnie w domu nie ma progu, ale jak mnie ktoś strofuje, by nie podawać ręki przez próg, to się do tego stosuję - przyznaje Bolesław Polnar.

Na dziesięć tysięcy trójlistnych koniczynek przypada jedna czterolistna. Naukowcy spierają się, czy to efekt mutacji genetycznych czy raczej przyczyn środowiskowych, ale to właśnie jej znalezienie ma oznaczać uśmiech fortuny. Trzy listki symbolizują nadzieję, wiarę, miłość, ten czwarty - szczęście. Już przez Celtów była uważana za symbol ochronny.

W moc czterolistnej koniczyny (to podobno jedyna pamiątka, którą Ewie udało się zabrać z raju) wierzy co piąty Polak. Wśród nich jest Katarzyna Kucharska, agentka ubezpieczeniowa z Opola. - Ale jeszcze bardziej ufam zasuszonym łuskom karpia z wigilijnej wieczerzy. Zawsze mam je przy sobie w portfelu i rozdaję znajomym, by i im się poszczęściło - mówi.

Na dowód pani Kasia wyjmuje łuskę, która po chwili trafia do portfela niżej podpisanej. Może dzięki temu następną ratę ubezpieczenia samochodu przyjdzie mi zapłacić z mniejszym bólem?

Jak obłaskawić czarnego kota

- Badanie CBOS pokazuje, że Polacy nieco częściej deklarują wiarę w przesądy zwiastujące powodzenie. Przynajmniej w jeden z nich wierzy 44 procent badanych - podkreśla Rafał Boguszewski.

Prawie co dziesiąty Polak wierzy wyłącznie w te przesądy, które wiążą się z negatywnymi skutkami, nie uznając zabobonów, które mogą przynieść szczęście. Wśród przesądów zwiastujących pecha najwięcej osób wierzy w stłuczone lustro (25 procent) i czarnego kota przebiegającego drogę (22 procent).

W starożytności kot, zwłaszcza czarny, uważany był za świętość, a za jego zabicie groziła kara śmierci. W histerycznie obawiającym się czarów średniowieczu, czarny kot uważany był już za wysłannika szatana.

Jak przebiegł komuś drogę, to znaczyło, że diabeł zaczyna mieszać w życiu delikwenta i należy się mieć na baczności. Czarne koty ginęły masowo na stosach wraz z czarownicami.

Poseł Ryszard Kalisz twierdzi, że nie wierzy w przesądy, ale wierzy w przeczucia, a do tych zalicza właśnie czarnego kota na drodze.

Bolesław Polnar, posiadacz kota trójkolorowego, mówi pół żartem, pół serio, że umie kocią moc odczarowywać. - Powtarzam sobie piosenkę: "Gdy ci kot przebiegnie drogę, nie mów, że to pech. Kot ci szczęście przynieść może, jeśli tylko chcesz". Ja oczywiście chcę. To wszystko jest kwestią nastawienia. Jeśli ktoś sobie wmówi, że w piątek trzynastego będzie miał pecha, to pewnie będzie go miał.

Parszywa trzynastka

Trzynastego w piątek na baczności ma się co czwarty mieszkaniec naszego kraju. Niechęć do trzynastki wywodzi się prawdopodobnie ze starożytnej Babilonii, gdzie system liczbowy oparty był na liczbie 12, uważanej za świętą.

Za pomocą tej liczby opisano porządek świata: 12 miesięcy w roku, 12 godzin dnia i nocy, 12 znaków zodiaku. Trzynastka uchodziła za symbol zniszczenia tego, co doskonałe. Przejęły to wierzenia innych kultur. Judasz, trzynasty uczestnik Ostatniej Wieczerzy, okazał się zdrajcą. Natomiast piątek uchodził za nieszczęśliwy, bo tego dnia ukrzyżowano Chrystusa. Do tej pory marynarki wojenne wielu krajów - w tym polska - pilnują, by w piątki okręty raczej nie wychodziły z portu.

Wiara w przesądy właściwa jest przede wszystkim osobom między 45. a 54. rokiem życia. Co może dziwić, najbardziej zabobonni wcale nie są mieszkańcy wsi, lecz dużych miast - od 100 do 500 tys. ludności. Bardziej przesądne są kobiety.

- Wiara w przesądy w istotny sposób maleje wraz z poziomem wykształcenia - podkreśla Rafał Boguszewski. Z badań CBOS wynika, że w przesądy wierzą przede wszystkim renciści, bezrobotni, robotnicy niewykwalifikowani, pracownicy usług i gospodynie domowe.

Tym statystykom trochę przeczy fakt, że do jednej z najbardziej przesądnych grup zawodowych należą - niewątpliwie wykształceni - artyści.

- Kiedy na ziemię upadną nuty, należy je natychmiast przydepnąć, bo inaczej zapomni się melodii - mówi Anna Panas. - Podobnie z plakatami i afiszami - koncert może się nie udać.

Opolska piosenkarka wspomina, że bardzo przesądną osobą była znakomita artystka teatru i estrady, Hanka Bielicka. - Wiele lat temu przed jakimś występem dzieliłam z nią garderobę. Swoim zwyczajem coś tam pogwizdywałam. "Kochanie, nie wolno, bo cię wygwiżdżą" - przestrzegła wielka gwiazda.

Upadający na podłogę egzemplarz sztuki obowiązkowo przydeptuje każdy aktor. Trzeba to zrobić niezwłocznie, bo inaczej przedstawienie padnie. Nawet jeśli papiery zsuwają się na podłogę z siedzenia w samochodzie. Jadący na próbę Marian Kociniak zrobił to kiedyś tak energicznie, że stracił panowanie nad kierownicą i wjechał w bagażnik innemu kierowcy.

W teatrach unika się też pawich piór i trumny na scenie. Olgierd Łukaszewicz wspomina, że kiedy przygotowywali "Wniebowstąpienie" Konwickiego, elementem dekoracji miała być specjalnie zrobiona trumna.

Zespół ubłagał jednak dyrektora i ostatecznie na scenie pojawił się tylko wieniec nagrobny.

Wszyscy mamy skłonność do magicznego myślenia, a przesądy to jego relikt. Ich źródłem jest kultura i tradycja, przekazywane są z pokolenia na pokolenie.

- Dawno temu wymyślali je ludzie w sytuacjach, których nie rozumieli, których nie potrafili sobie wytłumaczyć, a które w związku z tym budziły ich lęk - mówi prof. Dorota Simonides, wybitna badaczka folkloru.

Wiara nie pozwala

Kościół potępia wszelkie zaklinanie rzeczywistości. W Katechizmie Kościoła katolickiego w artykule 2138 napisano, że zabobon "jest wypaczeniem kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu". Dla Haliny Fleger, malarki, autorki scenografii i kostiumów teatralnych, to oczywiste. - Jestem katoliczką. Nie wierzę w żadne przesądy - ucina rozmowę.

Wbrew pozorom wcale nie jest to powszechna postawa. Badania CBOS pokazują, że ani wiara w dobry czy zły omen, ani praktykowanie zabobonnych zwyczajów nie przeszkadza Polakom w deklarowaniu głębokiej wiary religijnej i uczestniczeniu w praktykach kościelnych.

- Okazuje się, że osoby praktykujące religijnie kilka razy w tygodniu zdecydowanie częściej przyznają się do wiary w szczęśliwe i pechowe znaki losu, niż osoby niepraktykujące, a także częściej niż inni deklarują stosowanie wielu przesądnych zwyczajów - zwraca uwagę Rafał Boguszewski.

Poza tym przesądy praktykujemy, niekoniecznie wierząc w ich magiczną moc.
- Współcześnie po prostu pomagają nam w kłopotliwych sytuacjach. Stosujemy je na wszelki wypadek. To takie uspokajacze, które pozwalają nam wierzyć, że kontrolujemy swój los, że na wszystko mamy wpływ - dodaje psycholog Małgorzata Wysocka. - Można nie wierzyć w ich moc, ale co zaszkodzi zastosować.

Tak jak wybitny duński fizyk, laureat Nagrody Nobla Niels Bohr, który nad drzwiami swego gabinetu na uczelni powiesił podkowę. Gdy zdumieni studenci zapytali go, czy naprawdę wierzy w takie przesądy, uczony odparł: "Ja osobiście w to nie wierzę, ale powiedziano mi, że podkowa przynosi szczęście nawet tym, którzy w to nie wierzą".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska